środa, 30 czerwca 2010

Miłośnik dyskoteki

Żeby nie było, że tylko cywili strofuję i piętnuję ich zachowania. Dziś o (nie)poważnych (nie)medykach.
(Zresztą ja nikogo nie piętnuję. Ja tylko "obrazuję" i rzucam na pożarcie)

Było to kilka lat temu, kiedy mój (przyszły wówczas) szef,
/baczność/Dyrektor Placówki Medycznej/spocznij/, wpadł na genialny pomysł poszerzenia usług firmy o transport sanitarny i medyczny. Wiedziony altruistyczną chęcią pomocy potrzebującym, zakupił tabor karetek. Do kompletu wziął "garść" kierowców różnej maści. Wykarmił ich, przyodział i ogólnie zadbał o "wysoki" standard życia. Na koniec, niczym wisienkę na tort, zatrudnił ratownika medycznego, czyli mnie :)
Ciężkie to były początki, bo tort duży i medycznie nieuświadomiony, a wisienka jedna... Malutka i samiutka na śliskiej polewie.
Oj była walka z wiatrakami. Spróbujcie na ten przykład, wytłumaczyć byłemu kierowcy autobusu, dlaczego pacjenta na noszach nie należy wywozić ze szpitala nogami do przodu. Albo czemu do wymiotującego w karetce warto podchodzić w ciuchach roboczych, a nie w kościołowych spodniach. Totalny mur niezrozumienia.
Tak, czy inaczej, szef miał już tabor karetek. Miał też wkład do środka, w postaci pacjentów, no i chmarę kierowców... Kiedy zdawało się, że skompletował już wszystko, pewnego dnia cały misterny plan runął. Na jego zgliszczach smętnie spoczął:
"Brak zgody na używanie sygnałów świetlnych i dźwiękowych".
Mówiąc krótko, mieliśmy karetki ale bez wycia i migania, a to całkiem jak lizanie lodów przez szybę. Kolor jest, kształt jest, a smak paskudny i radochy zero.
Rozumieli to zmartwieni kierowcy, rozumiał i szef. Zawziął się chłop. Molestował panią Kopacz i "wszystkich świetnych", tak długo wiercąc im dziurę w brzuchu, aż w końcu wyrazili zgodę.
Pismo z pozwoleniem nadeszło i tego samego dnia w naszych autach pojawiły się centralki obsługujące wycie i miganie. Wraz z nimi pojawiły się też kłopoty.
Kierowcy za skarby świata nie mogli pojąć, że syreny i niebieskie światła to nie zabawki ułatwiające drogę do sklepu po paczkę fajek. Nadużywali "władzy" ile się tylko dało.
Jeden artysta, znudzonym długim czekaniem na czerwonym świetle, włączył sygnały. Rozgonił całe zmotoryzowane towarzystwo na boki, przejechał przez skrzyżowanie i wyłączył "dyskotekę", kontynuując przyjemna jazdę. Innym razem, inny kierowca bawił się centralką na parkingu. Nieświadomy, że ma włączone błyskające koguty na dachu, pojechał do sklepu. Zaparkował auto przed samym wejściem i poszedł robić zakupy. Dziwił się przy tym, że wszystkie sklepowe łaziły za nim krok w krok. A one się pewnie zastanawiały, po kogo ten pan w czerwonych ciuchach przyjechał.
Było takich incydentów sporo, ale wszystkie okazały się marną przygrywką przyszłych wydarzeń. Oto bowiem w firmie pojawił się nowy kierowca Janek Obora*
Janek najwyraźniej życiową energię czerpał z jazdy na "niebieskim". Nie istniała dla niego nieodpowiednia chwila na sygnały. W dzień czy w nocy, jeździł jak szalony wyjąc i błyskając. Nie było mocnych na niego. Wszyscy wiedzieli, że tuż za rogiem Janek włączy wyjce... I łap potem wariata.

