Sri Sri Ravi Shankar*
"Przez kilka wrześniowych dni patrzyłem na życie jak na grę i zabawę. Żyłem uważnie, byłem czujny, obserwowałem. Nie czułem się Bogiem i nie czułem Boga w Guru Ravim, ale cóż ja maluczki, niewierny i nieoświecony mogę poczuć..? Jedno wiem na pewno. "Zabawa" faktycznie była przednia ;)"
Cre(w)master**
Przywilejem, prawem i obowiązkiem każdego szefa jest zarządzać swoimi pracownikami. Z tegoż przywileju skwapliwie korzysta również mój szef /baczność/ Dyrektor Placówki Medycznej /spocznij/, przekuwając słowa swoje w prawo. A zaprawdę powiadam Wam, prawo przez szefa nakazane, najświętszym obowiązkiem pracownika się staje - i bez gadania!
* * *
- Panie Crew. Mam pewne zobowiązania, które muszę wypełnić. Weźmiecie zatem karetkę, najlepszą jaką tylko mamy. Weźmiecie personel medyczny w postaci ratowniczki medycznej. Weźmiecie wreszcie syna mego pierworodnego (świeżo po studiach lekarskich a świeżo przed stażem) i pojedziecie w siną dal jako obsługa medyczna imprezy podejrzanej i niepewnej etycznie. Tylko się tam pilnujcie! Na indoktrynacje bądźcie odporni, na wiarę pogańską wyczuleni... i syna mi nie zatraćcie! Odmaszerować, w imię ojca i syna...!
* * *
W ten oto sposób, wrześniowym wczesnym porankiem, "najlepsza" firmowa karetka zatrzymała się w głębokim lesie przed zamkniętą na głucho bramą ośrodka. Za tym ogrodzeniem miał roztaczać się świat sekty jakowejś "podejrzanej i niepewnej etycznie", wyznawców Nie-Wiadomo-Czego, czcicieli wielkiego guru - przywódcy i nauczyciela. Aż strach było patrzeć poprzez mgłę i deszcz na te zabudowania tonące w półmroku dżdżystego poranka.
- Diabli wiedzą co wyskoczy z tych domków... - mruknął niepewnie Syn Szefa, poprawiając się w fotelu pasażera.
- Oj tak... - pomyślałem - ...a ponadto diabli wiedzą jak my tu wytrzymamy cztery dni i noce, trzysta kilometrów od domu, w tym zimnie, deszczu, z wyznawcami i ich guru, z synem szefa i "najlepszą" karetką, która tylko czeka żeby się zepsuć.
Wszystko to przemknęło przez moją głowę lecz skwapliwie nie zostało zamienione w dźwięki artykułowane. Zamiast tego postanowiłem wypowiedzieć jakąś sentencję krzepiącą i podnoszącą zespół na duchu.
- Mam nadzieję, że nie myślą o żadnym końcu świata i rytualnym, zbiorowym sepuku... Ich sześciuset, nas troje. Nie obrobilibyśmy wszystkiego ;)
Nie zdążyłem zaobserwować jak wzrasta morale zespołu medycznego, gdyż w tej właśnie chwili z mgły i mroku wyłonił się zarys pana ochroniarza.
- Tam... - mruknął zarys i wskazał kierunek naszego przemieszczania. - Tam pod domek - dokończył nieufnie i poszedł przodem.
Kilka minut później przekazano nam naszą czterodniową kwaterę. Mały domek kempingowy o tekturowych ścianach, tak cienkich, że najmniejszy upadek na nie skończyłby się powiększeniem przestrzeni mieszkalnej o odkryty taras widokowy. Wewnątrz obecne i zauważalne były trzy łóżka, intensywny zapach kadzidła, wilgoć i szczeliny konstrukcyjne zdolne wpuścić do środka leśnego zwierza pokroju rysia lub wyrośniętego kota.
- Nie jest tak źle... Tylko zimno trochę... - wyjąkała wiecznie pozytywna Ratowniczka.
Syn Szefa w milczeniu usiadł na łóżku i zatopił twarz w dłoniach.
Z dużego hangaru tuż obok popłynęły zbiorowe dźwięki układające się w monotonne O ma na sziwa jeeee... Chwilę później zawtórował im rytmiczny łomot bębnów i tam-tamów.
- O kurwa... - westchnąłem filozoficznie, a moje okulary natychmiast zaparowały.
-...ale będzie zabawa...
-...ale będzie zabawa...
CIĄG DALSZY NASTĄPI
----------------------
* Sri Sri Ravi Shankar - Założyciel i guru Fundacji Art of Living. Człowiek bez wątpienia nietuzinkowy i kontrowersyjny, czczony i uwielbiany przez swoich uczniów oraz "wyznawców". Więcej o nim i jego fundacji można znaleźć w necie, a także w dalszych częściach mojej historii :)
** Cre(w)master - Autor niniejszego, zapuszczonego nieco bloga. Przebrzydły laik i ateista. Nieoświecony poganin, granatem wyrwany ze świata szkiełka i oka. Skazany na czterodniowe wygnanie i przebywanie w środowisku przesyconym wiarą, radością oraz nieznaną duchowością, wciąż nie mogąc wyjść z osłupienia, postanowił spisać swoje przeżycia i obserwacje, bacząc przy tym, aby nadmierne szyderstwo i subiektywne osądy nie biły zanadto oświeconych czytelników po oczach.
10 komentarzy:
W kominie zapisać! Crew się odezwał, Crew żyje! ;-)))
Witaj z powrotem Wędrowniczku, a może Wędrowyczu? ;-P
Czekam zatem na c.d. :-)
nika
Stęskniłam się!!!
No nie wierzę!!!
Dobrze, że już jesteś ;)))
Filozoficznie napisane: "autor NIECO zapuszczonego bloga" ;DDD
No!
Nie wiedziałem, że w pogotowiu tak długie urlopy dają:))))
Odgarnęłam pajęczyny, przedarłam się przez zarosla i czytam:)) Czekam na ciąg dalszy
Nareszcie! Bo już się z miotełką do kurzu wybierałam w twoją stronę :D
Zgadzam się z poprzednimi wpisami!!! nie będę się powtarzać!
Dobrze że już jesteś :))))))
Ooooo!!! To zyje, albo zmartwychwstal (jesli to drugie - to wampierz, czy swiety) ;)
Czekam na cd bo zaczyna sie intrygujaco :D
Też się za Wami stęskniłem :) Jeszcze żeby mi tak laptopa naprawili bo pisać przy biurku to jakaś profanacja jest! MOJE WYRO JEST MOJĄ INSPIRACJĄ!!! :D
Prześlij komentarz