poniedziałek, 19 grudnia 2011

Zdolne bestie

- Ma pan bardzo dobre referencje... - Rzekł mój przyszły quasi-szef, przeglądając dokumenty podczas quasi-rozmowy o pracę. Po tym stwierdzeniu jął roztaczać przede mną urok pracy w quasi-jego stacji pogotowia.
- Wie pan... - czarował werbalnie - ...nowiutkie karetki, najnowszy sprzęt medyczny, lansiarskie ciuchy ratownicze, kamizelki taktyczne dla każdego... Nic tylko pracować!
- Hmm... - mruknąłem powściągliwie i zmrużyłem powieki w oczekiwaniu na obowiązkowy i nieunikniony w takich sytuacjach "haczyk".
Tymczasem quasi-szef rozpędzał się coraz mocniej. Jego rozemocjonowany głos oscylował już w górnych rejestrach podniecenia graniczącego niemal z orgazmem, gdy nagle mlasnął językiem, chrząknął i zawiesił się na trzy sekundy.
- Jest tylko taka jedna sprawa... - ściszył głos i spojrzał na mnie z lekkim zakłopotaniem.
- Aha... Tu cie mam! - pomyślałem czując jak przysłowiowy haczyk wbija się w mój kark
- Wie pan... Będzie pan jeździł w zespole z kobietą! Przynajmniej na jakiś czas... - wypalił i spojrzał na mnie badawczo.
- Nie mam nic przeciwko... - odrzekłem dyplomatycznie i dodałem z uśmiechem - ...Trzecia para rąk zawsze się do pracy przyda.
- Ależ nie... - mój rozmówca zatrzepotał dłońmi nad biurkiem - Będzie pan jeździł w zespole dwuosobowym, z kobietą... i to ona będzie prowadzić karetkę.
Zerknąłem podejrzliwie na pseudo-szefa i ze ściśniętych grozą ust wyrwał się mój zduszony głos
- Przepraszam, to żart jest, czy jakiś rodzaj testu?
- Nie, nie... - kierownicze dłonie znów przeganiały niewidzialne muchy nad blatem - Naprawdę ma pan kierowcę-kobietę. To młoda ratowniczka, ale doskonale zna teren! Na mechanice pojazdów też się rozumie... W każdym razie szybko się uczy! Wie pan... - kierownik ponownie ściszył głos i pochylił się tajemniczo w moją stronę -...One teraz zdolne bestie są..!
- HAHAHA! - mój nieopanowany, gromki śmiech uderzył quasi-szefa prosto w nachyloną twarz.
- Pana to bawi? - wyjąkał jakby przestraszony i zgorszony moim zachowaniem. A tymczasem ja przebywałem już we własnym świecie i ryłem ze śmiechu do zakurzonych wspomnień o kobiecie, która techniki szybko się uczyła.
* * *
Było to jeszcze za dobrych, harcerskich czasów. Razem z moją nieodżałowaną grupą ratowników-wolontariuszy zabezpieczaliśmy medycznie dużą imprezę o charakterze masowym.
Kupa namiotów, kupa ludzi, kupa błota (bo ciągle lało)... Taki harcerski Przystanek Woodstock ;)
Pośrodku tej "kupy" stał blaszany hangar, a w nim nasz punkt medyczny. W promieniu paru kilometrów było to jedyne miejsce, w którym na głowę nie lały się strugi wody, nie wiał wiatr i osiągalny był cud elektryczności.
Nic więc dziwnego, że ów hangar ze zwykłego blaszaka szybko awansował do rangi centrum kulturalno-oświatowego. To właśnie u nas krzyżowały się drogi wielu harcerzy, którzy przychodzili by zasięgnąć porady medycznej, zagotować wodę w luksusowym czajniku elektrycznym, wysuszyć łachy, podładować telefony lub najzwyczajniej w świecie poplotkować.
Już trzeciego dnia, nasz "skromny" punkt medyczny, swoją obecnością zaszczyciła Szefowa wszystkich harcerskich ratowników... Dla niepoznaki nazwijmy Ją... Kasią ;)
Kasia, wówczas dwudziestoparoletnia kobietka z ujmującym uśmiechem i anielską wręcz dobrocią, była ulubienicą wszelkich harcerskich środowisk, a zwłaszcza tych z krzyżem paramedycznym w tle.
Krótka wizytacja przebiegła w bardzo przyjaznej atmosferze i chwilę później Szefowa, z całą ratowniczą ferajną, siedziała nad parującymi kubkami malinowej herbaty.
Ploteczki, konwenanse, wzajemne ochy i achy...
- A wiecie..? - Szefowa zagaiła nowy temat - ...Przyjechałam tu do was z moją przyjaciółką jej nowym samochodem.
- Ooooo... - zdziwiły się uprzejmie harcerskie buźki.
- Tak. Jestem z niej bardzo dumna. Wczoraj całkiem same go znalazłyśmy i ona go kupiła. Bez pomocy facetów.
- Ooo... - ponownie rozległ się jęk podziwu.
- A jaki to samochód? - wyrwało się któremuś szelmie.
- No wiecie... - zakłopotała się Kasia - ...taki ładny, bordowy!
- Ha ha ha! - męska część ratowniczej braci zaniosła się śmiechem, a tymczasem Szefowa przystroiła twarz wstydliwym odcieniem purpury.
- No co? No co..? - pytała wodząc po nas niepewnym wzrokiem.
Wyjaśniliśmy szybko sympatycznej Kasi, że ważna jest marka samochodu, model i rocznik, pojemność silnika oraz inne techniczne informacje.
Bidulka była wyraźnie zdruzgotana.

