poniedziałek, 14 października 2013

Dlaczego pacjent MUSI umrzeć..?

21 powodów, dla których pacjentka MUSI umrzeć!
Studium Jednego Przypadku.

1) Bo strażak jest ZAWSZE mądrzejszy od ratownika... i lepszy! W końcu cieszy się dużym zaufaniem społecznym. Na strażaku nawet mucha nie siada, taki jest mądry! Pewnie dlatego, zamiast delikatnie postawić wrak na kołach i skorzystać z otwartych i nieuszkodzonych drzwi, on przez dziesięć minut wybija przednią szybę, tnie słupki i robi łowickie wycinanki z dachu, by w końcu wyciągnąć zza kierownicy poharataną kobietę, "za łeb, za szyję".

2) Bo lekarz z karetki S ma farmerski instynkt zbieracza... Zbieracza i zarabiacza sałaty. Instynkt tak silny, że zabija najmniejsze przejawy rozsądku i zagłusza szept, który nieśmiało szemrze pod kopułą:
"Gościu odpuść sobie te dyżury. Nie umiesz, nie wiesz, nie chce ci się uczyć... Ty się do tego po prostu nie nadajesz..."

3) Bo "kierowca medycyny", ma problemy z alfabetem i nie rozumie, że litera C jest dopiero po A i B, że najpierw walczymy o odrobinę miejsca w drogach oddechowych, potem podłączymy respirator, a dopiero później będziemy z całej siły szarpać rękawy i nogawki w celu znalezienia żyły "dobrej na wenflon".

4) Bo najbliższy szpital... o przepraszam, najbliższa umieralnia, nie ma miejsca na OIOMie i informuje o tym zespół S, dźwięcznym głosem pani anestezjolożki, rozpływającym się po podjeździe dla karetek, korytarzach szpitalnych i okolicznym osiedlu.

5) Bo sama pacjentka złośliwie, na podjeździe postanawia zaprezentować asystolię, a po dziesięciu minutach resuscytacji, jeszcze bardziej złośliwie łapie rytm z tętnem. Tym samym, zmuszając personel burdelu zwanego Izbą Przyjęć do otwarcia drzwi i wpuszczenia zespołu S.

6) Bo lekarz dyżurny Izby Przyjęć jest młodszy i mniej doświadczony od przyszłorocznych przebiśniegów i pracuje tu za karę.

7) Bo sprowadzony na pomoc, starszy i bardziej doświadczony kolega lekarza dyżurnego, zamiast zająć się badaniem i ratowaniem pacjentki, swoją cenną energię skupia na zadawaniu filozoficznych pytań w stylu: "Dlaczego właśnie do nas ją przywieźliście i dlaczego bez koca termicznego?!?"

8) Bo założenie kolejnego dostępu donaczyniowego w Izbie Przyjęć rozbija się o brak stazy.

9) Bo konsylium lekarskie stwierdza, że pierwszą czynnością po udanej resuscytacji pacjentki urazowej musi być cewnikowanie pęcherza.

10) Bo pielęgniarki, odkrywszy silne krwawienie z dróg rodnych pacjentki, koniecznie muszą nałożyć jej pampersa, tym samym wyginając (wciąż niezbadane) nogi, miednicę i tułów we wszystkich możliwych kierunkach.

11) Bo nikt nie wie, gdzie jest kabel do kardiomonitora.

12) Bo drzwi pracowni tomografii są zamknięte na głucho, a technik otwiera je po siedmiu minutach walenia pięściami, trzech telefonach i dwudziestu trzech wiąchach bluzgów

13) Bo rozpięcie pasów zabezpieczających i przeniesienie dogorywającej już (lecz wciąż uparcie żywej) pacjentki na leżankę tomografu, jest czynnością przekraczającą zdolność pojmowania zespołu lekarzy i pielęgniarek. Czynnością, którą trzeba powtarzać trzykrotnie, bo: "Ona ciągle krzywo leży"

14) Bo nikt nie przewidział, że leżanka tomografu przesuwa się w osi poziomej, a w związku z tym, stojak z respiratorem może się przewrócić.

15) Bo jedyną reakcją pani anestezjolożki na zapis monitora wskazujący akcję serca 20/min są słowa: "Zadzwońcie po księdza" i "No musimy dokończyć tomografię".

16) Bo łańcuszki, klamerki i inne złośliwie umieszczone na pacjentce metalowe ozdoby świecą się tak, że: "w tym tomografie g...o widać!"

17) Bo nikt nie wie, gdzie w pracowni tomografii są ampułki z adrenaliną, a tych z Izby Przyjęć nikt nie zabrał...

18) ...bo po co?

19) Bo przez około godzinę od przywiezienia pacjentki do szpitala, nikt nie wpada na to, aby zmierzyć jej ciśnienie, a w ciągu bez mała trzydziestominutowych prób wykonania tomografii, nikt nie sprawdza tętna. Za to wszyscy zachwycają się zapisem elektrycznej czynności serca pozbawionej odpowiedzi hemodynamicznej.

20) Bo trzeci ratownik z karetki S, patrzy na to wszystko i zaciskając coraz mocniej pięści, zastanawia się, czy obserwowane zdarzenia są jawą, czy też sennym koszmarem... Ma ochotę komuś zdrowo przypie.dolić, nie robi tego jednak, tym samym potwierdzając swe konformistyczne nastawienie do otaczającej go rzeczywistości.

21) Bo wszystkie powyższe przyczyny są mało istotne i bledną wobec arcy-filozoficznej tezy wygłoszonej w głębokiej zadumie przez lekarza systemu: "Po prostu miała kobiecina pecha..."

* * *
Faktycznie, miała pecha, że wpadła we wszystkie trybiki machiny, którą w diabelskim chichocie ironii nazwano Państwowe Ratownictwo Medyczne, że spotkała na swej ostatniej drodze nas, wszystkich razem i każdego z osobna.
A my, cóż... ciężką pracą zarobiliśmy kolejne pieniążki na "kawałek chleba", czy tam "kawałek kabrioleta" i wzruszając ramionami, poszliśmy do swoich spraw. Pójdę i ja... muszę włożyć palce, głęboko we własne gardło.

Coraz trudniej jest mi tę robotę znieść :( Z każdym, kolejnym dyżurem zmuszony jestem wkładać palce w gardziel, głębiej i głębiej. A to bardzo niebezpieczne... grozi odwodnieniem.
Ale co tam... Lepiej pooglądajmy serial o lekarzach Leśnej Góry, porozmawiajmy o matce Madzi, pokrzyczmy o kolejnych przyczynach katastrofy smoleńskiej. Póki jeszcze mamy siłę krzyczeć.
Ci, którzy przez dwie godziny umierają w zaciszu prawdziwych, szpitalnych salek, zazwyczaj nie krzyczą. Nie musimy ich oglądać ani słuchać.

--------------------
Oświadczam, że opisane powyżej studium jest w całości wytworem mojej chorej, skrzywionej zawodowo wyobraźni. Wszelkie podobieństwa do prawdziwych osób i zdarzeń są absolutnie przypadkowe. Nie zwykłem opisywać realnych sytuacji... w końcu jestem konformistą.