* * *
Zbliżał się wieczór. Kończyłem właśnie dyżur, powoli zmierzając karetką w stronę bazy. Niestety mój ambulans miał własne plany na popołudnie i odmówił współpracy. Coś chrupnęło, jęknęło, auto zgasło i koniec. Umarł w butach, ani drgnie. Złapałem za telefon na dyspozytornię, dawaj prosić chłopaków o pomoc w holowaniu. 
Ten nie może, bo daleko w trasie jest, tamten ma pacjenta na pokładzie. Koniec końców został tylko Obora.
- Dobra Janek, przyjedź. Tylko weź linkę i NIE jedź na sygnałach!
Piętnaście minut później słyszałem zbliżający się dźwięk syreny. Janek zapiął mnie na hol i ściągnął do najbliższej stacji benzynowej. Staliśmy na parkingu kombinując, co dalej począć z usterką. Naraz podszedł do nas jakiś człowiek.
- Panowie macie może w autach radio CB?
- Mamy - odparłem.
- Prośbę mam ogromną. Zepsuł mi się samochód, muszę pilnie dojechać do Krakowa. Stoję tu już ze dwie godziny i macham na okazję, ale nikt się nie zatrzymuje. Może krzyknęlibyście przez radyjko, kto jedzie na Kraków? Szybciej by mnie ktoś zabrał.
- Nie ma sprawy, zawołamy.
Wołaliśmy już pewnie ze trzydzieści minut. Nic. Cisza. Nikt nie odpowiada na apele. 
W końcu Janek błysnął pomysłem.
- Poczekajcie chwilę - sapnął.
Odpiął linkę holowniczą, włączył niebieskie światła i... na naszych zdumionych oczach, wyjechał karetką w poprzek drogi. Zatarasował całą wylotówkę na Kraków, spokojnie wysiadł i stanął przed autem w pozycji wyczekiwania.
Nadjeżdżał pierwszy samochód. Janek uniósł prawą rękę w geście faszysty pozdrawiającego swego wodza.
- Stop! Jedzie pani może do Krakowa? Nie? Tylko do Bochni? No trudno. A pan gdzie jedzie? Też nie do Krakowa? Trudno, do widzenia.
Zrobił się już spory ogonek aut. Obora chodził i zaczepiał kierowców, a ja myślałem, że się zapadnę pod ziemię ze wstydu.
- O! Pan jedzie do samiutkiego Krakowa? Doskonale. Sprawa jest. Kolegę trzeba zabrać... No to załatwione. Szerokiej drogi! - to mówiąc Janek poszedł odstawić swoją karetkę i odetkać zator.
Narobił wtedy obory... miłośnik dyskoteki.

Dwa dni później, wyjąc syrenami, wpadł Janek na dziedziniec szpitala. Do sklepiku po soczek. 
Za nim cichutko podjechali panowie w granatowym radiowozie.
- Co pan przywiózł? - zainteresowali się "federalni"
- Nic... - odparł zdziwiony Janko - ...sam przyjechałem.
- Uuuu... W takim razie, ta przyjemność będzie kosztować 1500 złociszy. 
Wypisali zgrabny druczek i skończyło się rumakowanie. Najdroższy soczek południowo-wschodniej Polski :D

* * *
Dziś w naszej firmie takich "obór" już nie ma. Najwyżej małe obórki, chlewiki, no i dużo więcej wisienek na torcie... :)
Nikomu już nie trzeba tłumaczyć, że pacjent głową do przodu ma jechać... I tylko łza się w oku kręci na wspomnienie Janka, co robił oborę z porządnej stajni.

----------
* nazwisko zmienione, lecz znaczeniowo zbliżone do oryginału :)

16 komentarzy:

Portier pisze...

Wiele lat temu w naszym mieście strajkowało pogotowie, a ja autentycznie chory miałem być dowieziony na kolejne badania do szpitala. Kilka dni wcześniej dowiedziałem się, że właśnie w pogotowiu pracuje znajomy mojego ojca, który zgodził się nam pomóc i tym sposobem przeżyłem sceny jak z filmu gdy mijając zjeżdżające się tłumnie do centrum miasta karetki pomknęliśmy migając "dyskoteką" pomiędzy nimi wprost do celu. Jak to się dzisiaj mówi spojrzenia kierowców bezcenne. Łamistrajk z VIP-em pędzący przez środek rynku :))

Anonimowy pisze...

a ja mam pytanie jako totalnie nie uświadomiona cześć społeczeństwa nie mająca z karetkami nic wspólnego (a przynajmniej starająca się nie mieć póki zdrowia i siły do życia) dlaczego pacjent ma jechać głową do przodu? To naprawde ma jakieś znaczenie?

cre(w)master pisze...

Portier - no to miałeś rajd VIP-owski. Niedawno uczestniczyłem w strajku. Piękny widok 50 ambulansów na sygnałach. Przygotuję film i pewnie wrzucę na blog.
Anonim - Słyszałem już kilka wersji "dlaczego głową w przód". Najbardziej przemawiają do mnie trzy.

