poniedziałek, 3 lutego 2014

Suplement do orania

Mój wczorajszy post dotyczący "szkoleniowej fuszerki" wywołał niejakie zainteresowanie wśród czytelników bloga, zarówno tych stałych, jak i przypadkowych "przechodniów".
Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze i prywatne wiadomości, w których uświadamiacie mi, że problem nierzetelnych instruktorów przyjmuje niepokojąco duże rozmiary.
Kategorycznie nie zgadzam się z opiniami, jakoby z tym skandalicznym stanem rzeczy należało się pogodzić i trwać w marazmie!

Wczoraj apelowałem do ratowników - instruktorów, dziś zwracam się do wszystkich uczestników szkoleń, kursantów, słuchaczy... (oczywiście tych, którym zależy na wiedzy i umiejętnościach, a nie na świstku papieru).

NIE DAJCIE SIĘ ROBIĆ W... JAJO!

Pamiętajcie, że szkolenie, za które płacicie jakiekolwiek pieniążki, należy traktować jak towar, usługę, umowę... Można to "oddać", reklamować, odstąpić od nierzetelnie wykonanej umowy.
Bądźcie krytyczni wobec programu, treści merytorycznych, postawy prowadzących itp. Nie wahajcie się zwrócić uwagę na nieścisłości. Mając wątpliwości, sprawdzajcie, pytajcie, bądźcie dociekliwi.
Waszą postawą kreujecie postawę naszą (instruktorów). Bądźcie świadomymi klientami!

A to ode mnie w gratisie ;)

Vademecum kursanta:

1. Sprawdź kompetencje prowadzącego zajęcia
- to, że jest lekarzem, ratownikiem medycznym, pielęgniarką, wcale nie oznacza, że potrafi swoją wiedzę przekazać (o ile ją posiada).
- jeśli prowadzący mówi, że jest instruktorem, poproś o nazwę organizacji, która nadała uprawnienia. Pamiętaj, że większość szanujących się instytucji szkoleniowych weryfikuje wiedzę i umiejętności dydaktyczne swoich przedstawicieli, a jeśli Ty pechowo trafisz na czarną owcę w stadzie, będziesz wiedział gdzie zgłosić zastrzeżenia. Jeśli masz wątpliwości, nie krępuj się pytać u źródeł. Poważne organizacje prowadzą rejestr instruktorów. Np. Europejska Rada Resuscytacji umożliwia weryfikację uprawnień za pośrednictwem formularza internetowego (należy wpisać numer certyfikatu oraz imię i nazwisko instruktora, z uwzględnieniem małych i wielkich liter)

2. Zapoznaj się z programem szkolenia.
- najlepiej zrób to PRZED rozpoczęciem zajęć.
- bądź realistą! Pamiętaj, że w ciągu godziny, czy dwóch, NIE jest możliwe zrealizowanie programu obejmującego dziesięć, dwanaście i więcej tematów.
- program szkolenia, nawet ten umieszczony na stronie www lub przesłany pocztą e-mail, jest częścią obowiązującej umowy. Masz prawo żądać jego zrealizowania lub zwrotu pieniędzy.

3. Ustal cenę szkolenia/kursu
- NIEMOŻLIWYM jest kupienie nowego Ferrari za tysiąc złotych. Tym samym wiadomo, że szesnastogodzinny kurs w cenie 15zł od osoby, obok Ferrari nawet nie stał ;)
- mądry, kompetentny, doświadczony instruktor ma prawo cenić swoje atuty, ale to Ty decydujesz, na kogo i ile wydasz pieniążków.
- są w Polsce kursy, za które naprawdę warto zapłacić ponad tysiąc złotych (nie, ja ich nie prowadzę ;))
- proś o wystawienie rachunku/faktury, nawet jeśli uważasz, że ten dokument nie będzie Ci potrzebny.

4. Poproś instruktora o informację na temat naukowych źródeł przekazywanej wiedzy
- no chyba, że wybierasz się na kurs babci szeptuchy z Podlasia ;)
- zerknij na daty wydawnictw, broszurek, materiałów drukowanych itp. Podręcznik z 1969 roku zazwyczaj nie jest dobrym źródłem aktualnej wiedzy medycznej.
- anegdotki z pogotowianej pracy są ciekawym urozmaiceniem zajęć, ale jeśli cały kurs składa się z anegdot - UCIEKAJ!

