środa, 16 czerwca 2010

Słaba płeć

- Siostrom Ambu w pogotowiu już dziękujemy - powiedział dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego zrzucając z biurka podania i CV z napisem "kobieta" widniejącym w rubryce "płeć".
Tym samym, pryncypał definitywnie zamknął erę pań w podstawowych zespołach wyjazdowych.
I miał w swoim działaniu wielu sprzymierzeńców...
- A bo to słaba płeć... A niedysponowane przynajmniej raz w miesiącu bywają... A kto będzie targał nosze z ciężkim pacjentem?
Zresztą sama nazwa "Siostra Ambu" nie wzięła się z powietrza.
Dawniej idący do wezwania lekarz wysiadał z karetki niosąc papiery i ewentualnie swój kuferek. Obok dzielnie podążała pielęgniarka, dzierżąc w dłoni lekki worek samorozprężalny - zwany potocznie AMBU. A za nimi tarabanił się sanitariusz, taszcząc walizy, plecaki reanimacyjne, defibrylatory i inne pierdolety.
W 2006 roku reforma służby zdrowia brutalnie okroiła zespoły wyjazdowe, redukując liczbę personelu do dwóch osób. I nagle okazało się, że walizy, plecaki, nosze, pacjent - to zdecydowanie za dużo kilogramów na JEDYNEGO faceta w karetce.
Pielęgniarki i ratowniczki musiały albo zrezygnować z takiej pracy albo dawać radę i dźwigać.

Nie jestem męskim szowinistą. Serio.
Według mnie kobiety mogą absolutnie WSZYSTKO...
                                                      ...tylko nie w "mojej" karetce ;)
Pragnę od razu uciszyć ewentualne damskie głosy niezadowolenia.
Drogie Panie - jesteście świetne w tym co i jak robicie. Ratujecie, pielęgnujecie...
Ale serce mi się kraje, gdy widzę taką Bidusię szarpiącą się z lewarkiem do opuszczania noszy. Nie mogę patrzeć, kiedy ugina się pod ciężarem plecaka i butli z tlenem... A ja nie jestem w stanie pomóc, gdyż dwustukilogramowy waleń pacjent właśnie przywalił mnie swoim ciężarem w przedpokoju.
Bidusia, czerwona i spocona na twarzy, rzuca plecak oraz butlę i szarpiąc walenia za pidżamowe spodnie próbuje mnie ratować ze śmiertelnego uścisku.
- Nie zostawię cię, my darling..! - szlocha do mnie rozpaczliwie, targając bezwładne cielsko.
- Zostaw mnieee... - charczę słabo spod ciężaru - Odejdź... (na SOR lub Izbę Przyjęć) ...pozwól mi tu spokojnie... pracować.
Takie jazdy to zdecydowanie nie na moje nerwy :)

Jest również inny aspekt sprawy. Feromony.
Mam w pracy taką... hm... koleżankę. Śliczna i miła dziewczyna. Ale kiedy przebierze się w czerwone, ratownicze ciuszki działa na facetów jak... lampa na ćmy.
Żaden Jej nie przepuści! Lezą do karetki stadami.
I panowie ochroniarze i motocykliści w skórach. Policjanci, księgowi i żulowie zawodowi. A pijaków to już ściąga chronicznie.
To ich boli, tamto uwiera. "Umierają" w tej karetce, a każdy tylko patrzy jak tu wysępić od Niej numer telefonu.
I ja potem te wszystkie "ćmy" muszę odganiać z narażeniem życia oraz męskiej godności (przecież zawsze mogę dostać łomot od któregoś i co..? Wstyd jak cholera).

Wyobrażacie sobie sytuację, w której razem z taką ratowniczką wchodzimy wezwani do meliny pełnej trzydniowych ochlejtusów? Makabra. Ta scena wykracza poza moje możliwości projekcji i percepcji...
     Chociaż...
              Właśnie coś mi się przypomniało...
                                           Niczym czarno-biały film...

* * *
Ambulatorium chirurgiczne. Noc. Cisza dźwięczy w pustym korytarzu. 
W zadumie myję ręce nad pękniętą umywalką. Z pomieszczenia obok dobiega mnie dyskretny ziew kolegi drzemiącego nad krzyżówką. Puściutki budynek. Tylko my dwaj i ulotny zapach kobiecych perfum.
Nagle nostalgiczną ciszę nocnego dyżuru przerywa ostry huk otwieranych drzwi.
- Co jest?? - słyszę podniesiony głos Ola.
- AAAARRRRGGGHHH!!! - przerażający wrzask paraliżuje mięśnie. Mimo lęku biegnę koledze na pomoc.
W ambulatorium szaleje dwumetrowy, zakrwawiony małpolud. Macha wielkimi łapskami na wszystkie strony. Widzę jak drobny ratownik, trafiony sierpem, frunie na ścianę.
- AARRGH! - z ogromnej klaty wyrywa się ryk. Krew kapie z twarzy małpoluda  mieszając się z błotem na jego spodniach i butach.
Olo leży cichutko, nieruchomo pod ścianą.
- KU.WAAA! KU.WA! Nos mi rozj.bali gnoje! ZAJ.BIĘ!!! - King Kong ruszył w moją stronę.
- O mamusiu, już po mnie... - pomyślałem i odruchowo wykonałem unik przed nadlatującą pięścią. Łapy niczym kleszcze schwyciły moje ratownicze wdzianko. Goryl przyciągnął mnie na odległość "intymną".
- Olo ratuj... hejkum kejkum... - Przed moją twarzą rysował się złamany, zakrwawiony nos, grymas dzikiej furii... i ten oddech.
- No to koniec... - pomyślałem czując powiew bimbru, śledzi i jajka na twardo - ...odpływam...