Pierwsza (przesądna): Nogami do przodu wyjeżdża się ze szpitala tylko raz - ostatni raz.

Druga ("medyczna"): Jeśli będziesz pchać nosze z pacjentem nogami do przodu, a oparcie pod plecy i głowę w noszach będzie uniesione, wówczas ani ratownik z przodu, ani ten z tyłu nie widzą twarzy pacjenta. Nie widać jego reakcji np. nagłej utraty przytomności itp.

Trzecia (techniczna): Wiele platform jezdnych pod nosze jest skonstruowanych w taki sposób, że tylne kółeczka (te przy nogach pacjenta) są skrętne i można nimi łatwiej manewrować w zakrętach. Czasem się mówi, że ten przy nogach pacjenta "ma kierownicę". Łatwiej jest pchać i skręcać niż ciągnąć i próbować się wymieścić w zakręty. Oczywiście wszystko przy odrobinie wprawy :)
Ostatecznie i tak pacjent do karetki wjeżdża "głową w przód".

Anonimowy pisze...

A to Janek miał fantazję ułańską :-) Polubiłam chłopa :-)
nika
P.S. A propos poprzedniego wpisu, to niestety kiepska byłam z matmy i fizy, więc się (tfu, tfu w brodę) nie nadaję do tej roboty ;-D No, chyba, żeby w mordy dawać ;-DD

Anonimowy pisze...

cre(w)master dziękuje za odpowiedź. Ta wersja z przesądami to chyba trochę przesada. Medycy jako "ludzie wyedukowane" chyba w to nie wierzą. Natomiast pozostałe dwie wersje jak najbardziej rozwiązują zagadkę. Pozdrawiam

cre(w)master pisze...

Z ratownikami trochę jak z marynarzami... Jedni mają w każdym porcie pannę, a inni są przesądni. Znam takich, co się nie położą na karetkowych noszach (nawet na chwilę). Przesąd głosi, że kto się na noszach położy, w krótkim czasie na nie wróci - już przymusowo.
Ja tam przesądny nie jestem, ale na nosze się nie kładę... Za długi jestem :)
Pozdrawiam również.

Anonimowy pisze...

Mili paramedycy, ja w sprawie transportu pacjenta. Ten, kto stoi przy glowie pacjenta ma zajmowac sie jego glowa, a nie kierowaniem. Sprobujcie zrobic cokolwiek z ta glowa (a w konsekwencji z calym pacjentem), jadac wlasnie 'glowa do przodu'. Pacjent zaczyna wymiotowac, przestaje oddychac - chyba latwiej to zauwazyc majac jego glowe tuz pod oczami, co nie?!, trzeba mu udroznic drogi odechowe, wentylowac przez maske lub gdy jest zaintubowany itd itd. Jadac glowa do przodu, w takich przypadkach nie zrobicie NIC. No, moze uda Wam sie zabic pacjenta. A argument, ze nogami do przodu to tylko po raz ostatni sie wyjezdza...czy ktos z Was zna prace udowadniajace, ze taki sposob transportowania zwieksza smiertelnosc? Jasne, to pytanie retoryczne. No i idiotyczny przesad. Wasz jedyny argument jest taki, ze latwiej Wam kierowac noszami. Jasne, kiedy sami pchacie nosze. We dwojke, a tak sie transportuje pacjenta, jest juz inaczej. I jeszcze jedno pytanie, rownie retoryczne - dlaczego w zdecydowanej wiekszosci pojazdow to kola przednie sa skretne, wiec te w nogach pacjenta? Pozdrawiam, zyczac wiecej wyobrazni.

cre(w)master pisze...

Yyyy... a konkretnie, to o co Ci drogi anonimie chodzi? :)

"Pacjent zaczyna wymiotowac, przestaje oddychac - chyba latwiej to zauwazyc majac jego glowe tuz pod oczami, co nie?!"

Jasne... zwłaszcza jak wieziesz pacjenta w pozycji siedzącej i całe oparcie noszy zasłania Ci widok. Najwyżej zobaczysz jego czuprynę i nogi :)

"czy ktos z Was zna prace udowadniajace, ze taki sposob transportowania zwieksza smiertelnosc?"