5. W razie wątpliwości, sprawdź:
- czy prowadzący jest autorem lub posiada licencję na korzystanie z materiałów szkoleniowych (konspekty, broszury, prezentacje multimedialne itp.)?
- czy używane w trakcie szkolenia oprogramowanie jest legalne?
Zarabianie pieniędzy w oparciu o kradzież cudzej własności jest tak płytkie, że nie wymaga głębszych komentarzy, choć potrafi wywołać prawdziwą chorobę morską.
- czy wykorzystywany do ćwiczeń sprzęt jest bezpieczny?
Manualny defibrylator z przebiciem na łyżkach może być ostatnią atrakcją szkolenia, zarówno dla instruktora, jak i osoby ćwiczącej. Określenie "wylecieć z zajęć, z hukiem", może tu nabrać nowego znaczenia ;)

6. Pytaj, pytaj i jeszcze raz pytaj
- wydałeś pieniądze w zamian za wiedzę i umiejętności. Wyciskaj z prowadzącego ile się da :)
- nic lepiej nie odsłoni "kiepścizny" instruktora, jak kilka merytorycznych, szczerze zadanych pytań.
-  zwrot "bo tak jest w wytycznych..." nie jest odpowiedzią na zadane pytanie. Tylko niedysponowana kobieta ma prawo na pytania odpowiadać "Bo tak!". Pamiętaj, że opłacony instruktor na zajęciach NIE ma prawa być niedysponowany.
- instruktor, który mówi: "Nie znam odpowiedzi, ale sprawdzę i odpowiem...", wbrew pozorom może być bardzo mądrym człowiekiem.
- instruktor, który mówi: "Nie znam odpowiedzi. Zacznijmy kolejny temat zajęć...", wbrew pozorom, nie powinien prowadzić już żadnych zajęć.

7. Rozważ, czy prowadzący zajęcia jest Twoim partnerem w procesie nauczania
- jeśli na wszystkich zajęciach czułeś się jak małe, skarcone dziecko, powiedz o tym instruktorowi.
- jeśli na wszystkich zajęciach (we własnym kraju) czułeś się jak obcokrajowiec nieznający języka, również o tym powiedz.
- dobry żart prowadzącego może być miłym wytchnieniem od trudnego tematu, kpina zawsze będzie obelgą dla słuchaczy. Nie musisz znosić kpin na szkoleniu, podobnie jak instruktor-kpiarz nie musi zarabiać na Tobie kasy.
- nie obawiaj się głośno oceniać jakości instruktorskiej pracy. Na każdych zajęciach OBIE strony się czegoś uczą.

8. Ustal, czy i jaki dokument otrzymasz po zakończeniu szkolenia.
- jeśli uzyskanie dokumentu wiąże się z egzaminem lub inną formą sprawdzającą wiedzę, informacja o tym powinna być przekazana PRZED rozpoczęciem szkolenia.
- pracownik jednoosobowej firmy szkolącej, wystawiający CERTYFIKATY w imieniu tejże firmy, jest dobitnym przykładem braku zrozumienia pojęć "certyfikacja", "licencja", "uprawnienia", a tym samym stanowi wyraźny prognostyk co do jakości i rzetelności usług.
- zaświadczenia o ukończeniu szkolenia powinny (choć nie muszą) mieć określony czas ważności. Dokument ważny dożywotnio lub na okres np. dziesięciu lat, świadczy o braku powagi osoby wystawiającej i powinien wzbudzać uśmiech politowania również na Twoim obliczu :)
- w Polsce NIE ISTNIEJĄ (!) państwowe uprawnienia do udzielania pierwszej pomocy. (Jedyny kurs dla osób bez wykształcenia medycznego, którego program, czas trwania, instruktorzy, egzaminy, uprawnienia itp. zostały ściśle określone w Ustawie i Rozporządzeniu, nosi nazwę Kursu Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy)
- pojęcia pierwsza pomoc oraz kwalifikowana pierwsza pomoc NIE są tożsame, o czym można poczytać w Ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym. Tym samym, NIE da się w ciągu czterech godzin ukończyć kursu Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy :)

9. Jeśli po zakończeniu szkolenia jesteś:
- ZADOWOLONY - powiedz o tym prowadzącemu. Nawet gdyby Twoja opinia sprowadzała się do słów "Fajnie było", zrób to. Czasem taka forma podziękowania jest dla nas bardziej satysfakcjonująca niż brzęczące honorarium .
- NIEZADOWOLONY - tym bardziej zgłoś swoje zastrzeżenia. Pamiętaj, że milcząc, godzisz się na bylejakość. Twoja wyrażona publicznie opinia pozwoli:
a) wprowadzić poprawki do naszej pracy
b) ustrzec innych przed kilkugodzinną/kilkudniową porażką i stratą kasy
c) wyrwać instruktorskiego chwasta ;)

10. Pamiętaj, że kiepskie szkolenie nie różni się niczym od zapleśniałej kiełbachy, która na zapleczu hipermarketu dostała "drugie życie". Zastanów się, czy naprawdę chcesz to jeść?!?

