niedziela, 6 maja 2012

Najdroższy interes

XIV Prawo Murphiego w medycynie ratunkowej: Inni ratownicy mają zawsze lepsze historie do opowiedzenia.
... czyli Historie zasłyszane.

UWAGA: Treść zdecydowanie nie dla dzieci... i dla osób "obrzydliwych" również nie :)

* * *
Możecie wierzyć lub nie, ale są w naszym kraju takie miejsca, w których "państwowa służba zdrowia" jest porządna, praworządna i żądna uczciwej pracy, niczym zając na wiosnę żądny jest nierządu. Naprawdę.
Istnieją takie szpitale i oddziały, w których personel cztery razy w ciągu dnia zmienia pościel, myje pacjenta, obcina mu paznokcie, a nawet, jeśli zajdzie potrzeba, to dokonuje "para-kosmetycznej korekty zmian skórnych", potocznie zwanej wyciskaniem pryszczy.
Myślicie, że zwariowałem? Wcale nie.
Są takie miejsca... a przynajmniej jedno... Szpital... znaczy piętro... No dobra, jeden oddział...
Jedyny taki w Polsce, Oddział Intensywnej Terapii, w którym personel pielęgniarski "cierpi" na wzmożone zaburzenia obsesyjno-kompulsywne i manię czystości ;)
Właśnie tam wydarzyła się poniższa historia.
Oczywiście nie muszę dodawać, że "całość" jest kompletną nieprawdą ;)

Historia dziewiętnasta - Najdroższy interes.