A Ty znasz "prace" udowadniające, że transport nogami w przód zwiększa przeżywalność do wypisu ze szpitala? ;)

Pchałeś kiedyś nosze z pacjentem, takie choćby firmy FERNO? Spróbuj dokładnie manewrować skrętnie noszami ciągnąc lub pchając za stronę "przy głowie" :)
A czemu ktoś wymyślił kółeczka skrętne właśnie po stronie nóg pacjenta? Jakoś w pracy nie mam czasu się nad tym zastanawiać, (wolę myśleć o tym, żeby nie "udało mi się zabić pacjenta") ;P
Podobnie jak nie mam czasu obracać się z pacjentem na noszach w kółko tuż przy drzwiach karetki (bo do auta i tak musi wjechać głową naprzód)

Pozdrawiam również, życząc mniej ciśnienia w uzwojeniu. Szkoda zdrówka ;)

Anonimowy pisze...

Cisnienie w zwojach podnosi sie jedynie w kontakcie z glupota lub wyjatkowa opornoscia na argumenty. Twoj jedyny argument za 'glowa do przodu' to - bo tak jest mi latwiej prowadzic nosze i to w sytuacji, kiedy robisz to sam. Jakie to 'nasze'. Polskie. Ta arogancja. Sprobuj poczytac dokladnie.
- argument - bo nogami do przodu to tylko nieboszczykow - jest idiotyczny i tylko do niego odnosi sie komentarz o pracy o wyzszej smiertelnosc.
Reszta to bezpieczenstwo. Sprobuj sobie wyobrazic pacjenta nieprzytomnego, wiezionego glowa do przodu, wentylowanego itd. Widzisz to? Ech... Zycze wiecej cisnienia w zwojach.

cre(w)master pisze...

Drogi Anonimie...
Sugerujesz abym czytał dokładnie, a sam najwyraźniej masz problemy z czytaniem/zrozumieniem tekstu. Nigdzie nie napisałem, że SAMODZIELNIE pcham nosze z pacjentem.
Moim zdaniem dokładne manewrowanie noszami jest możliwe tylko wtedy, kiedy kółka skrętne są z tyłu (i mam tu na myśli pracę dwóch ratowników). A wspominane kółeczka skrętne są tam gdzie nogi pacjenta.
Nie jest to mój jedyny, jak twierdzisz, argument przemawiający za jazdą "głową w przód". W poprzednim komentarzu podałem jeszcze dwa inne więc odbijam piłeczkę o dokładnym czytaniu :)
Z tym fragmentem o "naszym polskim" i arogancji to odsyłam na jakieś inne forum. Na przykład onetu ;)

Nie wiem kim jesteś Anonimie, ale mam podejrzenie graniczące z pewnością, że w życiu nie transportowałeś pacjenta na noszach z platformą jezdną. Jeśli jednak Twoje "doświadczenia" w tej materii pozwalają Ci jechać z pacjentem "nogami do przodu" - szerokiej drogi :)
Oczami wyobraźni widzę jak pchasz nosze z pacjentem, jednocześnie kontrolując oddech, zapobiegając aspiracji treści wymiotnych, trzymając drożność i wentylując przez maskę (może spróbuj jeszcze uciskać klatkę;) ). A to wszystko w pojedynkę, bo Twój partner zajęty jest ciągnięciem noszy i wchodzeniem w zakręty :D
Powodzenia.

Póki co, w naszym kraju nie istnieją jedyne, słuszne i obowiązujące standardy. Niech więc każdy dba o pacjentów najlepiej jak potrafi... w praktyce lub w komentarzach na blogu ;P


Mimo wszystko życzę lekkiej hipotensji... i mniej piany ;)
Żywię również nadzieję, że na tym skończymy tę "fascynującą" dyskusję.

Anonimowy pisze...

Daleko mi do nadcisnienia, a i piany nie tocze. Nigdy. To smutne, bo jednak jestes odporny na argumenty. Smutniejsze, bo szermujesz glownie bzdurami. A Twoje argumenty to:

