Polski nie ma. Warszawa i "okolice" należą do Królestwa Polskiego, które jest częścią Imperium Rosyjskiego. Raptem osiem lat wcześniej skończyło się powstanie listopadowe, po którym Car zacisnął mocniej Polakom pętlę na szyi i powiedział: "Żadnych marzeń panowie, żadnych marzeń".
Jest rok 1839. Za czterdzieści cztery lata, w Wiedniu powstanie pierwsze w Europie pogotowie ratunkowe, za pięćdziesiąt dwa lata pierwsze na byłych ziemiach polskich, w Krakowie.
Tymczasem w Warszawie jest ciepły, choć kapryśny czerwiec. Do wnętrza dostojnego gmachu, przez otwarte na oścież okna, wpada duszne powietrze. Spocony i czerwony jak burak Generał - Adjutant Szypow - Dyrektor Główny Prezydujący w Kommissyi Rządowej Spraw Wewnętrznych, Duchowych i Oświecenia Publicznego, ociera pot z czoła i własnoręcznie pisze jedno słowo: "Zatwierdzam", a następnie składa zamaszysty podpis na oryginale dokumentu o nazwie:
WIADOMOŚCI
o
RATOWANIU OSÓB
W STANIE POZORNEJ ŚMIERCI BĘDĄCYCH, ALBO NAGŁĄ UTRATĄ ŻYCIA ZAGROŻONYCH,
UŁOŻONE
W SPOSÓB DLA KAŻDEGO PRZYSTĘPNY
PRZEZ
RADĘ LEKARSKĄ
KRÓLESTWA POLSKIEGO
(Roztrząśnione i przyjęte na posiedzeniu ogólnem Kommissyi Rządowej Spraw Wewnętrznych, Duchowych i Oświecenia Publicznego).
W
WARSZAWIE
1839.
* * *
Niedawno w moje ręce wpadła właśnie ta książka. Jest ona prawdopodobnie jednym z pierwszych, napisanych w języku polskim podręczników udzielania pomocy w stanach nagłego zagrożenia życia, przeznaczonym dla pospolitych ludzi. Już po kilku minutach lektury, wyjaśniło mi się w głowie zagadnienie źródła tkwiących wciąż w polskim społeczeństwie zabobonów i przesądów "medycznych". Niemal wszystkie niedorzeczne pomysły na "ratowanie", jakie kiedykolwiek usłyszałem od słuchaczy na kursach, znalazły swe miejsce na kartach owej księgi. Znakiem czego, duch i tradycja w narodzie nie giną :)
Czytając, na przemian uśmiech i przerażenie gościły na mej twarzy, aż w końcu do głowy przyszedł pomysł...
Mam taki plan, aby zacytować kilka rozdziałów w cyklu artykułów pod wspólną nazwą "Historii łyk nieświeży". Niechaj inni też mają nieco radości :)
A zatem powróćmy znów do czasów w których krojona cebula była cenionym lekiem w resuscytacji, a na epilepsję mówiono "wielka choroba"...
* * *
Wstęp
(pisownia oryginalna)
W tym to celu Rada Lekarska podaje w niniejszem piśmie, łatwe do pojęcia przepisy, jak mają bydź ratowani:
1) Utonieni.
2) Powieszeni lub uduszeni przez ściśnienie szyi.
3) Zgorzali czyli zaczadzeni.
4) Uduszeni różnemi innemi gazami szkodliwemi.
5) Zmarznięci.
6) Od pioruna rażeni.
7) Mdlejący lub apoplexyą tknięci.
8) Mający wielką chorobę.
9) Mocno potłuczeni.
10) Oparzeni.
11) Udawieni.
12) Otruci.
13) Pokąsani przez pszczoły lub osy.
14) Pokąsani przez żmije.
15) Pokąsani przez zwierzęta wściekłe.
16) Na czarną krostę chorujący.
------------------------------------------
Który rozdział zacytować nasamprzód? :)
i jeszcze mały QUIZ:
Poniższa rycina jest o jakieś pięćdziesiąt lat starsza od cytowanej książki. Kto z Was wie, co przedstawia?
Quiz został błyskawicznie rozwiązany przez wszystkowiedzących internautów :)
Rycina z XVIII wieku, przedstawia resuscytację topielca, polegającą na wdmuchiwaniu w odbyt dymu tytoniowego.
1775 r. Krótka informacya do ożywienia utonionych ludzi:
"Trzeba utonionemu dmuchać, albo naylepiey wpuścić dym od tytuniu w zadek przez obróconą lulkę, albo przez inszą do tego sposobu rureckę, albo też przez inszy zdatny na to wynaleziony instrument"
17 komentarzy:
Lewatywę?
Nie :)
Gdyby nie ta rurka w zadzie, powiedziałabym, ze pozycja boczna bezpieczna- prawie... :)
Czyżby resuscytacja? Słyszałem kiedyś o podobnej praktyce, lecz z użyciem miecha :)
Proponuje Crew po koley zacytowywać zacne rozdziały owej instrukyji. Ażeby lud ciemny mógł wszystek wiedze poyąć bez problemu pomnieyszego.
Pozdrowionka
A co do zdjęcia to wygląda troche jak pozycja boczna ale z gratisowym zabiegiem... Jeśli to lewatywa to zagadka byłaby zbyt prosta... podejrzewam że to bardziej skomplikowana procedura...
Czyżby pierwowzor kroploweczki?;p bo chyba nie kolonoskopia? Xd Say
Ceniona metoda resuscytacji polegająca na wdmuchiwaniu do odbytu topielca dymu tytoniowego. :)
Tymczasem, mnie zastanawia, jak owe cudo można zdobyć?
Anonimowi Czytelnicy z wpisów o godz. 22:26 i 22:40 trafili w samo sedno :)
Chylę czoła i w nagrodę wklejam do posta historyczny opis pod ryciną :)
m90 - ja nabyłem na alledrogo, za 6 zeta ;)
Też obstawiałbym lewatywę. Ale skoro to nie ona (lewatywa owa) to nie wiem co : )
Wiki: "...[nikotyna] W małych dawkach działa ona stymulująco, powodując wzmożone wydzielanie adrenaliny...", więc to wcale nie było takie głupie. Mieliśmy o tym na historii medycyny :)
rureckę, mój boże...
chociaż muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. może medycznie to i głupie one były, te urzędniki, ale o prostego obywatela się troszczyły, nawet utoniętego.
nie można by tak teraz, w zgodzie ze współczesną wiedzą medyczną, zrobić materiałów instruktażowych i puszczać w odcinkach po dobranocce? telewizja publiczna spełniłaby MISJĘ!
Fajne :) Zobacz mój blog też
Jak by ktoś chciał poczytać sam, to jest to dostępne on-line.
http://fbc.pionier.net.pl/id/oai:www.sbc.org.pl:61497
Dzięki za ten wpis.
Ja bym chciał "8) Mający wielką chorobę." Bo to mi jakoś się kojarzy z duuużą częścią wyjazdów niepotrzebnych. ;)
Stawiam na lewatywe.
Prześlij komentarz