niedziela, 2 lutego 2014

Każdy orze jak może...

"Każdy orze jak może i gdzie może się pcha
Jedni do akcji "W", drudzy do akcji "H". 

- Przepraszam, pan też do tego gabinetu?
Skinąłem twierdząco głową i wprowadzając własny zad w ruch posuwisty, zrobiłem trochę miejsca na ławeczce, w poczekalni ośrodka zdrowia.
- Panie, kiedyś to były czasy... - srebrnowłosy dziadek westchnął nostalgicznie i z wyraźną ulgą klapnął na siedzisko.
- Mhmm... - mruknąłem z szacunkiem dla siwych włosów. Dźwięk, który z siebie wydałem był jedyną formą komunikacji werbalnej, na jaką pozwalało moje obłożone gardło. Tymczasem dziadzio kontynuował wywód:
- Dawniej wszystko było proste. Każdy znał miejsce w kolejce i miał wstyd. Kombatant, krwiodawca i krwiopijca. - przy ostatnim słowie, staruszek wymierzył pokrzywiony palec w drzwi gabinetu.
- A dzisiaj, panie, pomieszanie z poplątaniem. Ludzie wstydu nie mają! Każdy orze jak może... i już nie wiesz pan, kiedy do gabinetu zawołają i kto cię tam będzie leczył. Czy ten..? - dziadek wskazał na tabliczkę z nazwiskiem lekarza - Czy te, tam..? - sędziwy paluch zjechał z tabliczki i wycelował wprost w osobną kolejkę farmaceutycznych przedstawicieli handlowych.
- Mhmm... - mruknąłem po raz kolejny i natchniony filozofią staruszka, uciekając od rzeczywistości POZ, zagłębiłem się w odmęty własnych, zawodowych myśli "z innej beczki".

* * *
Dziś nie będę pisał o przychodniach, poradniach i POZetach. Okazuje się bowiem, że filozofia starszego pana z kolejki, jest mocno uniwersalna, a rozpiętość jej zastosowania pozwala spokojnie wcisnąć wiele życiowych wątków, tak zwanych prawd niewygodnych, również tą, która mnie od jakiegoś czasu uwiera.
Dziś będzie o szkoleniach, ratowniczej edukacji oraz o tym, że "ludzie wstydu nie mają".

Mówiąc krótko, dziadek miał rację. "Kiedyś, to były czasy..."
Dawniej medyczny półświatek był prosty jak wypas owiec. Każdy znał swoje "miejsce w kolejce". Juhas, owczarek i owce. Byli lekarze, pielęgniarki i sanitariusze (wyparci, a następnie eksterminowani przez nowy gatunek ratowników medycznych).
W każdej z tych grup zawodowych, panował "naturalny porządek świata" oraz podział na specyficzne typy. Ratownicy też mieli swoje podgatunki (więcej o ratowniczych typach pisałem tutaj).
Przyjmując kryterium edukacyjne, mogę stwierdzić, że od zarania dziejów, ratownicy medyczni dzielili się na:

a) nauczonych,
b) uczących się,
c) niedouczonych,
oraz
d) nieuków.

Taki podział można było rozszerzyć, wyodrębniając tzw. opcję jawną:
a) nauczony - "Wszystko wiem, wszystko umiem! Jezu, patrzcie jaki jestem mądry!"
b) uczący się - "No wiem, że jeszcze tego nie wiem."
c) niedouczony - "Kiedyś to wiedziałem, ale mi wyleciało z głowy i niech tak już zostanie."
d) nieuk - "Nie wiedziałem, nie wiem i wiedzieć nie muszę! I w ogóle, mam to w du.ie!"

oraz tzw. opcję zakamuflowaną:
a) nauczony - nic nie mówi, wszystko robi.
b) uczący się - nic nie mówi, sporo robi, wszystkiego się uczy.
c) niedouczony - nic nie mówi, robi co mu każą i niech tak już zostanie.
d) nieuk - nic nie mówi, nic nie robi. I w ogóle ma to w du.ie!

