piątek, 18 czerwca 2010

Trójkąt negacji

Notatka z godziny 03:00.
Nie zdążyłem wcisnąć klawiszka PUBLIKUJ, gdyż przybiłem gwoździa na laptopie i odpłynąłem w niebyt :)

RAPORT SYTUACYJNY:
Koniec dziubania na dzisiaj.
Pozostało stron: 38
Nudy takie, że jak czytam, co stworzyłem - natychmiast mam atak narkolepsji z katapleksją.

Obawiam się, że jednak nie zdążę, a wtedy z moich edukacyjnych starań może się zrobić brzydkie Never Ending Story...
Sięgnąłem dzisiaj (wczoraj) po niedozwolone środki dopingująco-przyspieszające postęp w pisaniu. Strąciwszy uprzednio tony kurzu, zacząłem wertować swoje stare opracowania, notatki i masy kserówek "nie-wiadomo-skąd-i-od-kogo". Jak w kalejdoskopie mignęły kolorowe obrazki studenckiej beztroski. Jedno za drugim goniły wspomnienia i nawet wątły uśmiech okrasił na chwilę mój styrany i spuchnięty baniak.
Ileż to człowiek mądrości życiowych otrzymał od swych belfrów "ukochanych"... Ileż lekcji pokory i przykładów sprawiedliwości kryształowej... ;P
Wiele z tych złotych zasad udało mi się przeszczepić na grunt zawodowy np:

Reguła poczwórnej gloryfikacji:
Lekarze-wykładowcy, a zwłaszcza ci od dr n. med. - wzwyż, są ZAWSZE obiektywni, kompetentni, sprawiedliwi i życzliwi wszystkim studentom.

Teoria gratyfikacji:
Stosowanie Reguły poczwórnej gloryfikacji prędzej czy później się studentowi OPŁACI.

Zasada trójkąta negacji (tzw. 3 x nie):
Nawet jeśli twój wykładowca NIE spełnia warunków Reguły poczwórnej gloryfikacji, a Teoria gratyfikacji się NIE potwierdza, nigdy (ale to przenigdy) NIE pyskuj!

...ponieważ może zaistnieć

Prawo odwróconej grawitacji w szkolnictwie wyższym:
Bez względu na masę doświadczeń i ciężar gatunkowy twojej wiedzy, profesor może ZAWSZE wypie.dolić cię z egzaminu w kosmos.

* * *
- Drodzy Państwo... - zwrócił się do studentów dziadziu profesor - To już ostatni wykład z anatomii. Za trzy tygodnie widzimy się na egzaminie ustnym. Zakres tematyczny otrzymaliście państwo w skryptach. Wymagam anatomii w języku polskim...
- Uff... - pomyśleliśmy z ulgą, a profesor kontynuował wywód.
- Zadaję trzy pytania. Wolno państwu nie znać odpowiedzi na jedno z nich, wówczas zmieniam pytanie na inne. Wszystko jasne? Wobec tego do zobaczenia w czerwcu.

