piątek, 14 stycznia 2011

Rekolekcje pokutne

Jako załącznik do poprzedniego załącznika, do poprzedniego posta.

Zgrzeszyłem... Dałem się podpuścić i zgrzeszyłem. Moja bardzo wielka wina...
Przeto dostałem za swoje* od "panów władzów" i te naliczone piętnaście punktów karnych mocno ciążyło na moim sumieniu. Ponadto przytłaczała mnie świadomość, że w każdej chwili mogę za "byle co" złapać kolejne dziesięć i pożegnać się z Prawem Jazdy. Naprawdę wcale nie trzeba jechać jak wariat żeby zarobić "dyszkę". Kilka małych grzeszków zebranych zgrabnie do kupy przez wideorejestrator i już... Żegnaj autko, żegnajcie podróże instruktorskie, żegnaj karetko.
- Tak nie może być! - myślałem każdorazowo siadając za kółkiem  
- Żebym ja codziennie podbijał sobie ciśnienie i jeździł zestresowany niczym listonosz z rentami..? Trzeba iść na kurs i skasować przynajmniej te sześć punktów! To będą takie rekolekcje pokutne.
No i poszedłem.
Co prawda jadąc na to specjalne szkolenie miałem wątpliwości i chwile wahania, ale gdy na światłach stanął obok mnie radiowóz drogówki, oblały mnie nerwowe poty i już wiedziałem, że tylko kurs dla Anonimowych Łamaczy Prawa o Ruchu Drogowym pozwoli mi ozdrowieć.
W Wojewódzkim Ośrodku Ruchu Drogowego uiściłem "symboliczną" opłatę i zziajany wpadłem na salę. Całe pomieszczenie po brzegi wypełnione podobnymi do mnie "kryminalistami". O dziwo ostatni stoliczek, tuż przy ścianie, był wolny (przy takich okazjach zazwyczaj wszyscy okupują ostatnie ławki, a tu proszę... jakby na mnie czekał ten stolik z rezerwacją). Usiadłem cichutko, skromniutko i spuściłem głowę zawstydzony swymi drogowymi przestępstwami. Sekundę później weszła pani psycholożka i się zaczęło.
- Państwo zdajecie sobie sprawę, że jesteście tu niejako za karę..? - wypaliła na dzień dobry.
Miny moich sąsiadów w ławkach świadczyły dobitnie o tym, że sobie nie zdają sprawy... również z własnego istnienia.
- Za karę? - uniosłem brwi w bezgłośnym zdumieniu - Za karę to ja dostałem mandat i punkty, a tu przyszedłem i ZAPŁACIŁEM, żebyście mi trochę tych punktów odjęli. Kupno - sprzedaż...
W ostatniej chwili moja dłoń zamknęła niesforne usta.
- O nie Crew! Nie będziesz pyskował! Ani słówkiem się nie odezwiesz aż do samiutkiego końca. Przyszedłeś tu na rekolekcje pokutne, to się teraz kajaj i słuchaj nauk!
- Taka wasza kara... - kontynuowała pani Frau polskiej psychologii - musicie odsiedzieć te sześć godzin. Tylko co ja z wami zrobię..?
Psycholożka popadła w naukową zadumę, a ja poczułem się jak uczeń zostawiony w kozie za swe pierwsze w życiu wagary.
- Nie wie co z nami zrobić..? - szydziłem w myślach -... może jakaś rózga, albo klęczenie na grochu?
Najwyraźniej zadziałała telepatia, bo kobiecina załapała koncept i oznajmiła stanowczym głosem:
- Każdy z osobna teraz powie innym, ile punktów ma na koncie.
- O cholera..! - natychmiast wyparowała ze mnie ochota do żartów  
- Ale zaraz będzie wstyd, aż piętnaście punktów... Jak ja to powiem? Żeby tylko zaczęła od przodu.
- Proszę, pan w pierwszej ławce zaczyna.
- Ufffff... - pomyślałem z ulgą, a pan z pierwszej ławki wstał i palnął:
- Dwadzieścia trzy, ale jak tu jechałem to mi jeszcze dwie fotki pstryknęło...
Normalnie oniemiałem, a w czasie kiedy odzyskiwałem przytomność inni "przestępcy" recytowali po kolei.
- Dwadzieścia dwa, dwadzieścia trzy, dwadzieścia trzy, dwadzieścia cztery...
Wreszcie moja kolej.
- Piętnaście... - pisnąłem cienko.
- Słucham...?! - pani Frau wstała zza wielkiego biurka.
- Yyy??!! - zdziwili się "recydywiści"
- Hm... hm... żartowałem... Dwadzieścia dwa...
Usiadłem i wreszcie zrozumiałem, że moją obecność tutaj można uznać za lekką przesadę.
- Ten kurs ciebie nie dotyczy Crew. - powiedziałem sobie w myślach, po czym wyjąłem podręcznik Organizacji Pomocy w Wypadkach Masowych i Katastrofach. Trzy sekundy później utonąłem w lekturze.