1 - przesad
2 - nie widzisz jak pacjent traci przytomnosc, kiedy glowa uniesiona i widzisz tylko czupryne i nogi
3 - argument kierowcy, bo latwiej sie skreca
4 - ostatecznie pacjent wjezdza glowa do przodu do karetki
5 - nie wierzysz, ze mozna cokolwiek zrobic z pacjentem w trakcie transportowania go na wozku.
W skrocie Ci odpowiem. Argument nr: 1 - to kompromitacja, ale rozumiem, bo to najczesciej podawany argument w tym kraju
2 - rownie zenujacy, bo nawet wtedy, zupelnie spokojnie mozesz ocenic stopien jego swiadomosci. 'Niewidz' tylko tylu glowy. Zerkaj z boku, rozmawiaj z nim itd.
3+5 - otoz od ponad 30 lat prowadzam wozki z pacjentami na bloku op i w zespolach wyjazdowych, to odpowiedz na Twoje - chyba nigdy, ba, jestes pewny, ze nigdy nie transportowalem pacjenta platforma jezdna. Dlaczego samochody maja kola wlasnie przednie skretne? Bo tak latwiej? Pojawiaja sie okresowo samochody, a i nowe wozki tez, ze skretnymi kolkami na tylnej osi. Zeby bylo jeszcze latwiej?
Skoro nie masz tutaj doswiadczenia, to choc sprobuj uwierzyc - mozna zrobic wiele z pacjentem - nazwijmy to - powiklanym lub 'wiklajacym' sie jadac nogami do przodu. Glowa do przodu nie zrobisz NIC. To w glowie stoi kierownik akcji, zespolu, tzw. crewmaster, takze lekarz. To on ma miec oglad calej sytuacji, a glownie pacjenta. Jaki ma oglad, kontrole jadac glowa do przodu? Co moze z pacjentem zrobic, skoro kieruje, 'szuka drogi'? NIC.
4 - ostatecznie pacjent wjezdza glowa przodem do karetki, ale za to nogami z niej wyjezdza, co nie? Nowe platformy maja poza tym mozliwosc wjechania takze nogami do przodu. Powiesz teraz - ale wtedy wyjedzie glowa do przodu?. Tak czy siak, Twoj argument 1 i 4 dyskwalifikuja Cie z jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji. Moja corka badac mala mowila - arumenty "misia o malym rozumku". Reszte moze moglbys zrozumiec i nawet zaakceptowac, gdybys potrafil otworzyc sie na merytoryczne argumenty. A standardy? Spojrz na cywilizowany swiat, bo tam one sa. Takze dotyczace naszej dyskusji. Tak, masz racje, od lat nie pracuje, nie zyje w tym kraju, ale polowe zawodowego zycia spedzilem tutaj. Ale rob jak chcesz. Nawet wbrew logice, zdrowemu rozsadkowi. Tlumacz to sobie przesadami i innymi idiotyzmami jaki np. przedstawiles w pkt 4. Albo wogole sie nad tym nie zastanawiaj. Mowie Ci to z mieszanina smutku i rozbawienia. Zbyt dlugo zyje, by moje poglady na takie historie nie ulegly radykalizacji, a osady nie staly sie bezwzgledne. Jestes juz duzy, a ja - nie chcac Cie absolutnie obrazac, powtorze tylko za Andrzejem Zawada 'zycie jest za krotkie na kontakty z '. To On, ale wierz mi - trudno szanowac takiego mastera. Wole pozostac anonimem.

Anonimowy pisze...