Trzy tygodnie później, pod gabinetem dziadzia profesora zebrał się tłumek podnieconym studentów. Wszyscy na stresorach, obgryzane paznokcie, szeleszczące notatki w wersji ksero i szepty ostatnich powtórek...
Po piętnastu minutach wyszła pierwsza laska. Uhahana, szczęśliwa.
- 5,0! Spoko dziadek jest... i faktycznie zmienia pytanie jak nie umiesz.
Wyszła druga panna i trzecia...
- 4,0...
- 5,0...
Wyszła czwarta...
- 4,5! Luzik...
- No to jak "luzik", to idę teraz ja... - pomyślałem - Dam sobie radę!
- Dzień dobry - szurnąłem grzecznie nogami przed obliczem belfra.
- O wreszcie jakiś pan mnie odwiedził... - powiedział profesor i uśmiech zniknął z jego porytej zmarszczkami twarzy. - No to o czym się pytamy..?
(Woda w czajniczku pod kopułką zaczęła lekko szumieć).
- Tylko nie układ hormonalny... - zaklinałem w myślach - ...wszystko, tylko nie to...
- Może powie mi pan o gruczołach dokrewnych i hormonach..? 
(Szum wody narastał).
- Wiedziałem... - pomyślałem zrezygnowany - ...czyli pytanie awaryjne mam już z głowy.
- Tak się składa panie profesorze, że tego akurat nie umiem... - powiedziałem z rozbrajającym uśmiechem.
- Akurat TEGO pan nie umie... - powtórzył za mną profesor i złowrogo zamilkł.
- No tego się nie zdążyłem nauczyć... ale zada mi pan inne pytanie?
- A na inne pan odpowie? - warknął egzaminator (woda w czajniczku niebezpiecznie zabulgotała) 
- W takim razie... Budowa żołądka i jego funkcje - belfer zawiesił na mnie badawcze spojrzenie.
- No to jesteśmy w domu! - uradowałem się w duchu. Zrobiłem głęboki wdech, żeby nawijać długo i kwieciście 
- Żołądek pełni w organizmie...
- Albo wie pan co..? - przerwał mi profesor - ...wróćmy jednak do tych hormonów.
- Jak to..? A gdzie obiecane koło ratunkowe? - Wypuściłem całe powietrze z płuc (woda znów zaczęła się gotować) 
- Jak już mówiłem, tego nie umiem niestety... ale mogę o tym żołądku powiedzieć... albo o czymś innym... Jak nie koło ratunkowe, to może chociaż dmuchana kaczuszka..?
- Skoro pan nie umie, to proszę dać indeks! Nieprzygotowany pan przychodzi do mnie na egzamin..?
- No i się zesrało..! - myślałem ciągle w szoku.
Profesor w zadumie wertował kartki mojego indeksu 
- O... i z niemieckiego ma pan tylko "dostatecznie"... To ja panu dzisiaj dam gałę. Przyjdzie pan na poprawkowy. (woda osiągnęła stan wrzenia)
- Ty dziadu pieroński! - Sklinałem w myślach, a głośno spytałem:
- Bardzo przepraszam... A czy to jest egzamin z anatomii?
- To pan nawet nie wie jaki przedmiot zdaje?! - podniósł głos Dziad Pieroński.
- Ja wiem, ale pan profesor najwyraźniej nie, bo mi na ocenę z niemieckiego patrzy...
Profesor strzelił indeksem o biurko i gniewnym głosem rzekł:
- Widzimy się we wrześniu... i radzę się uczyć języka.
- Niemieckiego..? - zapytałem zbity z tropu.
- Łaciny, drogi panie... Łaciny...

No i para poszła w gwizdek... Zasada trójkąta negacji :)

Dixisse me aliquando placuit, tacuisse numquam – Bywało niekiedy, że żałowałem tego, co powiedziałem, nigdy jednak tego, że milczałem.

10 komentarzy:

doro pisze...

No ładnie! Jakbym własny, wielokrotny egzamin z historii starożytnej widziała, czajniczek też był!

Przyszedł tydzień temu do mię student, pierwszy raz go widzę, po zaliczenie. Zmęczonam, głodna, przewracam indeks, przewracam oczami, a on jęczy, że nie chodził do mnie na zajęcia, mało robił, ale pracę przyniósł, robił ją w domu, jakoś tak wyszło... wpisuję piątkę, bo żołądek zaraz jak rozgwieździe wyjdzie mi na wierzch i zacznie trawić studenta, stolik i indeks i mamroczę filozoficznie "A cóż to jest wobec wieczności, te pana nieobecności?" zamykam indeks i robię gest "papa!" a on wytrzeszcza oczy i pyta z przerażeniem "SŁUCHAM????"
Pierwsza niezasłużona piątka i pierwszy raz ktoś jest oburzony ;DDD

Anonimowy pisze...

Ty Crew, nie wrzucaj notek, tylko na bladej siedź i pracę pisz :-)
nika

cre(w)master pisze...