Na drugi dzień pełniliśmy kolejny ratowniczy dyżur, gdy do hangaru weszła Szefowa.
- Chłopaki... - zakrzyknęła radośnie - Jedziemy z koleżanką do miasteczka. Macie może pożyczyć ładowarkę samochodową do telefonu komórkowego?
- Kasiu... - ratownik Krzysztof uśmiechnął się z politowaniem i zapytał precyzyjnie -...ale do jakiego modelu?
Słysząc te słowa, Szefowa Kasia odważnie uniosła czoło i z dumną miną wypaliła
- Do Nissana jeden-sześć TDI!
- HA HA HA, hie hie hie, hu hu hu... - męska część ratowników turlała się po ziemi ściskając rechoczące brzuchy.
* * *
- HAHAHA...
- Przepraszam, pana to bawi? - ponowił pytanie quasi-szef
- Hmm... Ależ nie... - groźna mina kierownika sprowadziła mnie z powrotem na ziemię - Ma pan rację... - wycierałem załzawione śmiechem oczy - ...to naprawdę zdolne bestie są!

25 komentarzy:

Szwedka pisze...

Łał, nie wiedziałam, że byłeś harcerzem :)

cre(w)master pisze...

Zapraszam do zakładki "Z życia Druha Boruha" :)

Kudlata pisze...

jako kobieta inzynier i part time single mother zglaszam protest :)

Anonimowy pisze...

a ja jako kobieta ratownik zgłaszam jeszcze większy protest :)

Green pisze...

:) zadowolonam, że Ci się układa!

Gratuluję!

Właśnie mi się przypomniało, jak koledze opowiadałam na gg, że przefarbowałam włosy:
- To jak teraz wyglądasz, wyślesz mi zdjęcie?
- Ahaha - poczekaj tylko włączę bluta w komórce....

Kolega zabił mnie śmiechem...30 km ode mnie od domu ;p

Jaskółka pisze...

No fajnie, że jesteś i humor Ci dopisuje. Jako kobieta, która sama naprawiała samochodzik- dołączam się do protestu :)

Anonimowy pisze...

u mnie w stacji jest parę kibitek które całkiem dobrze radzą sobie za kierownicą....

Szaman Galicyjski pisze...

Ja tam protestować nie będę, ale...
Mieszkam w kraju, w którym za taką scenkę, jaką odbyłeś z quasi-szefem..., nie, nie było by takiej scenki. Tu takie zachowanie podpada pod typ "bardzo brzydkie i niegrzeczne" nawet jeśli to tylko dwóch panów rozmawia w ciszy gabinetu. Szef, który kwestionuje umiejętności swojej pracownicy, "bo to kobieta", musiałby być faktycznie "quasi". A przyszły pracownik, który podchwytuje temat, byłby tylko "przyszłym" pracownikiem. Ze wskazaniem na "niedoszły".
Nie jeździłem tu pogotowiem poza transportami, ale połowa tutejszych kierowców-ratowników to kobiety. Kiedy skradziono mi coś z samochodu (NB Polacy), dowódcą radiowozu na miejscu zdarzenia była policjantka.
Słusznie zebrałeś tyle protestów, Crew.

cre(w)master pisze...