Mijała właśnie czwarta godzina dyżuru na OIT.
Siostra Grażyna Obłędny-Ład wygładziła ostatnią mikroskopijną zmarszczkę na świeżo zmienionej pościeli.
- Pacjenci umyci, leki podane, pościel zmieniona... - wyliczała skrzętnie w myślach - Następna robota dopiero o piętnastej. Co tu robić, co robić..?
- Jak żyć..? - westchnęła żałośnie rozglądając się, czy nikt nie usłyszał tych narzekań. Na szczęście jedynymi świadkami jej frustracji byli kompletnie nieprzytomni pacjenci "pomieszkujący" w sali nr 4.
Siostra Grażyna wstydziła się swoich prywatnych niepowodzeń i uczuciowych porażek. A te były znaczne. Już szósty miesiąc mijał odkąd jej małżonek zniknął razem z walizkami i zawartością własnej szafy. Mimo "porządnego" nazwiska nie wytrzymał żoninych obsesji na punkcie czystości, higieny i sprzątania. Jedyne co hultaj wyczyścił na pożegnanie, to wspólne konto w banku. I potem odszedł z jakąś lafiryndą o imieniu Dolores, pozostawiając Grażynce bałagan w sercu i umyśle. A bałaganu w dowolnej formie, siostra Obłędny-Ład chronicznie nie znosiła.
- Może przejdę raz jeszcze, popatrzę po innych salach? A nuż jakaś kupa się przytrafi..? - pomyślała karmiąc własną osobowość obsesyjną.
Niestety w innych pomieszczeniach równie obsesyjne pielęgniarki pilnowały zazdrośnie "swoich" pacjentów i żadna nie chciała oddać koleżance ani centymetra brudnej przysługi.
- No to klęska... - Grażynka powlokła się w stronę dyżurki - ...trzeba będzie oglądać telewizję.
Była już na końcu korytarza, gdy w pół kroku zatrzymał ją doktorski głos.
- Siostro Obłędny-Ład, proszę szybciutko do mnie. Mamy chorego do przyjęcia na oddział.
- Obłędny, bez Ład! - zaznaczyła ze złością różnicę w nazwisku po niecnej ucieczce męża.
- Faktycznie bezwład. Skąd siostra wie? - zdziwił się lekarz - Pacjent jest kompletnie nieprzytomny. W związku z tym będzie dużo pracy.
- Praca? Wspaniale! Cudownie wręcz! - rozpromieniona pigułka, niepomna bezczelnej pomyłki w nazwisku, leciała przez korytarz jak pegaz na skrzydłach.
- No i co tak rży i parska? - OITowy doktorek niezmiennie wykazywał brak zrozumienia dla pielęgniarskich pasji oraz polotu do pracy.
- Nie ma się z czego cieszyć... - fuknął i zreferował zakres obowiązków:
- Trzydziestolatek, obcokrajowiec po wypadku. Utrzymywany w stanie farmakologicznej śpiączki. Tu są leki do podania. Proszę zamonitorować, zadbać o higienę, sprawdzić cewnik w siuraku, a jeśli zapachany... - tu urwał i zerknął badawczo na uśmiechniętą pielęgniarkę - W razie czego, da radę siostra sama cewnik... ten, tego..?
- Zmienić? Oczywiście, natychmiast! - Grażynka ściszyła konspiracyjnie głos i szurnęła nogami niczym łączniczka w oddziale partyzanckim, przyjmująca rozkaz wymiany tajnych mikrofilmów.
- Dobrze... Jakby co, jestem u siebie - lekarz spojrzał na obłędną siostrę jak psychiatra na trudnego pacjenta i odszedł niepewnie oglądając się raz po raz.
- No to do roboty! - Eeeeh... - Grażynka westchnęła przeciągle i wprawnym ruchem schwyciła ptaszka w lewą dłoń. Odkąd odszedł małżonek, była to jej jedyna forma kontaktu z tym jakże szowinistycznym narządem.
- Całkiem imponującym narządem... - pomyślała z uznaniem, oceniając wzrokowo głębokość jaką osiągnął cewnik Foley'a - ...ale co to?! - pielęgniarska podświadomość wyłapała medyczną anomalię i natychmiast przekazała sygnał do ośrodków działania przymusowego.
- Czyżby pryszcze? - skrupulatna piguła bacznie lustrowała ptaszkową powierzchnię.
- Ha! - zakrzyknęła rejestrując obecność licznych, twardych krostek rozsianych na całkiem sporym obszarze ornitologicznego zjawiska.
- Jak nic kaszaki! - orzekła z mocą i zwróciła się do nieświadomego pacjenta
- Chyba tak tego nie zostawimy? Taki przystojny mężczyzna i taki urologicznie zaniedbany?
Milczenie nieprzytomnego przyjęła Grażynka jako cichą zgodę na zabiegi kosmetyczne. Chwilę później nastąpiła seria rytualnych czynności dezynfekcyjnych. Siostra Obłędny z namaszczeniem przygotowała "pole operacyjne" i zmieniwszy rękawice, raźno przystąpiła do działania.
Jednak niesforne zmiany skórne stawiły niespodziewany i zacięty opór. Delikatne uciskanie nie przyniosło oczekiwanego rezultatu. Dosłownie żadna z krostek nie chciała się poddać i pęknąć, lecz chwilowe niepowodzenia tylko wzmogły zajadłość pielęgniarki. Ze zdwojoną energią i siłą przystąpiła do wyciskania, tym razem używając paznokci.
Dusiła, dociskała i gniotła na milion sposobów, a te małe dranie ani drgnęły. Jedyna różnica między stanem początkowym a obecnym polegała na zmianie koloru. Większość pryszczy z białawego zmieniła ubarwienie na żywo czerwone, a te od których Grażynka zaczęła, zdążyły już nawet nieco zsinieć.
- Ooo nie ze mną takie numery! - pomyślała nieźle już wkurzona piguła rzucając się do szuflady z narzędziami chirurgicznymi. Spośród kupy żelastwa sprawnie wyłuskała komplet igieł o różnych rozmiarach i małe szczypce Kochera. Po chwili namysłu do zestawu dorzuciła jeszcze skalpel i obsadkę.
- Ja wam dam! - warknęła groźnie w stronę prącia, niosąc sprzęt na metalowej tacy.
Inwazyjne usunięcie pryszczy Grażynka postanowiła przeprowadzić wpierw metodą nakłuwania i drenażu. Skalpel i kocher zostały jako plan B.
Jeszcze tylko podkręciła mocniej kapiącą kroplówkę z lekiem uśmierzającym ból i śmiało ujęła w dłoń największą igłę. Już, już miała wbić ostrze w bezczelnie czerwonego pryszcza, gdy nagle:
- Siostro, natychmiast na dwójkę proszę! Reanimacja!