Doro - to Ty jesteś ten dobry belfer :)
U nas jak belfer był głodny, to bez kija nie podchodź.

Nika - staram się... ale moja blada już chyba jest cała czerwona, usiedzieć nie mogę... lipa.
Pójdę do jakiejś knajpy z laptopem i będę pisał przy wysokim barze - na stojaka :D

Anonimowy pisze...

Na wspominki mnie się rzuciło... Moje kolokwium z anatomi...
Prof-Pytanie pierwsze: Proszę mi opisać budowę dołu podkolanowego..
ja- hm...hmhm...bo właśnie tego jednego nie umiem...
Prof- ach, może pani nie odpowiedzieć na jedno pytanie (uśmiech)...więc przejdźmy do następnego: ograniczenia dołu podkolanowego?
ja- ale...
Prof- no tak,też pani nie umie...Więc pytanie ostatniej szansy: zawartość dołu podkolanowego?
ja: to w takim razie ja przyjdę jeszze raz...

Ach ruszyła lawina wspomnień :)
Pozdrawiam
Młoda Kobziarka

cre(w)master pisze...

Witaj Kobziarko :)
Że też "oni" zawsze wiedzieli o tym, czego myśmy nie wiedzieli :D

akemi pisze...

Na to Twoje wspomnienie, CM, aż chce mi się poużalać nad Tobą, co też czynię.;)
A jako znany koneser ironii i niemilczenia w ważkich chwilach swojego życia jesteś... bezkonkurencyjny!

cre(w)master pisze...

Akemi - dziękować, dziękować :) Zarówno za empatię Twą niezmierzoną,
jak i słowa... uznania(?) ;)

Maria pisze...

Nie rozumiem po co od razu wywieszać białą flagę?
Na pewno coś w głowie jest, zostało. Trzeba usiłować, starać się, niech odpytujący sam odkrywa Amerykę.
Choć prawda i tak wyjdzie z wora, ale się walczyło do ostatniej kropli.
Poza tym, jest co opowiadać później innym, chwaląc się własnym heroizmem.
Ja bym powiedziała: walcz, zawsze do końca(skoro już stanąłeś na placu boju), nawet jak specjalnie nie masz szans.

Joanna pisze...

taaa 120 oficjalnych pytań z dermatologii i wenerologii na egzamin, losowane trzy(dwa derma i jedno wenery)-jak ja się z tej trzeciorzędowej kiły cieszyłam...pozostałe dwa wylosowałam spoza puli.....

Anonimowy pisze...

nigdy nie zapomne mojego egzaminu z anatomii do ktorego podchodzilam po "kolokwium komisyjnym" w sesji wrzesniowej i tak sie trafilo ze zdawalam z kolega ze stomatologii: odpowiedzialam na pytania z tego co mialam na komisie (glowa i szyja oraz mozg i uklad nerwowy) nic innego nie umialam - pani docent spytala mnie wtedy jak to mozliwe ze te dwa dzialy znam tak perfekcyjnie (no trudno nie znac perfekt jak to kolokwium zdawalam 5 razy) a inne ledwo ledwo, gdy sie przyznalam do komisa pani decent wykazala sie wielkim zrozumieniemm i wwpisala mi dostatecznie :)
drugi egzamin ktorego nigdy nie zapomne to neurologia: odpowiedzialam na wszystkie pytania pani prof a od niej uslyszalam "dobrze, dobrze, niedostatecznie, u mnie pani T pani zawsze bedzie miec niedostatecznie i prosze pozdrowic tatusia" potem gdy pan prof na komisie sie mnie spytal czemu nie zdalam u pani prof nie wiedzialam co odpowiedziec, bo co mialam powiedziec ze pani prof posadzila mnie o pokrewienstwo z pewnym nielubianym ogolnie docentem? dyplomatycznie wiec odrzeklam ze najprawdopodobniej nie umialam wystarczajaco

F.