Ósma rano... chłód jakby zelżał... Znów upał i miraże sprzyjające parafilozoficznym obserwacjom. A z każdym kolejnym stopniem Celsjusza, wizje nabierają fantastycznych kształtów i kolorów :)
* * *
Dualizm świata pochłania nas nawet w najbardziej przyziemnych sprawach naszego życia. Dobro i zło, wilk i zając, Gargamel i smerfy, Nawet samo dobro i samo zło mają swój początek i koniec. Już starożytni Polanie mawiali w przysłowiu: "Miłe złego początki lecz koniec żałosny" albo "Wszystko, co dobre, dobrze się kończ..." (Yyyy... to akurat chyba głupi przykład jest...) W każdym razie "koniec tego dobrego".
Zostawmy Polan(o), weźmy taki kij... Ma dwa końce?
Ma! I wbrew pozorom istotnym jest fakt, na którym końcu kija się znajdujemy. Szczególnego znaczenia nabiera to wówczas, gdy ktoś nas zaczyna tym kijem okładać. W tej prostej, od zarania dziejów znanej czynności, również przejawia się dualizm świata... i relatywizm. Bo ten który okłada znajduje się na początku kija, a okładany jest oczywiście na jego końcu. Kto jest na początku ten ma dobrze, a kto końcem kijaszka jest smagany ten... wiadomo. Początek i koniec. Odwieczna walka dobra ze złem. A wszystko zależy od kija strony.
Bo świat, jak drąg, oprócz końców ma też strony.
Wszystko, co nas otacza, ma jakieś strony. Dobre i złe, lewe i prawe, stronę wierzchnią i podszewkę...
Gitara, na ten przykład, ma stron sześć, a sam świat ma cztery główne i każdy może sobie wybrać dokąd chce się udać. Niektórzy wybierają jeszcze piątą stronę idąc w tzw. cholerę... i dobrze (z Bogiem).
Panowie, kiedy czują, że już muszą, bez żenady idą "na stronę". Panie raczej od tego stronią, ale jeśli je zdrowo przypili, też szukają ustronnego miejsca.
We współczesnym świecie wszyscy jesteśmy stronniczy, a w najlepszym razie "postronni". Obgadujemy bliźnich na wszystkie str... kierunki, z lubością korzystając ze strony biernej, jednocześnie siebie zawsze chcemy ukazać z jak najlepszej strony. Tym samym stajemy się stroną w ewentualnym konflikcie i narażamy na przebywanie po niewłaściwej stronie kija. A kij, jak już wiemy, ma... początek i koniec. Dualizm i relatywizm w stosunkach międzyludzkich...
Kto w dzisiejszych, ciężkich czasach pozostaje bezstronny, zasługuje na order albo lepiej - medal... Tylko, że medal, nawet ten najbardziej lśniący i honorowy, też ma dwie strony. I tu dochodzimy do sedna sprawy.
-----
- Gość bredzi - pomyślicie.
- Odrobinkę, to z upału i zgryzoty... Niemniej jednak, wylawszy na głowę kubeł zimnej wody, przedstawiam sedno (najtrzeźwiej jak potrafię).
* * *
Żar leje się z nieba. Termometr zewnętrzny na parkingu przed /baczność/Placówką Medyczną/spocznij/ wskazuje 36,2 C.
Ile stopni jest w przedziale medycznym karetki (bez klimatyzacji!) - nie chcę nawet wiedzieć. Zresztą i tak nie zobaczę, pot zalewa oczy... Wysiadamy z auta.
- Szefie (sapanie), kupi pan nową karetkę?
- Nową karetkę?! Wam to się już całkiem w głowach poprzewracało!
- Szefie (rzężenie), ale taką z klimatyzacją...
- No w sumie z klimatyzacją można by... choć z drugiej strony, ta przecież jest jeszcze całkiem na medal. A w środku macie wiatraczek... Tylko was trzeba kijem do roboty zaganiać!
A karetki w naszej placówce medycznej są na medal...
Poniżej przykładowy awers naszego ambulansu (czyli jak to widzi szef). Jeśli ktoś chce ujrzeć rewers (nasz punkt widzenia), proszę klik na foto...