- A co się tutaj do jasnej cholery dzieje?!? - cieniutki głosik rozległ się niczym cięcie ostrym nożem.
- AARRRGHH! KU..WAA!
Opadając na podłogę widziałem jak małpolud biegnie w stronę małej, białej istotki.
- Pani doktor, proszę uciekać..! - chciałem krzyczeć, lecz głos uwiązł mi w gardle.
King Kong wyciągał już łapska w stronę lekarki. Zamknąłem oczy.
- A co to za wychowanie?! Takie wrzaski po nocy??? - głos kobiety brzmiał teraz jak bzyk wściekłej osy - I takie wulgaryzmy mi tu wykrzykuje?! Proszę w tej chwili przestać się wydzierać!!! Widzicie go! Wulgar jeden!
- OWWWHH..? - wielka małpa ze zdziwieniem zatrzymała się w pół kroku przed drobną figurką.
- I jeszcze błota wszędzie naniósł, juchą podłogę zapaskudził! Kto to będzie sprzątał?! Jazda mi do łazienki, umyć się! ALE JUŻ!!!
Małpolud posłusznie przeszedł nade mną i po chwili słyszałem plusk wody.
- A ty Crew, co tak leżysz?! Wstawaj i podnieś Ola! W pracy jesteście, a nie na plaży! - doktorka odwróciła się w stronę łazienki - NO..? Długo jeszcze będę czekać?! Kąpiele sobie teraz urządza!
GDZIEE?!? Buty wytarł?! No to wytrzeć ładnie i siadać tu na zydelku..!
- Awhhh...
- Siadać! I głowa do swiatła... DO ŚWIATŁA powiedziałam! - kobieta pchała w wielki kinol sterylny kompres - Cały nos rozwalony i jeszcze tu awanturę przyszedł robić?! W nocy, o północy?!
- AŁAA! KU.WAAA! - małpolud wyrwał się lekarce
- JA CI DAM KU.WA!!! Ja ci dam przeklinać! - wrzeszczała rozjuszona osa - Co to za maniery?! Do kolegów sobie wrzeszcz albo w lesie na dziki! A JAK SIĘ NIE PODOBA TO WYNOCHA! Na ulicę jazda!!! - Ostrej przemowie towarzyszył szeroki gest otwieranych drzwi - NO..?
Zapanowała chwila ciszy. King Kong toczył jakąś wewnętrzną walkę. Sapał, mruczał, po czym opuścił zrezygnowany ramiona, usiadł ciężko na zydelku i wystękał głębokim basem
- Przepraszam...
- Proszę..! - odpowiedziała obrażona lekarka i szybkim ruchem wsadziła w drugie nozdrze małpy wielki tampon.

* * *
Słaba płeć :)
Dała radę kobitka...
   ...ale jak już wspominałem, mimo wszystko... Nie w "mojej" karetce ;)

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

King Kong był prawdopodobnie mało odporny na dźwięki o wysokiej częstotliwości :)

T.

A. pisze...

Przypomnial mi sie stary dowcip (taki trochę "po bandzie"):
Czym sie rożni kobieta od terrorysty?
Z terrorysta można negocjować!

Pozdrawiam serdecznie!

anuszka pisze...

Crew, a co powiesz na to, że w takiej np. Hameryce jeżdżą w karetce dwie kobitki i nikogo to nie dziwi? co iwecej, dają sobie doskonale radę!

cre(w)master pisze...

W Hameryce od dawna paramedycy pracują "po ludzku" tzn.
Po pierwsze - mają odpowiedni sprzęt do dźwigania np. krzesełka kardiologiczne nie wymuszające używania rąk przy zejściu po schodach.
Po drugie - strażacy i paramedycy to formacje współpracujące. Nikt nikomu łaski nie robi pomagając dźwigać pacjenta. Jak sobie paramedyczka nie radzi to robi quick call to 911 i wzywa firefighters backup :)
Po trzecie - W Hameryce paramedic jest osobą szanowaną i z autorytetem zbliżonym policjantowi (officer). A u nas ratownik medyczny jest chłopcem do bicia (dosłownie), a ratowniczka, dziewczynką do podszczypywania, klepania po tyłku, ew. gwałcenia (mniej dosłownie).

żuczek pisze...

Wrrr... aż mi się mój feministyczny wąs zjeżył!
A jakby tak na przykład nasza Agatka Wróbel zapragnęła zostać ratowniczką, to co? ;)))

cre(w)master pisze...

Żuczku - Agata Wróbel jest przykładem głęboko marginalnym i jako taki nie może być argumentem w dyskusji: "Kobiety w karetkach - tak, nie i dlaczego nie."
Zresztą... kobieta - sztangistka jest jak świnka morska... Wiadomo, ani świnka, ani morska :)

anuszka pisze...

a widzisz Crew, ja sie tak zastanawiam, czy nas KSRG kiedykolwiek doczeka systemu Hamerykańskiego...

ps. o fajerfajter bekapie to ja wiedzialła, tylko taka podpuszka jestem ;)

cre(w)master pisze...

Anuszka - "a widzisz Crew, ja sie tak zastanawiam, czy nas KSRG kiedykolwiek doczeka systemu Hamerykańskiego... "

Dokąd ratownictwo medyczne będzie pod ministerstwem zdrowia, a strażacy pod MSWiA, dotąd będziemy tylko rozmawiać o owocnej współpracy i to wszystko...

Jeden zarząd, jeden budżet, jeden organizm! :)

anuszka pisze...

polityka.. zawsze to samo... tfu! psia mać! :|