Drogie Panie: W zasadzie nie wiem dokładnie czego dotyczy Wasz protest, żywię jednak głęboką nadzieję, że jest on utrzymany w równie żartobliwym i niepoważnym tonie, jak cała opowiastka.

Szamanie: Nie chciałbym tu rozwijać dyskusji na temat kolorytu i kultury krajów, w których żyjemy. Jest jak jest. Mój quasi-szef jest niestety nadal moim szefem, a jego "bardzo brzydkie" podejście do kobiet-ratowników jest ostatnim na liście grzechów jakie popełnił.
Moje stanowisko na temat kobiet w podstawowych zespołach ratownictwa medycznego jest od dawna znane wszystkim uważnym czytelnikom bloga. Nikomu swoich opinii nie narzucam. Zgodnie pracuję z wieloma bardzo dobrymi ratowniczkami. Wszystkim serdecznie współczuję, że muszą tę pracę wykonywać. Gdybym mógł popracować w bardziej cywilizowanych warunkach, z chęcią zrewidowałbym swoje poglądy. A na razie... mieszkam w Polsce.

jawron pisze...

Ja jako niekobieta protestu nie zgłaszam, zgłaszając obostrzenia, iż tyczy się to kobiet niektórych i (oczywiście ;) ) nielicznych ;)

(brak protestu opieram na niezliczonych przypadkach bycia wezwanym przez płeć piękniejszą do awarii powodującej koniec świata, której naprawienie wymagało naciśnięcia jednego guzika ;))

Jaskółka pisze...

Mnie do protestu skłoniło to jedno zdanie: "Zerknąłem podejrzliwie na pseudo-szefa i ze ściśniętych grozą ust wyrwał się mój zduszony głos
- Przepraszam, to żart jest, czy jakiś rodzaj testu?" A poza tym , jak zawsze, ubawiłam się porządnie :)

Anonimowy pisze...

Ja jako kobieta-inżynier przyłączam się do protestu. Kobiety też potrafią nieźle jeździć samochodami, kończą politechniki, mogą być mechanikami, a jednocześnie prezentować spora siłę fizyczną. Może akurat na taką trafisz? Nie uprzedzaj się, nim ja poznasz.

Ale fakt, można trafić i na typową "dziunię", rodem z "Legally blonde".

A samochód ma być p[przede wszystkim ładny ;) Ale ja nie jestem kierowcą ;)

Ni

Maria pisze...

Oczywiście, że samochód ma być ładny:)
Za zarobione pieniądze człowiek robi sobie przyjemność, a innym z wrażenia mają szczęki opaść(uff, coraz trudniej o ten efekt).
Jak wybierzemy taki co oczy cieszy, dopiero zaglądamy pod maskę i dobieramy parametry.
Co to za sztuka cieszyć się jakimiś ciepłymi kluchami w postaci np. volkswagen

Nie oszukujmy się. Specjaliści są po to, aby z ich usług korzystać.

Ileś lat temu w radio rozważano, czy kobieta potrafi jeździć równie dobrze jak mężczyzna?
Dziś chyba nikomu takie pytanie nie przyjdzie do głowy.

Siłą kobiet jest to, że wszelkie uprzedzenia potrafią obrócić na swoją korzyść.

Podpisano
kolejny inżynier:)

Maria pisze...

Czyta się jak zwykle, świetnie:)

cre(w)master pisze...

Można by pomyśleć, że same inżynierki tego bloga czytają :) albo tylko inżynierki protestują...

Muszę się nauczyć lepiej wyrażać swoje myśli i uczucia. No i chyba machnę posta ze sprostowaniem - specjalnie dla kobiet inżynierów :P

Anonimowy pisze...

no chłopie a już Cię polubiłam :(:(

Szamanka

cre(w)master pisze...

A teraz już nie lubisz? Nie histeryzuj :)

Anonimowy pisze...

Ej! ludzie! A zwłaszcza drogie Panie... O co się oburzacie? Albo tekst czytacie bez zrozumienia, albo jakieś kompleksy przez Was przemawiają. Sama jestem kobietą a uśmiałam się do łez. WYLUZUJCIE! :) Uczepiliście się wstępu... dlatego polecam raz jeszcze przeczytać całość! :P

BTW... Polecam obejrzeć "Testosteron" :)

Świeżynka :)

Maria pisze...

No to machaj

Bez sprostowań

Każda z nas wybierze sobie co zechce z tekstu i tak będziemy Cię postrzegać

Bój się!