Daleko mi do nadcisnienia,a i piany nie tocze.Nigdy.To smutne,bo jednak jestes odporny na argumenty.Smutniejsze,bo szermujesz glownie bzdurami.A Twoje argumenty to:
1-przesad
2-nie widzisz jak pacjent traci przytomnosc,kiedy glowa uniesiona i widzisz tylko czupryne i nogi
3-argument kierowcy,bo latwiej sie skreca
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa do przodu do karetki
5-nie wierzysz,ze mozna cokolwiek zrobic z pacjentem w trakcie transportowania go na wozku.
W skrocie Ci odpowiem.Argument nr: 1-to kompromitacja,ale rozumiem,bo to najczesciej podawany argument w tym kraju
2-rownie zenujacy,bo nawet wtedy,zupelnie spokojnie mozesz ocenic stopien jego swiadomosci.Zerkaj z boku,rozmawiaj z nim itd.
3+5-otoz od ponad 30 lat prowadzam wozki z pacjentami na bloku op i w zespolach wyjazdowych,to odpowiedz na Twoje-chyba nigdy,ba,jestes pewny,ze nigdy nie transportowalem pacjenta platforma jezdna.Dlaczego samochody maja kola wlasnie przednie skretne?Bo tak latwiej?Pojawiaja sie okresowo samochody,a i nowe wozki tez,ze skretnymi kolkami na tylnej osi.Zeby bylo jeszcze latwiej?Skoro nie masz tutaj doswiadczenia,to choc sprobuj uwierzyc-mozna zrobic wiele z pacjentem-nazwijmy to-powiklanym lub 'wiklajacym' sie jadac nogami do przodu.Glowa do przodu nie zrobisz NIC.To w glowie stoi kierownik akcji,zespolu,tzw.crewmaster,takze lekarz.To on ma miec oglad calej sytuacji,a glownie pacjenta.Jaki ma oglad,kontrole jadac glowa do przodu?Co moze z pacjentem zrobic, skoro kieruje,'szuka drogi'?NIC.
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa przodem do karetki,ale za to nogami z niej wyjezdza,co nie?Nowe platformy maja poza tym mozliwosc wjechania takze nogami do przodu.Powiesz teraz-ale wtedy wyjedzie glowa do przodu?.Tak czy siak,Twoj argument 1i4 dyskwalifikuja Cie z jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji.Moja corka badac mala mowila-arumenty "misia o malym rozumku".Reszte moze moglbys zrozumiec i nawet zaakceptowac,gdybys potrafil otworzyc sie na merytoryczne argumenty.A standardy?Spojrz na cywilizowany swiat,bo tam one sa.Takze dotyczace naszej dyskusji.Tak,masz racje,od lat nie pracuje,nie zyje w tym kraju,ale polowe zawodowego zycia spedzilem tutaj.Ale rob jak chcesz.Nawet wbrew logice,zdrowemu rozsadkowi.Tlumacz to sobie przesadami i innymi idiotyzmami jaki np.przedstawiles w pkt4.Albo wogole sie nad tym nie zastanawiaj.Mowie Ci to z mieszanina smutku i rozbawienia.Zbyt dlugo zyje,by moje poglady na takie historie nie ulegly radykalizacji,a osady nie staly sie bezwzgledne.Jestes juz duzy,a ja-nie chcac Cie absolutnie obrazac,powtorze tylko za Andrzejem Zawada 'zycie jest za krotkie na kontakty z'.To On,ale wierz mi-trudno szanowac takiego mastera.Wole pozostac anonimem.

Anonimowy pisze...

Daleko mi do nadcisnienia,a i piany nie tocze.Nigdy.To smutne,bo jednak jestes odporny na argumenty.Szermujesz glownie bzdurami.A Twoje argumenty to:
1-przesad
2-nie widzisz jak pacjent traci przytomnosc,kiedy glowa uniesiona i widzisz tylko czupryne i nogi
3-argument kierowcy,bo latwiej sie skreca
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa do przodu do karetki
5-nie wierzysz,ze mozna cokolwiek zrobic z pacjentem w trakcie transportowania go na wozku.
W skrocie Ci odpowiem.Argument nr: 1-to kompromitacja
2-rownie zenujacy,bo nawet wtedy,zupelnie spokojnie mozesz ocenic stopien jego swiadomosci.Zerkaj z boku,rozmawiaj z nim itd.
3+5-otoz od ponad 30 lat prowadzam wozki z pacjentami na bloku op i w zespolach wyjazdowych,to odpowiedz na Twoje-chyba nigdy,ba,jestes pewny,ze nigdy nie transportowalem pacjenta platforma jezdna.Dlaczego samochody maja kola wlasnie przednie skretne?Bo tak latwiej?Pojawiaja sie okresowo samochody,a i nowe wozki tez,ze skretnymi kolkami na tylnej osi.Zeby bylo jeszcze latwiej?Skoro nie masz tutaj doswiadczenia,to choc sprobuj uwierzyc-mozna zrobic wiele z pacjentem-nazwijmy to-powiklanym lub 'wiklajacym' sie jadac nogami do przodu.Glowa do przodu nie zrobisz NIC.To w glowie stoi kierownik akcji,zespolu,tzw.crewmaster,takze lekarz.To on ma miec oglad calej sytuacji,a glownie pacjenta.Jaki ma oglad,kontrole jadac glowa do przodu?Co moze z pacjentem zrobic, skoro kieruje,'szuka drogi'?NIC.
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa przodem do karetki,ale za to nogami z niej wyjezdza,co nie?Nowe platformy maja poza tym mozliwosc wjechania takze nogami do przodu.Powiesz teraz-ale wtedy wyjedzie glowa do przodu?.Tak czy siak,Twoj argument 1i4 dyskwalifikuja Cie z jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji.Moja corka badac mala mowila-arumenty "misia o malym rozumku".Reszte moze moglbys zrozumiec i nawet zaakceptowac,gdybys potrafil otworzyc sie na merytoryczne argumenty.A standardy?Spojrz na cywilizowany swiat,bo tam one sa.Takze dotyczace naszej dyskusji.Tak,masz racje,od lat nie pracuje,nie zyje w tym kraju,ale polowe zawodowego zycia spedzilem tutaj.Ale rob jak chcesz.Nawet wbrew logice,zdrowemu rozsadkowi.Tlumacz to sobie przesadami i innymi idiotyzmami jaki np.przedstawiles w pkt4.Albo wogole sie nad tym nie zastanawiaj.Mowie Ci to z mieszanina smutku i rozbawienia.Zbyt dlugo zyje,by moje poglady na takie historie nie ulegly radykalizacji,a osady nie staly sie bezwzgledne.Jestes juz duzy,a ja-nie chcac Cie absolutnie obrazac,powtorze tylko za Andrzejem Zawada 'zycie jest za krotkie na kontakty z'.To On,ale wierz mi-trudno szanowac takiego mastera.Wole pozostac anonimem.