Wystarczył jeden rzut oka i już wiadomo było z kim jest przyjemność. Co ważniejsze, wszyscy znali miejsce w kolejce, no i "ludzie mieli wstyd". Nieuk nie pchał się do publicznych wystąpień (wiadomo, miał to w d...), niedouczony nie próbował obalić wieloletnich wyników badań z dziedziny kardiologii inwazyjnej, uczący się uczył, a nauczony, edukował tego poprzedniego.
A potem, w mitycznej Służbie Zdrowia, nastąpił złoty okres gospodarki wolnorynkowej. Etaty, kontrakty, umowy, działalności, firmy, stowarzyszenia.
Pieniążków było ciągle mało, dyżurów też, a żyć jakoś trzeba, więc ktoś wyczytał w Ustawie o Państwowym Ratownictwie Medycznym, że "ratownik może prowadzić zajęcia edukacyjne w zakresie udzielania pierwszej pomocy." No i się zaczęło...
Z siłą rozpędzonej lokomotywy, ruszyła machina "Powszechnego Rodaków Edukowania". Młody, stary, mądry, głupi, nauczony, nieuk... kto żyw, kupował/pożyczał/kradł manekina do resuscytacji i leciał na łeb, na szyję, zarabiać kapuchę edukować społeczeństwo. Namnożyło się firm, wszelakich Med'ów, Rat'ów, Rescue'ów, a poczciwe PCK i kilka pomniejszych organizacji szkolących "od zawsze", zeszło do podziemia, niemal zadeptane przez "nowoczesną" konkurencję.
I można by pomyśleć, że cała ta gorączka nauczania niesie same pozytywy, że społeczeństwo wreszcie będzie umieć chętną pomoc nieść, ale jak rzekł dziadzio w przychodni... "każdy orze jak może, a ludzie wstydu nie mają".
Dawniej (kiedy jeszcze ludzie wstyd mieli), żeby stanąć przed publiką i prawić o "wiedzy tajemnej", trzeba było zdobyć uprawnienia instruktorskie i jakiś dokument ten fakt potwierdzający. Dziś co drugi ratownik jest "master-instruktorem", oczywiście z samonadania. Wystarczy wyrobić pieczątkę.
Niestety, zazwyczaj w ciągu pierwszych minut jego zajęć, widać wyraźnie, że pan ratownik, to edukacyjny "master of disaster".
Doskonale pamiętam jak moi koledzy z uczelnianej ławy pyskowali na zajęciach dydaktyki:
- Po co nam to?! Po co kolejny przedmiot i zaliczenie??!! My mamy w karetkach jeździć, a nie uczyć ludzi!
Dzisiaj trzepią kasę z kursów, udowadniając, że faktycznie zajęcia z metodyki nauczania nie są do szczęścia potrzebne. Zresztą, po co komu merytoryka przedmiotu, dydaktyka, doświadczenie..? Przecież wystarczy ubrać polar z odblaskami i powiedzieć, że się pracuje w pogotowiu. Laicka publika powie "woow" i będzie słuchać bajania z rozdziawioną gębą.
I tak, wąskim strumyczkiem, płyną pieniążki od nieświadomej gawiedzi. Lecz to jeszcze nie koniec orania. Wszak prawdziwa forsa (farsa?) tkwi w szkoleniu samych medyków. Projekty, dotacje, ciocia Unia...
Hajda zatem! Tysiące pielęgniarek, ratowników medycznych, młodych lekarzy, tylko czekają, żeby im z portfela wyjąć grosik i wcisnąć w zamian kilo kitu.
- Że co..? Że nie mamy kwalifikacji do nauczania? A kto na to zwróci uwagę? Wstydu też nie mamy, ani za grosz..!
Liczy się tylko kasa, kasa, ambicja, próóóóżnośśść... i jeszcze raz kasa, co poniższymi, autentycznymi scenkami potwierdzam.

Podpisano 
Crew


* * *
KASA
- Słuchaj Crew, potrzebuję do pracy w PSP papier ze szkolenia pierwszej pomocy. Ile to będzie kosztowało?
- Zależy od długości kursu. Ile godzin Cię interesuje?
- Mnie interesuje papier, nie kurs. Czasu nie mam.
- To przyjdź jak będziesz mieć czas.
- Ale jesteś nieużyty. Twój kolega powiedział, że mi za parę złotych wystawi, tylko musi sobie pieczątkę wyrobić...

