środa, 24 sierpnia 2011

Niezwykle (nie)potrzebni

Znów mi wyszedł "brzydki" post. Jezu, jaki ja mam wulgarny zawód ;( ale do rzeczy...


W pracy uwielbiam czuć się potrzebny! Ubóstwiam wręcz godnie realizować powierzone mi obowiązki. I kocham moment, w którym /baczność/Dyrekcja Prywatnej Placówki Medycznej/spocznij/ doceni wreszcie moje poświęcenie, starania i moją krwawicę (niestety ten moment jeszcze nie nastąpił, ale już go kocham, jak matka nienarodzone dziecię)
A nade wszystko uwielbiam, kiedy moja praca ma sens... choćby ukryty.
* * *
Prywatna Placówka Medyczna. Lipiec b.r.
- Halo... Panie Crew, w przyszłym tygodniu pojedziecie do Małego Miasteczka i weźmiecie z DPSu tego pacjenta leżącego. Zawieziecie go do szpitala na założenie cewnika centralnego do hemodializy...
- Dobrze pani doktor.
- Tylko, panie Crew, nie do naszego szpitala wojewódzkiego. Pojedziecie do Dużego Miasta W Prawo Na Mapie. Tam wszystko jest załatwione.
- A to czemu tak daleko? Przecież to jest trzy razy tyle drogi? - wyraziłem swoje delikatne niezadowolenie.
- Tak trzeba... - odpowiedziała wyczerpująco lekarka i chciała zamknąć temat.
- A pani doktor... Pacjent wytrzyma taką podróż? W jakim jest stanie?
- Stabilnym i ogólnie zadowalającym.
- Czyli nie jest konieczny ratownik na pokładzie? - nie uśmiechała mi się daleka droga i próbowałem sprytnie wymiksować własną osobę z tego obowiązku.
- Z pewnością nic się nie będzie działo, ale jednak... - tu lekarka zrobiła wymowną pauzę - ...jednak ratownik musi jechać. Przynajmniej pomoże dźwigać.
I w ten sposób poczułem się TAKI POTRZEBNY w swojej pracy.

Sto pięćdziesiąt kilometrów w jedną stronę do Dużego Miasta W Prawo Na Mapie, zamiast czterdziestu do nas... Pojawił się drugi element spełnienia w zawodzie... UKRYTY SENS (dla nas ukryty).
Jako, że chory miał się znaleźć na oddziale najpóźniej o godzinie siódmej rano, realizacja zadania wymagała POŚWIĘCENIA prywatnych godzin, zwyczajowo przeznaczonych na sen, za które /baczność/Dyrekcja Placówki/spocznij/ na pewno nie zapłaci, ale za to DOCENI. Kiedy? Nie wiadomo, lecz zbiera mi się tych zasług już tyle, że jak w końcu zaczną doceniać, to chyba pęknę z dumy i samozachwytu.
Tak bardzo zapaliłem się do pomysłu jazdy z pacjentem, że aż... poszedłem na urlop :) a zlecenie przyjął (bo musiał) drugi zespół.
Ach "jakże im zazdrościłem"...

Bladym świtkiem zerwali się i pognali najpierw do Małego Miasteczka, by w DPSie przejąć pacjenta.
- Dzień dobry panie pacjent.
- A jaki tam ku.wa dobry?! Wypie.dalać!
- Pojedziemy do szpitala?
- A co mam zrobić? Pojedziemy. Byle dalej od tej czarnej pi.dy z DPSu!
Pojechali... I całą drogę Z GODNOŚCIĄ realizowali powierzone im obowiązki.
Punktualnie o siódmej rano pojawili się w umówionym szpitalu, tylko po to by... przez godzinę latać z papierami, szukać lekarza, uzgadniać przyjęcie i załatwiać wszystko, co przecież "już załatwione było".
Tymczasem, pozostawiony w izbie przyjęć pacjent, dowiedział się na czym polega czekający go zabieg i po pierwsze primo: zaczął demonstrować "lekkie poirytowanie".
- Nie dość, że mam jedną rękę niewładną, to mi teraz jeszcze ku.wa chcecie druta wpie.dolić w drugą??!! To czym ja sobie będę dupę podcierał?!
po drugie primo: nie wyraził zgody na żadne zabiegi i hospitalizację.
- Wypie.dalać! Nic wam sku.wysyny nie podpiszę!!
po trzecie primo ultimo: wszczął ogólny bunt wśród pacjentów izby przyjęć.
- Panie, z czym tu pana przytargali?
- Mam stopę cukrzycową do amputacji...
- Coś pan zwariował?! Nie zgadzaj się pan!! Urżną girę, potem drugą i do końca życia będziesz pan srał w łóżko..!

Szczęśliwie zespół karetki zdążył w czasie zamieszek oficjalnie przekazać pacjenta na stan szpitala.
Zwiewali z izby przyjęć poganiani wrzaskiem z sali:
- Nie zgadzaj się pan!!! Pół godziny będziesz pan chu.em do kaczki trafiał!!! Nie zgadzaj się!!!
I w ten GODNY sposób zakończyli realizację zlecenia.

* * *
Czas na wnioski:
Trzysta kilometrów jazdy, tylko po to, żeby się pacjent nie zgodził na leczenie ("bo nikt mu wcześniej nie powiedział, że to drut w ramię ma być...") A za dwa dni następny zespół pojedzie zabrać pana z powrotem do "tej czarnej pi... z DPSu".
Wszelkie warunki dobrej pracy zostały zachowane.
Był ukryty sens, godna realizacja obowiązków i uczucie spełnienia w zawodzie, podsycane nieistniejącą wdzięcznością Jaśnie Wielmożnej Dyrekcji.
Uwielbiam "czuć się potrzebnym" w robocie... zwłaszcza podczas urlopu. Amen :)

9 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Największa satysfakcją jest jechać przez całą Polskę ok.500km w jedn stronę z pacjentem przyjechać i usłyszeć informację że nic nie jest ustalone - choć zapewnienie było że załatwione wszystko.
Dziś już wiem - ja to "Haus" mówił "pacjent kłamie" - ale czasami lekarze też prawdy nie mówią...

