poniedziałek, 11 lutego 2013

Opowieść zakodowana

W hermetycznym światku medycznym istnieje pewna księga zaklęć i magii tajemnej, zwana Międzynarodową Klasyfikacją Chorób ICD-10.
Zapisane są w niej, w postaci kodów, niemal wszystkie choróbska i patologie, jakie człowiek zdołał odkryć, nazwać i sklasyfikować.
Czemu w formie kodów i po co? Nie mam pojęcia. Pewnie po to, aby taki ratownik jak ja musiał się męczyć za każdym razem wypełniając papiery ;)
Faktem jest, że Enigma (niemiecka maszyna szyfrująca z czasów drugiej wojny światowej), to przy ICD-10 mały pikuś i dziecinada. Nasza Księga Kodów jest nie do złamania!
Za jej pomocą, w sposób supertajny, można opisać, co trapi przeciętnego Kowalskiego lub... przy odrobinie alkoholu, można również pokusić się o napisanie fabularnej historyjki, która mogłaby brzmieć np. tak:

- Praca ratownika medycznego może być czasem Z56.5. - pomyślał Crew odwracając się na służbowym wyrku z boku na bok. Z całą pewnością Z56.3 wywoływały u niego chroniczne G47, w związku z czym, biedaczysko od trzech godzin usiłował zasnąć, wykonując rozpaczliwy G24.5.

Prawda, że brzmi super tajemniczo? I jakoś tak mądrzej... :)
Poniżej, tylko dla wytrwałych, cała historia opisana kodami (z rozwinięciem kodu w nawiasie, dla łatwiejszego czytania).

WSZYSTKIE KODY UŻYTE W OPOWIEŚCI SĄ AUTENTYCZNE I ZGODNE Z ICD-10, a sama opowieść "jak zwykle" zmyślona. Kto nie wierzy, niechaj sprawdzi :)

* * *
- Praca ratownika medycznego może być czasem Z56.5 (nieprzyjemna praca). - pomyślał Crew odwracając się na służbowym wyrku z boku na bok. Z całą pewnością Z56.3 (stresowe warunki pracy) wywoływały u niego chroniczne G47 (zaburzenia snu), w związku z czym, biedaczysko od trzech godzin usiłował zasnąć, wykonując rozpaczliwy G24.5 (kurcz powiek).
- F95 (tiki), F95 (tiki), F95 (tiki) - sekundnik naręcznego zegarka tikał natrętnie, odpędzając R40.0 (senność) i F05.0 (majaczenie bez otępienia).
- No jasna A00 (cholera)! Nie usnę. - pomyślał poirytowany i czując upierdliwe R20.2 (mrowienie) w pośladkach, po raz nie wiadomo już który, wykonał K56.2 (skręt jelita), D73.5 (skręt śledziony) i skręt reszty ciała w sprawnym obrocie "na drugi boczek".
- A w sumie mogło być gorzej... - dumał patrząc na ledwie majaczące w mroku puste łóżko kolegi z zespołu, u którego F43 (ostra reakcja na stres) manifestowała się jako uporczywa i niezwykle gwałtowna K59.1 (biegunka czynnościowa).
- Dwanaście godzin w kiblu... Żeby on tam E41 (wyniszczenie z niedożywienia) nie dostał... - pomyślał Crew i ryzykując S03.0 (zwichnięcie żuchwy) ziewnął przeraźliwie.
- Spać... spać... spać...
- F95 (tiki), F95 (tiki), F95 (tiki)... - dźwięki zegarka stopniowo zlewały się w kojący szum, wywołując z wolna H02.4 (opadnięcie powieki), najpierw lewej... potem prawej...
- DRRRRYYYŃŃŃŃ!!!!!! - ryk służbowego pagera poderwał drzemiącego ratownika na równe nogi
- Noż ku... M54.3 (rwa kulszowa) mać! - Crew zaklął szpetnie, gdy potknięcie o własne, niedbale porzucone obuwie spowodowało T00.8 (powierzchowne urazy obejmujące inne kombinacje okolic ciała). Czując jak ogarnia go A82 (wścieklizna) wypadł na korytarz, gdzie już czekała na niego dyspozytorka B06 (Różyczka).