* * *
KONKURENCJA
- Dlaczego ten kurs taki drogi? Czy panu się trochę nie przewraca w głowie?
Westchnąłem ciężko, zasłaniając dłonią słuchawkę i podjąłem trud cierpliwego tłumaczenia.
- Droga pani. To jest kurs dla personelu medycznego, trwa dwa dni, wymaga zgromadzenia sporej ilości materiałów i sprzętu szkoleniowego. Jakość kosztuje, przecież pani wie... W zeszłym roku byliście państwo zadowoleni.
- Wiem, wiem... Wolelibyśmy pana zaangażować, ale szef wynalazł jakiegoś ratownika, który mu obiecał zrobić szkolenie za sto złotych.
- Od osoby? - zainteresowałem się dosyć niską ofertą konkurencji
- No właśnie nie. Powiedział, że przyjdzie za stówkę...

* * *
AMBICJA
- To jest dla mnie nowy target, nowi ludzie i możliwości rozwoju firmy! - Właściciel przerabiał nogami, stawiając zamaszyste kroki wzdłuż biurowej ściany.
- Zrozum Crew, musimy tego gościa dopuścić do egzaminu!
- Nie było go na większości zajęć... - zacząłem wyliczać, łamiąc sobie palce - Ma niewypełnioną obiegówkę i bezczelnie nam się śmieje w twarz. Jakim cudem ma zdać przed zewnętrzną komisją? Jak on potem będzie tych ludzi ratował?! Jako instruktor, odpowiadam za poziom wyszkolenia kursantów. W tym przypadku odpowiedzialności nie wezmę.
- Ok... - właściciel przerwał marsz, zatrzymując się w pół kroku - Nie mam teraz czasu na dyskusje i powiem krótko. Za drzwiami czeka komisja i twoje krzesło. Chłopak przystąpi do egzaminu, z tobą lub bez ciebie. Decyduj.
- W takim razie, beze mnie...

* * *
WIEDZA
- Czyli podsumowując... - młody ratownik zdawał się trząść jak osika. Licznie zgromadzone pielęgniarki wpatrywały się w niego ciekawym wzrokiem, tymczasem on, rozpaczliwie zerkał na jasną, pustą plamę ekranu. Niestety projektor multimedialny odmówił współpracy, a drugi "instruktor", szarpiąc się przy opornej elektronice, dawał rozpaczliwe znaki, by kontynuować.
- ...podsumowując: Przy braku oddechu najpierw zakładamy wenflon, potem robimy czterokończynowe EKG, a potem uciskamy klatkę piersiową... - tu przełknął nerwowo ślinę i szybko dokończył - Po dwóch minutach reanimacji podajemy adrenalinę. A teraz rozdamy paniom certyfikaty!

* * *
RZETELNOŚĆ
- No..? To kto tam następny do ćwiczenia? - instruktor półsiedząc-półleżąc na sofie, bawił się komórką. Ze skupieniem patrzył w ekran telefonu, a jego uwagi nie odwracały nawet niepewne poczynania kursanta.
- Nie wiem, czy ja to dobrze robię... - chłopak przerwał ćwiczenie i cichym głosem raportował problem. Niestety instruktor pochłonięty obsługą urządzenia, nie reagował.
- Przepraszam..? Czy tak mam to wykonywać? - tym razem kursant wzmocnił głos.
- Co..? Dobrze, dobrze... - burknął instruktor nie odrywając wzroku od błyskającej kolorami szybki.
- A mógłby pan jednak zerknąć?!
Prowadzący zajęcia z irytacją odłożył telefon na sofę
- No i się ku.wa skułem... - burknął pod nosem, a głośno dokończył - ...a w czym jest problem?