Anonimowy pisze...

No widzisz :-) Jakiś świątek pogotowiany nad Tobą czuwa :-)
nika

cre(w)master pisze...

Nika i Turbo: Już mi normalnie lepiej... że nie jestem sam w niedoli dalekich podróży i że świątek czuwa ;)

Szyszynka pisze...

jaki cudowny niespełniony anarchista z tego pacjenta haha :D

Nie martw się, ukryty sens jest dużo fajniejszy niż taki oczywisty i jawny. Ukryty sens jest spowity jakąś intrygującą mgiełką tajemnicy. A żyjąc w naszym kraju warto spróbować go polubić...;)

Raira pisze...

Nom niestety, niektórzy ludzie myślą, że są władcami świata i mogą się wyżywać na innych.
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubańczykom - jeśli pacjent nie zachowuje jakiejkolwiek kultury osobistej będąc na czyjeś łasce (tudzież w karetce, lub pod opieką ratowników) - mieć go gdzieś. Zimny odstęp, nie zadawać się z głupimi ludźmi.

Po prostu. I mimo, że sama nie pracuje w karetce, nie jestem pełnoletnia i na razie się uczę - należę do organizacji ratownictwa i łączności jako wolontariusz. I czasami można się syknąć z takimi.
Najgorsze są zazwyczaj osoby starsze - zazwyczaj, bo zdarzają się naprawdę mili ludzie, ale jak ktoś mnie odpycha od poszkodowanego, bo uważa (a nie jest ratownikiem, pielęgniarką, bądź lekarzem), że osoba, która zemdlała powinna robić przysiady, czy jakieś skłony, albo że osobie z wypadku ze szkłem w rękach, czy nogach należy to szkło jak najszybciej wyjąć (najlepiej gołymi rękami, bez rękawiczek i wszystkiego), to naprawde mnie chce krew zalać.
Rozumiem niewiedze, ale rozpychanie się łokciami i odpychanie osób, które się poszkodowanym zajmują to co innego.
Kiedyś mnie nawet powyzywali ("gówniara jeszcze kogoś zabije! Dredy ma, a to znaczy, że jest satanistą!), nawet sama nie wiem dlaczego.
Po prostu starszym osobom się nudzi i chcą zwrócić swoją uwagę. Niekoniecznie grzecznie. A szkoda.

szamanka pisze...

Oj, zaraz widać, że młodziutka jesteś i nie doświadczona. Trochę więcej empatii . Ząb za ząb nie zawsze się opłaca, czasami lepiej nastawić drugi policzek żeby nie dostać z piąchy. Ja jedynie
z buta traktuje zażartych alkoholików, pijanych kierowców – potencjalny morderca . Bo nawet przewożąc skazańca można wykrzesać mdławy uśmiech, ale zawsze to coś. Nie podchodź tak do życia dziewczyno, bo jak życie kopnie cię w zadek, to zobaczysz wokół siebie czarną dziurę. I pamiętaj dla nikogo czas nie stoi w miejscu, też kiedyś, będziesz starszą panią, może nieco zgorzkniałą albo zgrzędną i trafisz na młodą adeptkę ratownictwa w dziwnej (dla ciebie ) fryzurze i ………………. Pozdrawiam Cię serdecznie i mam nadzieję ,że robiąc ten wpis miałaś po prostu zły dzień. SZAMANKA


CREW wiem, że obiecałam ci parę rzeczy napisać ale moja doba ma 24 godziny i te cholery nie są z gumy . W robocie urlopy, L4 takie naprawdę bez ściemy należne ale zaglądam na Twój blog i pamiętam . Mam nadzieję, że w połowie września odsapnę i nadrobię wiele zaległości bo ot października znów będzie za……. Ale meil do ciebie zapisałam już w książce adresowej czyli pierwszy krok do przodu Pozdrawiam i wytrwałości życzę SZAMANKA

szamanka pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
szamanka pisze...

zmęczenie to chyba mało powiedziane od,od,od a nie ot no poprostu ...... sama sobie powinnam ...... ale czemu wpis pojwił się dwa razy to już tylko tam u góry wiedzą :):)

cre(w)master pisze...

Szyszynko: Obawiam się, że anarchizm u tego pacjenta wynika w dużej mierze z wysokiego poziomu mocznika :( A odnosząc się do drugiej części Twojej wypowiedzi, uwielbiam szukać ukrytego sensu. Gorzej kiedy intrygująca mgiełka tajemnicy zamienia się w czarną noc, a świtu nie widać. Ale żyjemy w naszym kraju... :)

Rairo: Czasem to nie wina pacjentów, że są jacy są (patrz wyżej). Oczywiście dziadostwa i bluzgów nie można tolerować zawsze, ale czasem jedyna metoda, to milczenie i zagryzanie warg.
Zgadzam się z Tobą pod jednym względem. Ignorancji i agresji w odniesieniu do ratowania ludzkiego życia należy się stanowczo przeciwstawiać. Tylko trzeba dobrze pokombinować, co w danej chwili jest priorytetem w działaniu, człowiek potrzebujący pomocy, czy starszy pan/pani mająca swoje pomysły i wizje na świat? Róbmy swoje. Powodzenia w każdym ratowniczym działaniu :)

Szamanko: wobec tego, co napisałaś pozostaje mi tylko życzyć Ci należnego odpoczynku i byle do września :)