B06 (Różyczka) była kobietą, którą cechowała R46.1 (dziwaczna powierzchowność osobista) pomieszana z R46.7 (gadatliwość i szczególne okoliczności utrudniające kontakt).
Jej największe życiowe R45.2 (zmartwienie) stanowiły L81.2 (piegi) oraz L81.3 (plamy o zabarwieniu kawy z mlekiem), regularnie znaczące jej niegdyś biały, służbowy fartuszek. W obliczu tych problemów, odbieranie telefonów i wysyłanie karetek było jedynie nieistotnym tłem, które dyspozytorka B06 (Różyczka) z całych sił R32 (nietrzymanie moczu).
Nic więc dziwnego, że większość ratowników nie znosiła dyżurów z dyspozytorką B06 (Różyczka) i na samą myśl o wspólnych dwunastu godzinach, wszyscy jak jeden mąż chcieli popełnić X81.0 (zamierzone samouszkodzenie przez wskoczenie lub położenie się przed ruchomy przedmiot).
W tej chwili, stojąc tuż przed dyspozytorką, Crew zaczynał żałować, że tego X81.0 nie popełnił.
- No co się tak krzywi i odsuwa jakbym ja jaki A30 (trąd) miała?!? - wrzasnęła oburzona B06 (Różyczka) i złapała się w B02 (półpasiec).
- Wyjazd macie, wyjazd macie, macie wyjazd..! - powtarzała jak najęta, demonstrując dyspozytorski F44.3 (trans i opętanie).
Ratownik wiedział, że ten F30 (epizod maniakalny) można przerwać tylko poprzez T71 (duszenie), ale nie chcąc narażać się na T63 (toksyczny efekt kontaktu z jadowitymi zwierzętami), a w szczególności na T63.0 (jad żmiji), opanował swą R45.0 (nerwowość) i udając F03 (otępienie bliżej nieokreślone) zbierał się do wyjścia.
- Ha ha ha... - szydziła dyspozytorka, a jej E65 (otyłość miejscowa /poduszeczki tłuszczowe/) trzęsły się od śmiechu.
- Jedziecie na sam koniec powiatu i to do Y91 (objawy działania alkoholu w zależności od stężenia)! Będziecie się męczyć z pijakiem pół nocy!
Crew nie odpowiadał na te prymitywne zaczepki. Stojąc w drzwiach skierował w stronę B06 (Różyczka) ponure spojrzenie i pomyślał:
- B26 (świnka).
Chciał jej jeszcze pokazać środkowy M65.3 (palec zatrzaskujący), ale ze względu na M24.6 (zesztywnienie stawu) odpuścił i pokazał jedynie D10.1 (język).
* * *
Na dworze panowała B54 (zimnica) i H26.9 (zaćma, nie określona), że oko wykol. Karetka mknęła po drodze, na spotkanie przeznaczeniu.
- Chryste Panie... - jęczał kierowca wywołując ręczne K62.4 (zaciśnięcie zwieracza) - ... chyba nie dojadę.
- Nie bądź B08.1 (mięczak zakaźny) - Crew mruknął kilka dodających otuchy słów i dokończył - Już jesteśmy na miejscu.
* * *
Barak, do którego weszli ratownicy przedstawiał, mówiąc delikatnie, Z59.1 (złe warunki mieszkaniowe)
- O matko... Syf, A53.9 (kiła, nie określona) i mogiła. - pomyślał Crew grzęznąc po kostki w starych szmatach i zbutwiałych gazetach.
- Halo! Jest tu kto?!
Gdzieś z wnętrza pomieszczenia dobiegało R06.2 (sapanie). Błysk latarki wyłowił z mroku szczegóły scenerii, rozjaśniając przyczynę wezwania. Na środku pokoju, między swoimi "skarbami" leżał dobrze ratownikom znany Antek A22 (Wąglik).