* * *
PROFESJONALIZM
- I tak właśnie wygląda resuscytacja noworodka. Teraz zapraszamy do ćwiczeń! - Ratownik energicznie wysunął przed siebie małego manekinka.
- Połowę pań zapraszam do mnie... A ty Czesław, weź fantom sześciolatka i też ćwiczcie z paniami. Będzie szybciej.
Drugi instruktor ułożył większego manekina na podłodze i popatrując niepewnie w stronę kolegi, rozpoczął objaśnianie pierwszej ćwiczącej.
- Pani tu położy dwa palce. Tak... I teraz pani uciska.
- Ojej... - zasapała kursantka niemal łamiąc paliczki - Strasznie ciężko to idzie...
Faktycznie klatka piersiowa manekina imitującego sześcioletnie dziecko ani drgnęła.
- Nie trzeba się martwić. Jak to będzie pani dziecko leżeć, będzie pani miała dużo siły.
- Ale ja naprawdę mam tylko dwoma palcami cisnąć?
- Tak... znaczy nie... Znaczy się, to jest inny manekin. Ten prawdziwy będzie mniejszy, a my tu sobie tylko tak ćwiczymy w teorii.

* * *
PRÓŻNOŚĆ
- ...i teraz, szybkim ruchem, przechylamy poszkodowanego na siebie... - odblaskowe plakietki z napisem "RATOWNIK MEDYCZNY", zalśniły w świetle jarzeniówek. Instruktor demonstrował kolejny manewr, a jego robocza odzież dodawała powagi sytuacji, wyzwalając u zgromadzonych kursantek westchnięcia zachwytu.
- ...następnie odchylamy głowę i...
- Zaraz, momencik..! - drugi młodzian, odziany w jaskrawo-odblaskowe ciuchy, uniósł się zza biurka i wykonując ostrzegawczy gest, prostował wypowiedź kolegi.
- Głowę odchylamy później, a najpierw musimy sprawdzić oddech!
Pierwszy z instruktorów spojrzał baranim wzrokiem na kolegę, który tak bezczelnie odbierał mu popularność i wydukał
- Najpierw głowę, potem oddech...
- Najpierw oddech..! - upierał się drugi.
- Jestem pewny, że najpierw głowa! - pierwszy dźwignął się z kolan, pozostawiając leżącą na podłodze, skonsternowaną ochotniczkę.
- ...o tu, w książce jest napisane!
Grupa słuchaczek wodziła wzrokiem między "nauczycielami". Śledziły każde słowo, niczym kibice wpatrzeni w piłki, posyłane po tenisowym korcie.
- Głupi jesteś! - warknął drugi instruktor - To nie ten rozdział!
- Sam jesteś głupi!!
- Ty jesteś głupi!!
- Ty!!!
- A ty jesteś głupi i gruby!!!
- Cooo?!? A twoja stara ciągnie rzepę w familiadzie..!!!
- Spadaj grubasie! Sam sobie rób te szkolenia!!!

* * *
GŁUPOTA
- Drogie panie. Powiedzmy sobie szczerze. Nie zawsze na oddziale obecny jest lekarz. Jeśli nie macie pewności, czy pacjent ma atak padaczki, czy migotanie komór, należy defibrylować! Dużej krzywdy mu nie zrobicie, a korzyści mogą być ogromne...

-------------------
APEL:
Ludzie, na litość boską, miejcie trochę wstydu!
Ja wiem, że stare czasy odeszły i już nie wrócą, że każdy orze jak może...
Tylko dlaczego coraz więcej medyków chce tę edukacyjną orkę uprawiać przy pomocy granatów?
Bums!!! Ziemia owszem, spulchniona, ale jaki przy tym burdel. :(
I kto to będzie sprzątał?

14 komentarzy:

M. pisze...

Te scenki to taki żart? To nie są realne scenki?
Tak sobie będę wkręcać, bo jak w końcu uwierzę, że to prawda, to się chyba załamię.

Anonimowy pisze...

Obawiam się, że jednak to może być szczera prawda. I myślę, że ktokolwiek mając cokolwiek kiedykolwiek wspólnego z nauczaniem mógłby opowiedzieć wiele podobnych historii. Smutne...

Unknown pisze...

To niestety jest szczera prawda. I niestety często są to całkiem nieźli ratownicy.

Anonimowy pisze...

Dokładnie! Sama prawda!

Jak to czytam to przypomina mi się sytuacja z okresu kiedy bylem w liceum. Zapisałem się do pewnego stowarzyszenia, pierwsza pomoc, jakieś szkolenia i te sprawy.. Prowadził je bardzo sympatyczny gość, sprawiał wrażenie obytego w temacie, wydawało się, że zna się na rzeczy, zajęcia były mega ciekawe, dużo przykładów z życia i anegdotek z jego pracy (miał dyżurować na SORze i w pogotowiu) w końcu niby miał być lekarzem. Później się okazało, że koleś miał jedynie kurs z kwalifikowanej pierwszej pomocy..