* * *
W sali numer dwa, jak w ukropie uwijały się pielęgniarki pomagając przy zabiegach. Uwijała się również Grażyna, lecz jej myśli non-stop błądziły wokół zagranicznego ptaszka i równie zagranicznych kaszaków opornych na polskie metody leczenia.
Godzinę później zziajana i zmęczona siostra Obłędny już bez Ład, wracała do swojej sali i do nierównej batalii z hordą małych, ptaszkowych najeźdźców.
- No jak tam panie obcokrajowiec? Gnieciemy dalej? - zagadała do pacjenta w śpiączce.
- A niech to... - zmięła w ustach przekleństwo odsłaniając porzucone w pośpiechu "pole operacyjne".
Męski narząd w niczym nie przypominał stanu sprzed godziny. Pod wpływem szaleńczego uciskania i wygniatania, całkiem spuchł, a jego kolory oscylowały teraz wokół barwy znanej w światku samochodowych lakierników pod nazwą "śliwka o poranku".
Całość nie wyglądała najlepiej, jednak drobne i przejściowe niedogodności nie były w stanie powstrzymać polskiej pielęgniarki przed wypełnianiem swojej zaszczytnej misji.
W związku z istniejącym, sporym obrzękiem, metoda nakłuwania została odrzucona jako z góry nieskuteczna. Za to skalpel i szczypce musiały zadziałać.
Grażynka, niczym frontowy chirurg-samouk, mocno ścisnęła opuchniętego ptaszka i wzniosła lśniące ostrze, by z rozmachem naciąć powłokę twardego pryszcza-bandyty.
- Oh mein Gott! Nein! Nein! - przeraźliwy wrzask dolatujący od drzwi, w ostatniej chwili powstrzymał pigułę przed ciachnięciem.
W progu stał doktor, a obok jakaś obca kobieta wylewała z ust potok niezrozumiałych słów.
- Siostro Obłędny-Ład!!! Co też siostra wyprawia?!? - zakrzyknął oburzony lekarz.
- Normalnie, chciałam usunąć kaszaki z siuraka. Przecież doktor sam kazał, żeby zadbać o higienę... I nazywam się Obłędny, nie Ład!
- Nieład? - zdezorientowany doktorek przełożył na niemiecki całą wypowiedź pielęgniarki. W miarę jego tłumaczenia, obcokrajowa kobieta przybierała na twarzy kolor całkiem zbliżony do biednego ptaszka, którego zmieszana Grażynka nadal ściskała w lewej dłoni.
- To nie żadne kaszaki... - lekarz powtarzał teraz po polsku za wzburzoną Niemką - To specjalne implanty... wszczepione do lepszej... satysfakcji... mojej satysfakcji... znaczy tej pani, nie mojej - poprawił się natychmiast.
Tym razem Grażynkowa twarz stopniowo zmieniała wyraz i aktualnie przedstawiała niedowierzanie wymieszane z nutką zazdrości i przestrachu.
- To specjalny stop metali... - kontynuował tłumaczenie doktor - One bardzo dużo kosztowały... parę tysięcy euro.
- O matko... - jęknęła osłupiała pielęgniarka i jak oparzona puściła siuraka-robocopa - Dobrze babcia mówiła "Niemce odmieńce". Żeby sobie ptaka śrutem faszerować? Jak na polowaniu? Tfu!

I tak oto, polska sanitariuszka o mały włos nie dokonała najdroższej operacji wyjęcia miłosnych pocisków, które utknęły w niemieckim, postrzelonym "ciele".

- He, he... Muszę przyznać, że to najdroższy interes jaki widziałem... - zażartował lekarz, delikatnie wyjmując skalpel z dłoni wstrząśniętej Grażynki - ...nic dziwnego, że siostra chciała z niego "wycisnąć jak najwięcej"... :)

7 komentarzy:

Mr_Unknown pisze...

Już nie wiadomo czy narzekać na brak zainteresowania ze strony lekarskiego personelu... : )
Brak zainteresowania - źle. Nadmierne zainteresowanie, jak się okazuje - jeszcze gorzej : )
Genialne : )

Pau pisze...

Upłakałam się ze śmiechu :D
Przezabawnie przekazana historia, chociaż pewnie płeć męska zwija się ostentacyjnie z bólu czytając tę historię ;)
Pisz człowieku jak najwięcej! Nawet jakby to miała być instrukcja obsługi pralki, w Twoim wydaniu i tak będzie się to przyjemnie czytać :)
Gratuluję talentu :)

Anonimowy pisze...

O rany, a ja jakoś myślałam, że to jaki syfilis na ptaszku ;-P
nika

Pomysłowa pisze...

oh, nein... coś mi mówiło, że "najdroższy interes" będzie oscylował wokół tematyki urologicznej:)

Pomysłowa pisze...

oh, nein... coś mi mówiło, że "najdroższy interes" będzie oscylował wokół tematyki urologicznej:)

meredith pisze...

po przeczytaniu słów 'twarde krostki' od razu skojarzyły mi się STD ;p i nawet myślałam, że może perfekcyjna piguła się zarazi, a tu zonk i historia potoczyła się całkiem inaczej xD

doktorbezstetoskopu pisze...

Przychodzi mi na myśl tylko jedno i tak sobie nucę czytając Twój post, Crew- "Trudne sprawyyy..." :D
Popłakałam się ze śmiechu, jak to niemieckiego ptaka śrutem nafaszerowali, hahaha!