Ze świata katastrof wyrwało mnie wyjście pani psycholożki. Na jej miejsce wkroczył pan policjant.
Przedstawił się mówiąc między innymi, że jest z ruchu drogowego i tym wyznaniem natychmiast zyskał moją szczerą niechęć. Już miałem ponownie zagłębić się w tajniki masowego bliźnich ratowania, gdy "pan władz" rozpoczął teatr jednego aktora. Urządził quiz... Zadawał podchwytliwe pytania, skakał, nadymał się.
- Nie wiecie tego państwo..? Wszystko jest w kodeksie... Tego też nie wiecie?? To jak wy jeździcie po tych drogach?
- To może byś nas oświecił smurfie jeden i podał odpowiedź?!? - mój wszczepiony buntownik zaczął szurać gdzieś w płacie czołowym mózgownicy.
- Siedź cicho i nie pyskuj. Wytrzymasz jeszcze dwie godziny. - ten drugi, jakby pacyfista, gasił emocje.
- Nie wytrzymam! Nagadam mu!
- A właśnie  że wytrzymasz..!
- Możecie się zamknąć obaj?! Staram się czytać o katastrofach..! Dżizas... - przeraziłem się - Gadam do siebie w trzech osobach...
Tymczasem policyjny edukator, najwyraźniej zmęczony quizem, odpalił komputer i rozpoczął projekcję filmów uświadamiających.
W związku z moimi instruktorskimi inklinacjami, wszystkie te filmy znałem na pamięć. Dosłownie mogłem recytować treść i nucić podkłady muzyczne do każdego z nich. Nuda...
Wobec takiego obrotu sprawy, z czystym sumieniem wróciłem do podręcznika.
Na ekranie migały sceny z wypadków, efekty brawurowej jazdy i braku zapiętych pasów. A na tym wszystkim bezwstydnie pływał napis:
Unregistered copy of software for non-commercial use only. 
(Niezarejestrowana wersja oprogramowania, wyłącznie do użytku niekomercyjnego).
Pan policjant chodził po sali i bacznie lustrował, czy aby widzowie są wystarczająco poruszeni obrazem ludzkich tragedii. Już dobre kilka minut kręcił się w pobliżu mojego stoliczka. Kątem oka widziałem jak zerka z lewej, to znów z prawej strony. Czułem, że już długo nie wytrzyma, ale prowokacyjnie nie podnosiłem głowy znad książki.
- Przecież mu w żaden sposób nie przeszkadzam... Niech tylko spróbuje mi zwrócić uw...
- Pana to zdaje się nie interesuje? - belferski głos zagrzmiał tuż nade mną. Podniosłem głowę udając zaskoczenie.
- Jeśli mam być szczery to nie bardzo... - zamrugałem niewinnie oczkami.
- A dlaczego, jeśli mogę wiedzieć?
- A dlatego, że od ładnych kilku lat puszczam te filmy na kursach pierwszej pomocy... Z tą tylko różnicą, że ja mam legalne oprogramowanie.