Antek regularnie podejmujący X65.0 (zamierzone zatrucie przez narażenie na alkohol) był częstym bywalcem lokalnych szpitali. U pracowników pogotowia miał również wirtualną, platynową kartę stałego pacjenta, uprawniającą go do gratisowych przejazdów kuszetką P, na terenie całego powiatu.
W ramach pakietu pan A22 (Wąglik), jako jeden z niewielu, mógł podczas podróży zgłaszać F34 (uporczywe zaburzenia nastroju) oraz G44 (inne zespoły bólu głowy).
Znana wszystkim medykom, smutna historia Antka sięgała dawnych lat, kiedy to wystawiając się na T73.1 (skutki pragnienia), pod Z63.3 (nieobecność członka rodziny), czyli żony, podjął on Z31 (postępowanie prokreacyjne) z listonoszką Haliną. Pewnie by mu się to E51.1 (beri-beri) upiekło, gdyby ich żona nie przyłapała w trakcie hmm... "lizania znaczków i bicia stempli". Owo T74.2 (nadużycie seksualne) pociągnęło za sobą Z63.5 (rozbicie rodziny przez separację i rozwód). Ponadto T98.0 (następstwa skutków wniknięcia ciała obcego przez naturalny otwór ciała) pani listonosz, spowodowały Z64.0 (problemy związane z niechcianą ciążą) i nieuchronny obowiązek alimentacyjny na rzecz Haliny und jej dzieciny.
Z59.6 (niski dochód) oraz Z63.7 (inne stresy życiowe dotykające rodzinę i gospodarstwo domowe) nieustannie wywoływały Z59.2 (niezgoda z sąsiadami, lokatorami i współwłaścicielami) a w konsekwencji Z60.2 (samotność). Właśnie dlatego Antek stosował Z72.1 (używanie alkoholu). Można by nawet rzec, że ordynarnie chlał wszystko, co mu wpadło pod rękę i poniewierało. Wódkę, wino, piwo, i T51.8 (inne alkohole), a nawet T51.9 (alkohol, nie określony) w postaci chemii gospodarczej i przemysłowo-motoryzacyjnej.