Pozdrawiam ^^

Unknown pisze...

Straszne, i prawdziwe, wytyd mi naprawdę za innych. Później ludzie nas postrzegają jak jakichś jełopów

Unknown pisze...

Jakbyś częściej dodawał nowe wpisy to byłoby świetnie. Super czyta mi się Twój blog. Pozdrawiam

Młoda Lekarka pisze...

Najszersza prawda. Prowadziął szkolenia dla personelu medyczego- podstawy BLS i obsługa defibrylatora w funkcji AED. 6 godzin lekcyjnych to było za mało. Teraz weszła do szpitala inna firma i kurs trwa...1 godzinę!!!
Chyba się do nich na kurs zapisze, żeby te metody dydaktyczne poznać....

Anonimowy pisze...

Niestety masz dużo racji. Nie raz na moich szkoleniach były osoby które przyszły po papierek i były zaskoczone jak sie dowiedziały ,że go nie dostaną jeśli ja uznam, że nie potrafią zrobić tego, czego uczę. Fantomy traktują jak zabawki które sobie przyniosłam żeby nie było nudno. A AED może zabić natychmiast więc lepiej tego nie dotykać :(:( Ale jeszcze gorsze wrażenia mam z uczelni gdzie prowadzę zajęcia z pierwszej pomocy. Mam wrażenie ,że co niektórzy przychodzą za nie na za kare.
Aha oprócz kursu instruktorskiego mam studia podyplomowe z uprawnień pedagogicznych, ale mam też poczucie obowiązku i to co robię chcę robić jak najlepiej z korzyścią dla kursantów i ich przyszłych poszkodowanych, którym mam nadzieje postarają się pomóc.
Szamanka

erjota pisze...

Te scenki to i tak dużo w porównaniu do mojej edukacji z medycyny ratunkowej na studiach i na stażu.

Anonimowy pisze...

Mnie bardziej przeraża,że nie tylko medycy prowadzą kursy pierwszej pomocy. Już w systemie EFR można zostać instruktorem pierwszej pomocy w dwa dni nie mając wcześniej do czynienia z tym zagadnieniem i dawać międzynarodowe certyfikaty ukończenia kursu.
Dużo firm zatrudnia takich"instruktorów" bo są tani i dają papierki a co z wiedzą ?

Anonimowy pisze...

Jeżeli komuś się wydaje, że edukacja w innych branżach wygląda inaczej, to niech się pozbędzie złudzeń. :( Dlatego już nie uczę - niczego. Pranie godności osobistej w 90 stopniach i prasowanie gorącym żelazkiem nie pomagało.
Zaś jako potencjalny przedmiot działań tych "wyedukowanych", najpierw sprawdzam, czy zasadniczy etap edukacji zakończyli jakieś 10-15 lat temu, czyli mieli szansę naprawdę czegoś się nauczyć (programy) i mieli od kogo. Nawet jeśli "wyedukowanym" jest fryzjer albo malarz pokojowy.

tatul pisze...

Do czego to dojdzie?
Control C + Control V i magistra będziesz miał... Oto dzisiejszy przepis na kwalifikacje,mierzone posiadaniem "Kwitu na inteligencję" oraz innych kwitów zdobytych w przedstawiony tu sposób.
Smutno mi Panie...

Anonimowy pisze...

cóż dodać. nie wiele można. na szczęście bywają jeszcze rozsądne firmy. i jak kto usłyszy "100" za szkolenie od razu rezygnuje ze współpracy. ciężko jest ale na szczęście dzwonią czasem przedstawiciele rozsądnych firm i jednak doceniają renomę i doświadczenie. a historyjek jak w poście to można jeszcze sporo przytaczać... niestety

Anonimowy pisze...

Grupa wsparcia dla chcących uczciwie przekazać wiedzę i uczyć myślenia potrzebna od zaraz! Może być mmedialnie...
Bardzo dziękuję za reaktywację i proszę o większą częstotliwość - dla mnie każda historia ma też walor materiału dydaktycznego :)
Ukłony,
arytas