Pierwszy raz widziałem policjanta w którego pieprznął piorun :)
Stanął jak wryty, spuścił nosem całą parę i... pomaszerował, niczym robocop do biurka. A ja dostałem ciepłe, tajne brawka od sąsiadów z ławek obok.
"Pan władz" bohatersko wytrzymał do końca kolejnego filmu, wyłączył komputer i puścił nas... godzinę przed czasem.
O dziwo dostałem zaświadczenie ukończenia i zrobiło mi się lżej na duszy o sześć punktów.
Zostało jeszcze dziewięć...
...i cała drogówka w stanie wojny ;)



-------------
* za swoje - czyli za "bezczelne" wyprzedzanie nieoznakowanego radiowozu, najechanie na podwójną linię ciągłą oraz przekroczenie prędkości o 30 km/h.

13 komentarzy:

Inessta pisze...

Crew, nie martw się stanem wojny z całą drogówką. Tylko w tv turbo policyje znają się na obsłudze wszelkiej maści komputerów i potrafią zapamietać twarze swoich ulubieńców. Więc masz szansę, ze nie napadną Cię na najbliższym skrzyżowaniu.

Anonimowy pisze...

Zgadzam się poziom szkolen w WORD jest zenujacy potrafią tylko cytować kodeks bez słowa komentarza, bo to juz za trudne i ryzykowne.Byłam na takim dla troche więcej niz kierowców i niczego się nie dowiedziałam, poniewaz czytać potrafię więc szkolenie za ciężkie pieniądze polegające na czytaniu z rzutnika kod. drogowego mnie nie interesuje. A te pytania na ktore nie wiedzieliście jak odpowiedziec to jak w kazdej branzy kruczki
GB

abnegat.ltd pisze...

Crew, czy to MP?
Chyba juz kiedys pytalem... Alzhaimer...
;)

cre(w)master pisze...

Inessta - już mi przeszły wszystkie fobie :) Chociaż kiedy oglądam tv turbo, to komentarze lektora doprowadzają mnie do białej gorączki.

GB - A co to za rodzaj szkolenia dla "trochę więcej niż kierowców"? Brzmi groźnie :)

Abi - też mi już parę spraw umyka ;)
Trochę MP, trochę PRC, a trochę lokalna inicjatywa. Z czegoś trzeba żyć, a fajnie jest żyć z tego, co się lubi robić :)

Anonimowy pisze...

Nic grożnego to tylko ci co uczą onych
GB

abnegat.ltd pisze...

...bo w MP moglismy sie spotkac X[|]

thalie pisze...

Crew czy mandat w notce poprzedniej to ten Twój? jak prałeś banknoty by kwota była "czysta"?

ta notka przypomniała mi nasz dość dawny już powrót z Lublina. gdzieś w okolicach Kielc chyba wyprzedzaliśmy ciężarówkę, a po wyprzedzeniu ujrzeliśmy jarzący się w nakazie zatrzymania lizak drogówkowiczów. no to przerąbane - pomyślałam, bo prędkość była przekroczona, a wyprzedzanie zakończyliśmy już na ciągłej, bo ciężarówka przyspieszyła. zjazd na pobocze. ciemno i powiedziałabym, że smutno, ale było nas 4 kobiety, wszystkie lekko wstawione. podszedł pan władz, zajrzał do środka i z panującej wewnątrz ciemności i ciszy wyłowił wpierw Krasnoluda jako kierowcę (młody, wyglądający na jeszcze młodszego) i obdarzył go spojrzeniem srogim, po czym dostrzegł, że na siedzeniu obok siedzi baba, a na tylnych siedzeniach kolejne 3. i tu spojrzenie zmieniło się ze srogiego na... współczujące. zabrał dokumenty i poszedł do policwózka. chyba jedyne co powiedział koledze to: te, puśćmy go bo bo on tam ma 4 baby. odjechaliśmy tylko pouczeni słownie, że mamy jechać ostrożniej.
obyś spotykał na drodze tylko takich drogówkowiczów, Crew :)

cre(w)master pisze...