Anonimowy pisze...

Daleko mi do nadcisnienia,a i piany nie tocze.Nigdy.To smutne,bo jednak jestes odporny na argumenty.Smutniejsze,bo szermujesz glownie bzdurami.A Twoje argumenty to:
1-przesad
2-nie widzisz jak pacjent traci przytomnosc,kiedy glowa uniesiona i widzisz tylko czupryne i nogi
3-argument kierowcy,bo latwiej sie skreca
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa do przodu do karetki
5-nie wierzysz,ze mozna cokolwiek zrobic z pacjentem w trakcie transportowania go na wozku.
W skrocie Ci odpowiem.Argument nr: 1-to kompromitacja,ale rozumiem,bo to najczesciej podawany argument w tym kraju
2-rownie zenujacy,bo nawet wtedy,zupelnie spokojnie mozesz ocenic stopien jego swiadomosci.Zerkaj z boku,rozmawiaj z nim itd.
3+5-otoz od ponad 30 lat prowadzam wozki z pacjentami na bloku op i w zespolach wyjazdowych,to odpowiedz na Twoje-chyba nigdy,ba,jestes pewny,ze nigdy nie transportowalem pacjenta platforma jezdna.Dlaczego samochody maja kola wlasnie przednie skretne?Bo tak latwiej?Skoro nie masz tutaj doswiadczenia,to choc sprobuj uwierzyc-mozna zrobic wiele z pacjentem-nazwijmy to-powiklanym lub 'wiklajacym' sie jadac nogami do przodu.Glowa do przodu nie zrobisz NIC.To w glowie stoi kierownik akcji,zespolu,tzw.crewmaster,takze lekarz.To on ma miec oglad calej sytuacji,a glownie pacjenta.Jaki ma oglad,kontrole jadac glowa do przodu?Co moze z pacjentem zrobic, skoro kieruje,'szuka drogi'?NIC.
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa przodem do karetki,ale za to nogami z niej wyjezdza,co nie?Nowe platformy maja poza tym mozliwosc wjechania takze nogami do przodu.Powiesz teraz-ale wtedy wyjedzie glowa do przodu?.Tak czy siak,Twoj argument 1i4 dyskwalifikuja Cie z jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji.Moja corka badac mala mowila-arumenty "misia o malym rozumku".Reszte moze moglbys zrozumiec i nawet zaakceptowac,gdybys potrafil otworzyc sie na merytoryczne argumenty.A standardy?Spojrz na cywilizowany swiat,bo tam one sa.Takze dotyczace naszej dyskusji.Tak,masz racje,od lat nie pracuje,nie zyje w tym kraju,ale polowe zawodowego zycia spedzilem tutaj.Ale rob jak chcesz.Nawet wbrew logice,zdrowemu rozsadkowi.Tlumacz to sobie przesadami i innymi idiotyzmami jaki np.przedstawiles w pkt4.Albo wogole sie nad tym nie zastanawiaj.Mowie Ci to z mieszanina smutku i rozbawienia.Zbyt dlugo zyje,by moje poglady na takie historie nie ulegly radykalizacji,a osady nie staly sie bezwzgledne.Jestes juz duzy,a ja-nie chcac Cie absolutnie obrazac,powtorze tylko za Andrzejem Zawada 'zycie jest za krotkie na kontakty z'.To On,ale wierz mi-trudno szanowac takiego mastera.Wole pozostac anonimem.