P.S.
Mam nadzieję, że zbytnio strachliwy nie jesteś:)

Anonimowy pisze...

No ok, nie histeryzuje, ale na co dzień do moich pacjentów jadę autkiem jako kierowca i czasami na kogutkach zasuwam i jakoś tak mi całkiem nieźle to wychodzi już od ... lat. Ale w obliczu tych świąt Ci wybaczam i będę dalej Cię lubić :):) Zdrowych, pogodnych i SPOKOJNYCH Świąt !!!! SZAMANKA

Jaskółka pisze...

śnieżynko- doczytaj każdy protest babski do końca (ze zrozumieniem)
Wszystkim ratownikom życzę spokojnych, bardzo spokojnych, bez wyjazdów, Świat i jak najmniej wezwań w Nowym Roku. A poza tym dużo zdrowia i uśmiechów :)))A wszystkim komentującym pomyślności i super lektury na blogach :)

Anonimowy pisze...

uwielbiam czytać Twojego bloga-proszę o więcej-pielęgniarka:)

Anonimowy pisze...

Ja tam jestem inżynierką, ale się nie obraziłam :)
Pracuję w pokoju wielkości pół sali gimnastycznej, z samymi chłopami, młodszymi ode mnie.
Co oni o mnie myślą naprawdę to czuje moja intuicja ;), ale nieźle się czasem razem pośmiejemy z siebie nawzajem.
Poza tym uważam, że w pracy istnieje inny rodzaj płci "kolega/koleżanka Z PRACY". To ktoś taki jak świnka morska : nie świnka i nie morska, ale miłe stworzonko, chociaż gryzoń (?) :)

pozdrawiam po długiej nieobecności na blogu

zuza

Anonimowy pisze...

Czytam Twojego bloga jednym tchem, naprawdę masz bardzo specyficzny i porywający styl pisania, miło się spędza tu czas. A co do tego posta, hm... z przykrością muszę stwiedzić, że kobiet znających się na motoryzacji jest niewiele, ale dla pocieszenia dodam, ze mężczyznom równie ciężko przychodzi ogarnięcie danych samochodu i tego co mechanik zlecił naprawić. mimo młodego wieku (26 wiosenek) od siedmiu lat siedzę(prywatnie i zawodowo) po pachy, uszy a obecnie czubek mojej blond czupryny w tematach samochodowo-motocyklowych. Dla pokrzepienia płci pięknej podzielę się kilkoma kwiatkami, jakimi uraczyli mnie klienci (mężczyźni):
1. kiwaczka- klient chciał napinacz paska mikro
2. gęsia szyjka - elastyczny łącznik tłumika
3. pryćka- no wie pani takie auto z tyło się wozi piasek a z przodu ludzi :) chodziło o rodzaj nadwozia-platformę
4. Chcę to (część w ręku) do tego zielonego passata
5. Klient chciał wycieraczki-dostał. Po chwili namysłu stwierdził, że chce wycieraczki do nóg- dywaniki
6. Mechanik zamawiający lampę dzwoni z awanturą, że chciał lampę do przodu- dla niego żadna różnica między lampą a reflektorem
7. Klient chce kupić warchoły... po dłuższe dyskusji okazuje się, że potrzebuje wahacze do swojego auta
8. Gumiesie- są to wszystkie małe ciężkie do nazwania i sprecyzowania elementy, np. spinki, zatrzaski, zabezpieczeni, blaszki itd.
9. 2/3 panów nie wie jakie ma żarówki w reflektorach a i ich wymiana nastręcza równie dużych problemów (i nie mówię tu o nowych modelach samochodów do których bez komputera nie podchodź)
10. Pytania -a zamontuje mi to pani- są na porządku dziennym, jak również zdiwienie po odesłaniu klienta do warsztatu (żarówki, ramki tablic rejestracyjnych, pióra wycieraczek-ich montaż przewyższa niejednego Pana)
11. Pan, który chciał kupić mleczko koloryzujące do auta w kolorze delfinowatym, był rewelacyjny. Do dzisiaj się zastanawiam czy chciał odcień walenia czy bardziej delfina butlonosego :-] dostał szare mleczko.
Pozdrawia wszystkich zmotoryzowanych i tych, którzy wiedzą gdzie się leje paliwo do auta. Każdy z nas jest w czymś dobry każdy ma ukryte talent :)

Marylka55 pisze...

Bardzo fajny wpis ;) dobrze się czyta:)