--------------------
Vademecum jest ciągle otwarte na Wasze uwagi, pomysły i komentarze. Jeśli cokolwiek Wam przyjdzie do głowy, uznacie, że trzeba jeszcze do tego mini-poradniczka coś dopisać, walcie jak w dym ;)

* * *

W prywatnych wiadomościach, dotyczących poprzedniego wpisu, kilka osób zwróciło uwagę, że najbardziej zainteresowani tematem, "kiepscy instruktorzy", nie przeczytają mojego apelu w sprawie orania, gdyż zazwyczaj mają chroniczną awersję do dużych ilości słowa pisanego. Dlatego, specjalnie dla wszystkich potrzebujących, zamieszczam skróconą, graficzną wersję i na wszelki wypadek tłumaczę: Kolumna lewa - dobrze, kolumna prawa - ironicznie.
(dla mylących strony: zielone - "cacy", czerwone - "be")
(Cholera - nie pomyślałem o mańkutach, daltonistach...)

klik:
(jeśli Wasza przeglądarka wyświetla grafiki w małym okienku, należy kliknąć na obrazku prawym klawiszem myszy i wskazać opcję "pokaż obrazek". Dzięki temu nie oślepniecie) :)


5 komentarzy:

emka pisze...

Jedna rzecz mnie zastanawia. Czemu tak bardzo upierasz się przy tym, że ratownik/pielęgniarka/lekarz bez certyfikatu instruktora nie może dobrze nauczać pierwszej pomocy?
Przecież można mieć doświadczenie w przekazywaniu wiedzy, w pracy pogotowianej i nie mieć żadnych instruktorskich uprawnień, a mimo to świetnie szkolić.
Dobrze by było mieć takie uprawnienia, ale nie wydaje mi się by musiał to być podstawowy wyznacznik dobrego kursu.
A poza tym... nie wszyscy medycy-instruktorzy są idealni w tym, co robią, tak samo jak nie wszyscy medycy-nie-instruktorzy to patałachy ;-).

Anonimowy pisze...

Piszesz do kursantów,że jak płacą to mają wymagać. Święta prawda to ich prawo, ale ja niestety spotkałam się z takimi, którzy stwierdzili :zapłaciłem to dajcie ten paierek i wy macie spokój i ja. Ręce opadają, szczena jeszcze niżej, ja oddaje takiemu pieniądze i wypraszam z zajęć i.... duża część jedak zostaje i nawet przykłada się do zajęć. Szamanka

cre(w)master pisze...

Emka: Nigdzie w tekście nie napisałem, że człowiek bez certyfikatu to patałach i nie może nauczać. Nie napisałem ponieważ wcale tak nie uważam.
Jestem zdania, że certyfikat organizacji zrzeszającej instruktorów może być atutem (teoretycznie ktoś ma nad nimi kontrolę, ktoś powinien dbać o ich poziom wyszkolenia, jest się komu poskarżyć w razie czego), ale nie jest to wymóg warunkujący dobrą pracę. Tyle na temat tekstu na blogu, jeśli zaś mówimy o tabelce, to jak większość grafik wstawianych na facebooka, należy ją raczej traktować z przymrużeniem oka.

Szamanko: Prowadzę coraz mniej szkoleń z pierwszej pomocy, ale zawsze z szacunkiem do słuchaczy, stawiałem sprawę jasno. Obecność na zajęciach jest "niestety" obowiązkowa. Nie chcesz słuchać, nie słuchaj, rób co chcesz, byle nie przeszkadzać innym.
A że ludzie potrafią osłabiać swoim zachowaniem, wiem doskonale. Ostatnio wpisali na listę nieobecnego kolegę i kiedy się zorientowali, że nie dam im zaświadczenia wystawionego na nazwisko nieobecnego, to mi bezczelnie ukradli dokumenty :/

gregnawalizkach pisze...

Błagam, nie używaj formy "pieniążki"... Od razu mi się przypomina tekst: fakturka --> pieniążki --> baneczek :P

cre(w)master pisze...

Greg: Rozumiem, rozumiem, tylko że kwot jakimi w tym kraju obraca przeciętny zjadacz chleba (czyli ja), nie można nazwać pieniędzmi.
Dlatego ja operuję "pieniążkami", wystawiam "rachuneczek" i otrzymuję "wypłatkę" ew. "poborki".
Natomiast do mnie przychodzą faktury, które do rozliczenia zazwyczaj wymagają mojej wizyty w mega-banku lub giganto-banko-macie. Stąd ta nomenklatura ;)