Anonimowy pisze...

Daleko mi do nadcisnienia,a i piany nie tocze.Nigdy.To smutne,bo jednak jestes odporny na argumenty.Smutniejsze,bo szermujesz glownie bzdurami.A Twoje argumenty to:
1-przesad
2-nie widzisz jak pacjent traci przytomnosc,kiedy glowa uniesiona i widzisz tylko czupryne i nogi
3-argument kierowcy,bo latwiej sie skreca
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa do przodu do karetki
5-nie wierzysz,ze mozna cokolwiek zrobic z pacjentem w trakcie transportowania go na wozku.
W skrocie Ci odpowiem.Argument nr: 1-to kompromitacja,ale rozumiem,bo to najczesciej podawany argument w tym kraju
2-rownie zenujacy,bo nawet wtedy,zupelnie spokojnie mozesz ocenic stopien jego swiadomosci.Zerkaj z boku,rozmawiaj z nim itd.
3+5-otoz od ponad 30 lat prowadzam wozki z pacjentami na bloku op i w zespolach wyjazdowych,to odpowiedz na Twoje-chyba nigdy,ba,jestes pewny,ze nigdy nie transportowalem pacjenta platforma jezdna.Dlaczego samochody maja kola wlasnie przednie skretne?Bo tak latwiej?Pojawiaja sie okresowo samochody,a i nowe wozki tez,ze skretnymi kolkami na tylnej osi.Zeby bylo jeszcze latwiej?Skoro nie masz tutaj doswiadczenia,to sprobuj uwierzyc-mozna zrobic wiele z pacjentem powiklanym lub 'wiklajacym' sie jadac nogami do przodu.Glowa do przodu NIC.To w glowie stoi kierownik akcji tzw.crewmaster,takze lekarz.To on ma miec oglad calej sytuacji,a glownie pacjenta.Jaki ma oglad,kontrole jadac glowa do przodu?Co moze z pacjentem zrobic, skoro kieruje,'szuka drogi'?NIC.
4-ostatecznie pacjent wjezdza glowa przodem do karetki,ale za to nogami z niej wyjezdza,co nie?Nowe platformy maja poza tym mozliwosc wjechania takze nogami do przodu.Powiesz teraz-ale wtedy wyjedzie glowa do przodu?.Tak czy siak,Twoj argument 1i4 dyskwalifikuja Cie z jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji.Moja corka badac mala mowila-arumenty "misia o malym rozumku".Reszte moze moglbys zrozumiec i nawet zaakceptowac,gdybys potrafil otworzyc sie na merytoryczne argumenty.A standardy?Spojrz na cywilizowany swiat,bo tam one sa.Takze dotyczace naszej dyskusji.Tak,masz racje,od lat nie pracuje,nie zyje w tym kraju,ale polowe zawodowego zycia spedzilem tutaj.Ale rob jak chcesz.Nawet wbrew logice,zdrowemu rozsadkowi.Tlumacz to sobie przesadami i innymi idiotyzmami jaki np.przedstawiles w pkt4.Albo wogole sie nad tym nie zastanawiaj.Mowie Ci to z mieszanina smutku i rozbawienia.Zbyt dlugo zyje,by moje poglady na takie historie nie ulegly radykalizacji,a osady nie staly sie bezwzgledne.Jestes juz duzy,a ja-nie chcac Cie absolutnie obrazac,powtorze tylko za Andrzejem Zawada 'zycie jest za krotkie na kontakty z'.To On,ale wierz mi-trudno szanowac takiego mastera.Wole pozostac anonimem.

cre(w)master pisze...

Drogi Anonimie.

Cieszę się, że z "mieszaniną smutku i rozbawienia" mogłeś podzielić się ze mną swoim wieloletnim doświadczeniem oraz złotą myślą Andrzeja Zawady :)

Mam nadzieję, że udało Ci się osiągnąć zamierzone cele, wykazać niekompetencje, braki wyobraźni i co tam jeszcze chcesz...
Niestety w związku z tym, że moje bzdurne, żenujące, idiotyczne argumenty "dyskwalifikują mnie z jakiejkolwiek merytorycznej dyskusji" z niekłamanym żalem kończę ten niezwykle edukacyjny wątek.
Życzę powodzenia na obczyźnie i kolejnych trzydziestu lat doświadczeń w pchaniu wózków.

Cre(w)master - miś o małym rozumku /nadal wożący pacjentów głową naprzód/ ;)