Crew zbliżył się do Antka, leżącego w pozie słuchacza płyt chodnikowych.
- Halo, panie A22 (Wąglik)! Wstajemy, raz, dwa!
Antoś mało perfekcyjnie usiłował prezentować R51 (drgawki), ale swym udawactwem nie był w stanie zwieść wyćwiczonych w boju ratowników.
- Znów symuluje... - westchnął kierowca, nadal ściskając poślady, a głośno dodał - Idę po rurę intubacyjną, bo się nam chłop udusi!
Na dźwięk słowa "intubacja", Antek natychmiast przestał się trząść i wykazując H53.1 (subiektywne zaburzenia widzenia), a także F80.0 (specyficzne zaburzenia artykulacji) oraz F80.1 (zaburzenie ekspresji mowy), wyseplenił
- Pannnnofffie do mnnnie? We szterechch?!
- Nie wygłupiaj się pan! - Crew próbował podnieść pijanego, naruszając jego tzw. przestrzeń intymną.  Czując ciężki, R19.6 (cuchnący oddech), ratownik natychmiast pożałował nieroztropnej decyzji o zbliżeniu.
A22 (Wąglik) najwyraźniej słyszał o T55 (toksyczny efekt mydeł i detergentów), gdyż całym swym jestestwem przedstawiał R.46.0 (bardzo niski poziom higieny osobistej). Szczególnie przykre dla ratowników były: R61.1 (nadmierne pocenie uogólnione), B88 (inne inwazje pasożytnicze) oraz widoczny na spodniach, w okolicy rozporka T70.4 (skutek działania płynów pod wysokim ciśnieniem).
- Po coś nas pan wezwał? - kierowca, nie wytrzymując naporu "aromatów", odstąpił na dwa kroki, usiłując z bezpiecznej odległości sporządzić wywiad.
- Pannofie, ratujjcie... - wycharczał Antek i dramatycznym gestem wskazał na rozbitą flaszkę po samogonie.
Niewątpliwie ta nagła i E86 (nadmierna utrata płynów) wyskokowych, spowodowała u niego R45.7 (stan szoku emocjonalnego i stres)
- No stłukła się... - Crew sucho skomentował te H43 (zaburzenia ciała szklistego) i przesuwając butem smętne resztki butli, dodał
- Przykro nam. Nic się nie da zrobić.
Wzburzona twarz Antosia naprzemiennie przedstawiała R23.1 (bladość) i R23.2 (zaczerwienienie).
- Trochchche szszassunku, dla hutnictwa szkła, ku... M54.3 (rwa kulszowa) twoja mać!
Antkowe R40.1 (osłupienie) oraz H05.2 (stany z wytrzeszczem) stopniowo ustępowały, a na ich miejscu pojawiły się R45.5 (wrogość), a także R45.6 (przemoc fizyczna).
- Szszłowiek ma R68.2 (suchość w ustach, nie określona) i T73.1 (skutki pragnienia), a ty bedzieszsz jego ostatni łyczek butem kopać?!
To mówiąc A22 (Wąglik), ołowianym elementem biurkowej nogi w stylu roko-koko, usiłował, stojącemu tuż obok ratownikowi, wyrównać E61.1 (niedobór żelaza).
Jedynie nabyta po starym złamaniu M21.7 (nierówna długość kończyn) pacjenta sprawiła, że ołowiany ciężarek w kształcie lwiej łapy, dosłownie o centymetry minął zaskoczoną twarz paramedyka. Niestety, w tym samym momencie łokieć pijanego Antosia usadowił się dokładnie w epicentrum ratowniczej fizjonomii, wywołując J34.2 (skrzywienie przegrody nosowej), R60.0 (obrzęk zlokalizowany) oraz G50.1 (bóle twarzy nietypowe)
- Ożżżż... Jak mogłem wykazać takie Q00.0 (bezmózgowie) - zdążył jedynie pomyśleć Crew, po czym jego system nerwowy dokonał instalacji programu R44.0 (halucynacje słuchowe) oraz najnowszej poprawki do wersji podstawowej R44.1 (halucynacje wzrokowe).
Niczym we mgle widział jak A22 (Wąglik) prezentuje F91.3 (zaburzenie opozycyjno-buntownicze) wobec wezwanych na miejsce policjantów. Tym właśnie zachowaniem nietrzeźwy pacjent naraził się na Y07.3 (nieprawidłowe traktowanie przez oficjalne władze) i w konsekwencji K00.0  (brak zębów).
Starszy posterunkowy Zbigniew Guma zwany przez kolegów z prewencji "Giętką Pałą", w swym raporcie napisał później:
"Dopiero zastosowana wobec nietrzeźwego Y35.3 (interwencja prawna z użyciem narzędzi twardych) spowodowała Z65.1 (uwięzienie i inne pozbawienie wolności)."

Tego jednak Crew już nie widział. Czując Y06 (zaniedbanie i porzucenie) oraz G51.3 (przewlekły skurcz połowy twarzy), pozwolił by otoczyła go swą opieką pani spokoju, ciemności i zapomnienia R55 (krótka utrata przytomności).

Praca ratownika medycznego może być czasem Z56.5 (nieprzyjemna praca)
Czyż nie? :)



------------------------------
P.S. Na 2014 lub 2015 rok zapowiadana jest nowa klasyfikacja chorób ICD-11. 
...żeby można było pisać jeszcze dłuższe opowieści ;)

czwartek, 7 lutego 2013

Krótki post o zabijaniu.

