- Mamy szczęście. - wycharczał strząsając deszcz z paramedycznej kurtki - Bezpieczniki są na ścianie naszego domku. Jedyny minus, że po jego zewnętrznej stronie.
- Wobec tego, nie pozostaje nam nic jak tylko rozpocząć testy obciążenia sieci elektrycznej - zawyrokowałem.
W tej beznadziejnej sytuacji wizja kilkunastu minut jakiegokolwiek zajęcia napawała mnie szczerym entuzjazmem.
Raźno przystąpiliśmy do prób i po jakimś czasie mieliśmy skonfigurowane większość urządzeń elektrycznych. Z każdą chwilą "lista nastawów i ustawień" zwiększała się o kolejne pozycje.
1. Oświetlenie wnętrza + farelka na drugim poziomie ogrzewania = obciążenie dopuszczalne.
2. Farelka + czajnik = przeciążenie i brak zasilania.
3. Suszarka do włosów (wiadomo czyja własność) i ładowarka do telefonu komórkowego pracowały stabilnie, ale już używanie "górnego" światła podczas suszenia równało się ponownej wycieczce za domek w celu włączenia bezpieczników.
Po godzinie eksperymentów laboratorium doświadczalne opracowało Zestawienie Funkcjonowania Urządzeń Wysokiego i Średniego Napięcia w Warunkach Urągających. Dokument ratyfikowaliśmy własnymi podpisami, a następnie płynnie przeszliśmy do kolejnego punktu spotkania, jakim było uroczyste suszenie przemoczonych na deszczu kurtek i spodni. Niestety porządek uroczystości zakłóciła kolejna, niespodziewana awaria prądu.
Wytężając wzrok błyskawicznie przeanalizowałem wszystkie parametry z naszego Zestawienia.
- Co jest do jasnej cholery?! Przecież mieścimy się w normie poboru. Uruchomiliśmy tylko farelkę więc skąd ta awaria?!!?
Ptaszyna wychyliła głowę poza drzwi naszego domku.
- Ktoś włączył światło w kiblu... - wykrzyknęła odkrywczo - znaczy się w toalecie... dwa budynki dalej!
- Jezuniu... - pomyślałem zrezygnowany - ...czyli wszelkie konfiguracje możemy sobie wsadzić... na tym ośrodku prąd jest jak NOKIA - connecting people!*
Zgrabnym ruchem długopisu przekreśliłem nasz dokument, a na nowej kartce papieru napisałem:
LISTA DYŻURÓW PRZY KORKACH (bezpiecznikach)
Z owej listy wynikało jasno, że w przypadku Dokument powtórnie ratyfikowaliśmy i na tym sprawa bezpieczeństwa energetycznego została zamknięta.
W obliczu ponownej bezczynności i nudy oraz przerw w dostawach energii elektrycznej (światło w "kiblu" i te sprawy), udaliśmy się na oglądanie wewnętrznych stron własnych powiek. Kołysani deszczem i śpiewem wyznawców, usnęliśmy owinięci w śpiwory niczym "małe", brzydkie kokony, które niebawem zmienią się w piękne motyle, by wreszcie wyfrunąć za bramy tego ośrodka dla "wierzących inaczej".
* * *
Miałem cudny sen, w którym była już niedziela i wracaliśmy do domu, do firmy i naszych "normalnych" pacjentów. Nawet do mojego "normalnego" szefa tęskniłem w tym śnie błogim i spokojnym.Z majaczeń wyrwał mnie odgłos pukania.
- Dzień dobry. - W drzwiach stała trójka ludzi. Starszy pan i dwie kobiety ubrane z "lekka" na hinduską modłę.
- Nazywam się Włodzimierz Natchniony** i jestem tu szefem.
- Dzień dobry... - wyjąkała Ptaszyna - Proszę wejść. Nie stójcie państwo na deszczu.
Trójka dziwnych gości z namaszczeniem zdjęła buty w progu i boso wmaszerowali do naszej rezydencji.
- To moja małżonka Nadzieja Natchniona, z domu Oświecona - przedstawiał panie nasz "nowy szef"
- ...i moja córka Ucieczka Grzesznych-Natchniona.
- Przyszliśmy sprawdzić czy macie wszystko, czy nic wam nie potrzeba? Mamy nadzieję, że już się u nas zadomowiliście... - ciepłym głosem spytała Nadzieja Natchniona z domu Oświecona
- I chcieliśmy też zaprosić was na śniadanie... - wtórowała mamie Ucieczka -...ale widzę, że jeszcze śpicie... - dokończyła z żalem.
- Tak... odsypiamy... - samotnie walczyła Ptaszyna (ja i SS przezornie ani drgnęliśmy pod naszymi śpiworami, udając kamienny sen) - ...Wiecie państwo jak to jest. Całą noc w karetce. Zmęczeni byliśmy...
- Ach czymże jest zmęczenie i sen wobec zbliżającej się wieczności! - Natchniony zagrzmiał tonem kaznodziei - Niebawem czeka nas koniec świata! Przebiegunowanie!! Katastrofa!!! - podnosił głos i machał palcem wskazującym - Ale nie wszyscy będą mogli wejść do czwartego wymiaru! Powiadam wam, że nie wszyscy tam wejdą!! Ten ośrodek jest jak Arka Noego, jak okręt podwodny w bezkresie utopii, jak czubek góry, którego nie zaleją wody końca naszych czasów! Na szczęście guru nas zbawi, natchnie nas! I was też... - palec Natchnionego wskazywał to na Ptaszynę, to znów na nasze łóżka. - Dla reszty nie ma nadziei, nie ma ucieczki dla grzesznych i nieoświeconych albowiem powiadam wam...
- Oj Władziu! Skończ już z tym końcem świata..! - przerwała zniecierpliwiona Nadzieja Natchniona z domu Oświecona
- Właśnie tato! Skończ! - włączyła się Ucieczka Grzesznych-Natchniona - A wy przyjdźcie na śniadanie jak już się panowie medycy obudzą... O ile jeszcze się nie obudzili przy tym pohukiwaniu taty - dodała podejrzliwie patrząc w stronę naszych pryczy.
Chwilę później cała trójka obuła się w progu i wyszła, zostawiając nas w stanie skrajnego osłupienia.
Za ścianą monotonny śpiew "o ma na sziwa jeee..." zmienił się w bardziej znane "hare kriszna hare rama...", by po kilku minutach przerodzić się w... "pan jest pasterzem mooooim, niczego mi nie braaaknieee..."
I ta zmienność repertuaru, niczym wokalno-religijny obuch, sprowadziła nas ostatecznie do stanu mentalnej nieprzytomności.
W umysłowej drętwocie i teologicznym skostnieniu, pora śniadania minęła bezpowrotnie... Trwaliśmy tak, w głodnym bezruchu...
CIĄG DALSZY NASTĄPI
------------------------
* Post nie jest sponsorowany przez Nokię [...ale jeszcze może być... jestem gotów na negocjacje cenowe ;P ]
** Personalia oczywiście fikcyjne [ ...jak i połowa tego "sprawozdania" ;) ]