Abi - jeśli się spotkaliśmy, to ja w charakterze Twojego ucznia raczej i nie chodzi mi o różnice wieku tylko stażu. W MP to ja sporadycznie, no i młodziak stażowy jestem... Taki wiesz, "zanieś manekiny, posprzątaj i patrz jak starsi to robią" :) Tak, czy inaczej, z pewnością ciekawie byłoby się kiedyś spotkać na jakimś branżowym szkoleniu :)

Thalie - musiałbym zawsze wozić ze sobą komplet b... kobiet ;) i niezły składzik alkoholu w schowkach (żeby się mogły szybko wstawić), a na to mój budżet nie pozwala :)
Kiedyś po imprezie rozwiozłem po domach całe nabombione towarzystwo. Oczywiście ja ani kropelki nie wypiłem (dziwne, nie?) Wracałem o 3 nad ranem do domu, a w aucie kopało alkoholem jak w gorzelni. Zatrzymali mnie. Policjant się nachylił, mówiąc "dzień dobry", pociągnął nosem i natychmiast zaprosił do radiowozu. Dwa razy mi kazał dmuchać, nie mogąc uwierzyć, że jestem trzeźwy. Jak mu wyszło zero to się uparł, że za coś jednak mi mandat wlepi. Łazili, szukali. Światła sprawdzali, bieżniki w oponach, numery silnika, nadwozia, no wszystko co mogli. A ja byłem bezczelnie pewny, bo autko świeżo po przeglądzie. No i w końcu policjant wypalił:
"Proszę mi pokazać trójkąt, gaśnicę i apteczkę."
Blady strach na mnie padł, bo sobie przypomniałem, że mam gaśnicę bez aktualnej legalizacji. Postanowiłem grać na zwłokę. Wydarłem z bagażnika trójkąt i sięgnąłem po "apteczkę", czyli sporą torbę medyczną. Czerwone torbisko z odblaskami, po brzegi wypełnione ratowniczymi duperelami (takie zboczenie zawodowe). Policjant jak to zobaczył to zdurniał i powiedział:
"A to pan jest lekarzem..? To niech pan jedzie. Do widzenia".
To był jedyny raz, kiedy nie sprostowałem pomyłki w zawodzie wykonywanym ;)

thalie pisze...

Crew to może zamiast 4 bab spróbuj wozić tę torbę na siedzeniu pasażera? ;)

welatas pisze...

Czytam wpisy z zeszłego roku i z każdym jestem coraz to bardziej zachwycona:)
Rzuć to ratownictwo i zostań pisarzem! Nie! Lepiej rób to i to;)
Aż mam ochotę zostać ratownikiem medycznym.
pozdrawiam serdecznie i linkuję w moim (raczkującym-aż mi wstyd za niego) blogu:)

welatas pisze...

Doczytane:)
Już wiem, że komentarz odnośnie zostawania ratowniczką był chybiony, hmhm xD

Odnośnie Panów Władzów: 2 tygodnie temu wracałam z chłopakiem z kina- koło północy z piątku na sobotę. Mieliśmy do przejechania z 10 km z centrum miasta na nasze zad..ie.
Prawo jazdy ma ponad 2 lata- ani raz nie zatrzymany przez policję, a kursujemy od półtora roku po 200 km do domu średnio co 2 tygodnie.
DWA razy na tych 10 kilometrach dmuchał:) Dwa razy Pan w ostatniej chwili wyskakiwał z radiowozu i prawie się pod koła rzucał:) Za drugim razem miałam taki atak głupawki, że miałam wrażenie, że chociaż za to nam mandat wlepi ;)

cre(w)master pisze...

Welatas - witaj :)
Nie bierz się za ratownictwo... rób swoje i będzie dobrze. Trzymam kciuki za Twoje sesje ;) No i uważajcie na panów rzucających się pod koła :)

Nomad_FH pisze...

Jeśli nie torbę medyczną - to podobno czapka pilota (a już czapka pilota + kurtka mundurowa z sylwetką f-16 na naszywce) podobno robią furorę ;)
"A kolega pilot, To szerokiej drogi" ;) a to nic, że czapka została, bo jego brat zostawił w samochodzie :D

Odnośnie oprogramowania - podobnie miałem kiedyś na komendzie - jak na ekranie milutko migał znaczek, że program jest niezarejestrowaną kopią, Trial minął 90 dni temu. I że jest do użytku prywatnego :D I diabełek wewnątrz mnie aż kusił mnie, aby to skomentować :D