Noc nie chciała się skończyć. Ciemność wciąż otaczała miasto, gdy bardzo wczesnym rankiem wyjeżdżałem na kolejny dyżur. Na domiar złego, zima przypomniała sobie o swoich sezonowych obowiązkach i sypnęła obficie wielkimi płatami śniegu.
- Ale syf... - pomyślałem, patrząc na biało-szarą breję ledwie mieloną przez ciężko zapracowane na przedniej szybie wycieraczki.
- Żółwia jazda. W tym tempie może dotrę do stacji na styk... - nie zdążyłem dokończyć myśli.
Bardziej instynktownie, niż w oparciu o jakikolwiek świadomy bodziec, szarpnąłem kierownicą w prawo. Po lewej stronie auta, tuż obok mnie, coś się zakotłowało. Duża bryła srebrnego cienia przemknęła po lusterku, a pół sekundy później zobaczyłem światła samochodu tańczącego przed moją maską. Białe, czerwone, białe, czerwone, białe... Auto przestało się kręcić i stanęło w poprzek jezdni. Wszystko zamarło jakby zamrożone i tylko płatki śniegu zasypywały obraz rozmazywany dodatkowo smugą z wycieraczek.
Dopiero po chwili poczułem, że wciąż, z całej siły depczę pedał hamulca. Zwolniłem nacisk i włączyłem światła awaryjne z zamiarem podejścia do kierowcy, który o włos uniknął katastrofy.
Kiedy otwierałem drzwi, stojące przede mną auto ożyło nagle i z rykiem silnika skoczyło jak koń dźgnięty ostrogą.
- No cóż... Widać wszystko w normie. - Pomyślałem o kierowcy i jego szerokich normach zachowań na drodze. Tymczasem srebrny Ford, wstrzymywany ręcznym hamulcem wykonał pełny obrót i ruszył przed siebie, sypiąc mi w szyby zmrożoną kaszą z drogi. W błysku reflektorów zdążyłem tylko zobaczyć tylny zderzak i sporą naklejkę: "No Fear!"
Litery układały się w komunikat, jakby szydząc z moich obaw i poprzedniego przestrachu. Niema kpina nie trwała zbyt długo. Kilkanaście sekund później Ford zniknął w nocnej perspektywie drogi i kurtyny śniegu.

* * *
- Zespół "S" do wyjazdu - informował beznamiętny głos dyspozytorki.
- Wypadek na drodze krajowej, strażacy proszą o pomoc.
Pojechaliśmy.
W szarym świetle dnia, podmiejski świat wyglądał zupełnie inaczej niż kilka godzin wcześniej. Śnieg przestał padać. Biel przysypanych pól przecinała ciemna wstęga mokrej drogi, na której wyraźną plamą jaskrawiły się niebieskie błyski strażackich wozów. Tuż za nimi asfalt pokryty był całunem drobnych szczątków pojazdu, którego marki nie sposób było rozpoznać. Z daleka wyglądało to jakby ktoś czarny gorset szczodrze obsypał kryształkami swarovskiego. Błyskotki spływały po ciemnym podłożu drogi docierając aż do czerwonej plamy wsiąkającej w śnieg.
- Panie doktorze, tylko formalnie trzeba nam stwierdzić... - dowódca strażaków bezradnie rozłożył ręce i urwał zdanie wpół wypowiedziane. Bo i kończyć nie było po co.
Doktor poszedł poznać myśli kierowcy, rozbryzgane na brudnym śniegu, a moją uwagę przykuł jeden z większych kawałków jakie pozostały po niedawnym cudzie motoryzacji.
Nieznacznie ruszony butem plastik odkrył swoją tajemnicę.  
"No fe..." - tyle zostało z porannej kpiny.
- Znów się spotykamy... - pomyślałem zakrywając podeszwą fragment zderzaka - No fear, no brain, no life...