poniedziałek, 28 czerwca 2010

Kolorowe jarmarki

- Kamera...
- Poszła...
- I... AKCJA!
* * *
Noc już dawno roztoczyła opiekę nad miastem. Cisza spowiła place, ulice i skwery. Mrok zajrzał ludziom do okien... niebieskich od telewizorów. 
Spokój...
Tylko jedno miejsce ciągle nie śpi. Oświetlone rzęsiście, przyciąga ćmy z całej okolicy. A wewnątrz kipi i wrze jak w ulu.

Drzwi szpitalnej izby przyjęć otworzyły się z łoskotem. Zastukały kółeczka noszy.
- Ruszać się panowie, ruszać! To nie Leśna Góra, żeby sobie spacerkiem śmigać!
Pomarańczowa platforma z pokrwawionym pacjentem wjechała do pierwszej sali.

Nieopodal, na krzesełku siedział młody mężczyzna z gumową rurą w przełyku i zwracał właśnie różową ciecz do miednicy.
- Buuueeeehh..! Buuueee...!
Pielęgniarki uzbrojone w foliowe fartuszki, niewzruszenie wlewały wodę do lejka znajdującego się na końcu rury.
- Pani jest matką tego chłopaka? - lekarka zwróciła się do stojącej obok kobiety.
- Tak, to mój syn... Boże coś ty narobił?!
- Nie wie pani ile zjadł tych tabletek?
- Mówił, że całe wiaderko... - matka zrozpaczona załamywała ręce.
- WIADERKO??? - lekarka podniosła głos, pielęgniarki przestały wlewać wodę.
- No tak, to jakiś środek na przyrost masy mięśniowej był... Takie różowe tabletki w wiadereczku.
- Ech... - westchnęła doktorka - Płuczemy, aż przestanie lecieć różowe - zakomenderowała do piguł i powlokła się dalej.

Pod oknem, na kozetce leżał mężczyzna w więziennym uniformie. Obok niego, na zydelku zastygł w zmęczonym bezruchu strażnik.
- Zapierdole was wszystkich, kurwa! Zapierdole!!! - darł się więzień.
- Zamknij mordę... - powiedział spokojnym tonem klawisz i na powrót wsparł brodę na lufie wielkiej strzelby Mossberga.

Przy ścianie swój cichy azyl znaleźli pijani pacjenci. Smród, który bił z tego miejsca zabijał wszelkie formy życia. Nawet dźwięk jakby wolniej się rozchodził w tej przestrzeni.

Przeraźliwie chuda narkomanka ciągnąc za sobą stojak z kroplówką, sunęła w stronę szafki z lekami. Przywarła twarzą do chłodnej szyby i głodnym wzrokiem chłonęła zamknięte za szkłem skarby. Kolorowe fiolki, ampułki, pudełeczka...

Na korytarzu tłoczyła się grupa odświętnie ubranych ludzi. Garnitury, suknie, stroiki... Kłócili się o coś...
W sali obok, za parawanem siedziała panna młoda w białej sukni. Jej ślubny makijaż rozpływał się pod strumieniami łez.
- Ale dlaczego..? Stasiu!? - szlochała w stronę kozetki.
- Bo nie zniosę dłuszszeej twoich rodzissófff... - wystękał leżący pan młody - Mam dość (hick) takiego szszycia! (hick). - Łzy jak wielkie grochy plamiły biel jego eleganckiej koszuli.
- No! Zdejmie pan marynareczkę... - pielęgniarka wkroczyła w tę intymną scenę - ...założymy kroplówkę i wszystko będzie dobrze, tak?

- Dajcie tego pokrwawionego! Ileż mam czekać?! - Lekarz przestępując z nogi na nogę, bulwersował się nad gotowym zestawem do szycia ran. Wreszcie dostał swojego pacjenta.
Pijany w sztok chłopina został ułożony twarzą do materaca.
- Leżeć spokojnie, będziemy zszywać głowę! - zakrzyknął doktor - Bez znieczulenia, boś pan już i tak nieczuły... - dokończył i wbijał igłę w skórę głowy ściągając zgrabnym ruchem nić.
Z każdym ukłuciem, nietrzeźwy mężczyzna unosił w górę palec wskazujący, jakby chciał powiedzieć: "No..! Uwaga tam na górze..!" Ale ostatecznie nie mówił nic. Pewnie materac przeszkadzał.