* * *
Dualizm i relatywizm... Kto nadal nie rozumie moich majaczeń... zapraszam do karetki (bez klimy oczywiście), tu wszystko staje się jasne - jak SŁOŃCE :) A karetki w naszej placówce medycznej są na medal...
Poniżej przykładowy awers naszego ambulansu (czyli jak to widzi szef). Jeśli ktoś chce ujrzeć rewers (nasz punkt widzenia), proszę klik na foto...
...wody... Dajcie więcej wody...
13 komentarzy:
A czy szanowny (baczność/spocznij) Szef placówki nigdy nie 'przejechał' się w upał karetką?
W temacie upałów, to podobne wrażenia mam jadąc tramwajem/autobusem z petit okienkami...
Fajny ten pomocnik lekarza klęczący we wdzięcznej pozie :)
T.
Ale ten wasz punkt widzenia ewidentnie uwzględnia naturalną klimat... khem, wietrzenie :D
A bo Crew, jak mówił Piłsudski, z racją jest jak z dupą, każdy ma swoją. Ano ... Super pomysł z tym zdjęciem :-)
nika
T. Szef placówki nie przejechał się karetką wcale. Raz tylko do niej zaglądnął na dłuższym postoju.
Pomocnik lekarza jest alegorią do aktualnego stanu polskiego systemu ratownictwa medycznego :) Ale żeby nie było żadnych wątpliwości - ja nie narzekam.
Ewiater - zarówno nasz punkt widzenia jak i szefa pogląd na te sprawy są wyrazem ultra skrajnych odmienności. Prawda jak zwykle leży pośrodku, czyli w dusznej budzie :)
Nika - Piłsudski miał dużo anatomicznej racji mówiąc o dupach... Tylko, że to moja dupa jest spocona i moja racja jest NAJMOJSZA! (że o pacjentach, sercowcach nie wspomnę) ;)
Ano, miałam na myśli rację szefa cytując Piłsudskiego. Szef nie siedzi w piekarniku, więc co mu tam.
Weź go przewieź, bo naprawdę żarty się skończyły. W takiej budzie to pewnie z 50 Celsjuszy jest :-/
nika
ja Ci serdecznie i szczerze współczuję, bo określić to piekarnikiem to chyba zbyt mało.
a woda w Polsce podobno w ilościach niewystarczających jest. nie tylko w Twojej karetce.
Szef ma zawsze racje Nawet jak jej nie ma. Powyższa teza znajduje zastosowanie głownie w przypadku szefów typu "Baczność , spocznij" :)
ojojojo.... męki upalne jak żywe!
świetny strzał z tym zdjęciem ;))
pozdrawiam
Dzisiaj kolejny dzień "w piekarniku" :) Wezmę termometr do środka. Zobaczymy ile jest stopni.
Aha i jeszcze zważę się "przed" i "po". Ciekawe ile wypocę :)
Kolega mi podpowiada, że w aucie w upał może być nawet i 56 oC...
W karetce chyba jeszcze więcej.
No i dziś jest dodatkowo parno, przynajmniej u mnie. Więc może być gorzej :/
Wytrwania życzę.
T.
Karetka, w mojej Wsi Nadmorskiej kursuje non sto. Na sygnale.
reanimują upartych turystów, którzy za punkt honoru stawiają sobie powrót do domu z opalenizna do pozazdroszczenia...
W trójce parę dni temu mówili, że spokojnie po kilku godzinach na słońcu w samochodzie może być 70-80 st. Stąd może niektórzy zanim zaczną jechać otwierają gablotę na oścież, wypalają 2 fajki celem przewietrzenia pojazdu i potem dopiero ruszają.
Bardzo Ci współczuję, Crew. Wiem, jak to jest pracować w aucie, gdy klima się "zepsuła". Miałam 6 lat takie auto służbowe. Moja szefowa zrozumiała mój ból, gdy musiała skorzystać z mojego auta na dość długiej trasie. W tym roku rozkoszuję sie klimą. Czego i Tobie życzę.
Prześlij komentarz