- No jak tam? Leci dalej różowe? - zainteresowała się lekarka, przechodząc obok chłopaka z rurą w dziobie.
- Takie lekusieńkie, pani doktor - odpowiedziała pielęgniarka.
- To lejemy jeszcze jeden dzbanek i myślę, że damy spokój.
- Buuueeeehhh - odpowiedział uradowany, niedoszły samobójca.

- Nie dotykaj mnie bandyto! - wrzeszczał więzień
- Muszę zrobić EKG, dlatego rozpinam koszulę - Młody ratownik starał się ulokować elektrody na wytatuowanej klacie aresztanta.
- Panowie, a te kajdanki? - zwrócił się do klawiszy - ściągnijcie mu na chwilę...
- Nie da rady, kolego. Rób tak jak jest - strażnik popukał się w czoło.
- Ale nie mogę tak zrobić kiedy ma to żelastwo na rękach!
- No to nie rób wcale! - zezłościł się klawisz.

Z sali obok dobiegały przeraźliwe jęki.
- Panowie... ssslitujcie się. Ja napraffffdę nisss nie piłem!
- Pobierzemy panu krew i wszystko będzie jasne - pielęgniarka rozpakowała policyjny zestaw do badania krwi.
- O Jeeesssuuu! - ryczał pijany kierowca - Jaka wielka igła!! Ja nie mogę na tto pattszszeććć..!
- Nie drzyj się - warknął policjant - Miałeś odwagę siadać za kółkiem po pijaku? To teraz wytrzymasz taką igłę.
- Słabo mi!!! - wrzeszczał wcale nie słabym głosem pijak.

-Wszystko już dobrze. Może pan iść - sapnęła pielęgniarka do pana młodego, odpinając mu kroplówkę - I więcej wiary w siebie. Pogody ducha. No i wszystkiego dobrego na nowej drodze życia.
- Dziękujemy... - zaszlochała panna młoda i wyprowadziła żonkosia na korytarz.
- STO LAT, STO LAT... - ryknęli goście weselni.

- Panowie no rozkujcie go na chwilę...
- Nie ma opcji!
- Pani doktor... - ratownik poskarżył się przechodzącej obok lekarce - Jak mam robić to EKG?
- Rozkujcie go panowie, proszę. - Powiedziała doktorka zmęczonym głosem i zniknęła w perspektywie korytarza.
- No i co klawiszki..? Ratownik z triumfalną miną zakładał elektrodę na piękną kotwicę wydziaraną wkładem z długopisu marki Zenith  
- Trzeba się słuchać pani doktor...
- Mam cię, ty mały skurwysynu! - wrzasnął więzień, a jego wytatuowana pięść, zmęczona długim lotem, przysiadła na nosie ratownika... Ściemnienie i... CIĘCIE!
* * *
- Stop kamery! Doskonale! Dziękuję państwu! To było ostatnie ujęcie na dziś!

Kiedy patrzę hen za siebie, w tamte lata co minęły [...] 
Co wyliczę to wyliczę, ale zawsze wtedy powiem, że najbardziej mi żal...
             kolorowych jarmarków,

7 komentarzy:

Malutka... pisze...

... faktycznie kolorowo...
choć spora część z tych atrakcji Twoich , w nieco odmienionej formie stanowi chleb powszedni akademika, o zgrozo...

pozdrawiam ;)

cre(w)master pisze...

Fajne macie akademiki ;)
To u Was magister wychodzi zaprawiony w bojach i zahartowany życiowo. Zaimpregnowany na cierpienie i zakonserwowany poglądowo oraz ideologicznie. Zupełnie jak pielęgniarka po dwudziestu latach pracy :D
Pozdrawiam również.

Anonimowy pisze...

Kochanieńki! po prostu się rozpłynęłam :) ze śmiechu :) to o czym piszesz to mam na codzień...tyle że ja nie RM ale też personel medyczny :) pisz pisz pisz! (i nie chodzi o miasto :)) z serdecznym pozdrowieniem....eM :)

cre(w)master pisze...

Witaj eM :)
Bratnie pozdrowienia dla "towarzyszki niedoli" :)
Miło mi gościć Cię w moich skromnych progach.

Anonimowy pisze...

Dziękuję pięknie :) czy tam taka niedola...moja poprzednia robota to był poligon - doświadczalny oczywiście :D
A zaglądać będę często :) na poprawienie humoru...pozdrawiam eM

Nivejka pisze...

Ulala... Ekstremalne przeżycia;)

cre(w)master pisze...

Nivejka witaj :)
Byłem z rewizytą, ekstremalnie milutko u Ciebie :)