poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Statystyka próżni

"Statystyka to nauka, która próbuje nam wmówić, że trzymając nogi w lodówce, a głowę w piekarniku, mamy optymalne warunki do życia..."

Wczoraj, pomocny zazwyczaj w poszukiwaniach "wujek Google", podstępnie skierował mnie na forum popularnego niegdyś portalu dla ratowników medycznych (którego nazwy nie wymienię, by oszczędzić ludziom fatygi).
Rozczarowany wynikiem wyszukiwania, już miałem zamknąć stronę, gdy naraz w moje oczy wpadło pytanie postawione przez anonimowego forumowicza. Streszczam.

Młody (jak sądzę) człowiek, czytając podręcznik napotkał problem i pyta: 
"Jak podać dziecku 600 ml płynów w bolusie, skoro nie istnieje tak duża strzykawka?"
Głupie pytanie?
- Ponoć nie ma głupich pytań... - pomyślałem bez cienia ironii, a mój wzrok jakoś sam powędrował w stronę odpowiedzi.
- Co też mu odpisali?
Szybko wykonałem "statystykę". Wyniki poniżej.

Dziewięć osób postanowiło poświęcić swój cenny czas, by pomóc zaistnieć pod owym pytaniem, z czego:
# 1 osoba odpisała nieco rozmijając się z prawdą;
# 1 osoba napisała kompletną bzdurę i wyśmiała pytanie;
# 1 osoba barwnie opisała nie JAK to zrobić, ale PO CO podaje się dziecku 600 ml płynów...
# ...a następnie wyśmiała poziom pytania;
# 1 osoba (autor pytania) podziękowała za odpowiedzi i przyznała, że jest dopiero na drugim semestrze studium ratowniczego;
# 1 osoba odesłała autora do czytania mądrych książek;
# 1 osoba, zamiast odpowiedzi, wstawiła ogromną grafikę, której treść... odsyła autora do czytania mądrych książek;
# 1 osoba pochwaliła się, że odkąd kupiła kilka książek i śledzi forum, już nie ma takiego problemu...
# ...a jak kogoś nie stać, to może sobie (książki) wypożyczyć;
# 1 osoba, zamiast odpowiedzi, poprosiła autora o informacje na temat jego szkoły i województwa;
# 1 osoba, zamiast odpowiedzi, wyraziła obawę o wyniki egzaminów, do których autor będzie musiał przystąpić na zakończenie edukacji...
# ...i doradziła zmianę szkoły (po szesnastu miesiącach istnienia wątku na forum).

W konkursie na najciekawszą odpowiedź, bezapelacyjnie pierwsze miejsce zajął tekst: (pisownia zachowana w oryginale, podkreślenie i gwiazdki moje)
"osyłam jednak do czytania ksiażek:) wszystko z czasem nie przeskoczysz wyżej tyłka:) ucz się wiec z książek a problemy racji praktycznej mozesz tu opmawiać bo zawsze sa w karetce np ja zawsze sobie wkładam Żanete* :) i o 5 razy mniej pracy:)"


* * *
Dziewięć odpowiedzi - zero treści. Przerażająca statystyka próżni... 
Czyżby obraz mentalności i kondycji polskiego ratownictwa w pigułce?

...a wystarczyło, jednym zdaniem, wytłumaczyć chłopakowi, co to jest bolus**...

-----------------
* Żaneta, to taka wielka strzykawa (min. 50 ml)
** A bolus, to... odsyłam do mądrych książek ;)

19 komentarzy:

kiciaf pisze...

Ponieważ nie ma mądrych książek na temat to wyguglałam sobie to. Hmmmm.....

kiciaf pisze...

sorry. Miało być "nie mam" ;)

Anonimowy pisze...

"Statystyka próżni"...

Przypomniało mi się pewne forum o szczurach (nie polskojęzyczne, Polacy takiej empatii nie mają i są zbyt konkretni ;) ). Pytania w stylu:
1) "Mój szczur ma takie a takie objawy, co zrobić". Abstrahując, że nie da się postawić diagnozy przez internet, są pewne dane oczywiste i tak np. krwiomocz sugeruje konieczność wykonania badania moczu i usg. Jak odpowiadali forumowicze? "Ach, jak mi żal, że twój szczurek jest chory". Tja. Nie ma to jak odpowiedź.
2) Koleżanka (tak się poznałyśmy) spytała o dawkowanie jednego antybiotyku dla szczurów. Żaden sekret, a do tego to podstawowy antybiotyk, więc myślałam, że ludzie to wiedzą (w Polsce to nie jest wiedza tajemna, gdzie indziej może jest odwrotnie). Odpowiedzi? "Ach, jak mi szkoda, że twój szczurek jest chory." I tak 3 strony na forum. W końcu wymiękłam i odpowiedziałam konkretna liczbą. Dziewczyna się ucieszyła.

Dla odmiany: na polskich forach o szczurach można się dowiedzieć więcej konkretów (choć ci, co szukają w internecie gotowej diagnozy są gorzko zawiedzeni), za to mniej jest takiej empatii.

A co do bolusa. Nie jestem medykiem, więc proszę, oświećcie mnie. Czy można podać bolusem 600 ml płynu? Bo mnie się to jakoś w głowie nie mieści (a bolus kojarzy mi się tylko z insuliną).

Ni

cre(w)master pisze...

kiciaf: To co wyguglałaś, też jest niezłe i potwierdza smutną statystykę. Nie rozumiem tego zjawiska. Skoro nie chcę pomóc, albo nie znam odpowiedzi, po co się włączam do dyskusji i bzdury wpisuję? Dziwne.

Ni: Mnie uczono, że (uwaga definicja własnymi słowami) Bolus to jednorazowa podaż wskazanego leku (substancji) z największą prędkością, na jaką pozwoli "zainstalowany" w pacjencie układ.
Faktycznie, najczęściej kojarzy się z lekiem w strzykawce, dlatego chłopczyna z forum jak przeczytał, że ma podać 600 ml to zgłupiał (bo skąd taką strzykawę ma wziąć?)
A określenie "600 ml w bolusie" znaczy tyle, co "podaj 600 ml najszybciej jak możesz". Czy zrobię to wielką żanetą, czy kroplówką, w tym przypadku jest nieistotne i tak najwęższym miejscem w "układzie" jest wenflon i to jego średnica i warunkuje prędkość przepływu. Wielkość strzykawki nie ma tu nic do rzeczy. Ponadto wyobraziłem sobie ratownika, który ma szybko przetoczyć pacjentowi np. 2 litry płynu i macha 40 razy strzykawą :)

cre(w)master pisze...

A i jeszcze jedno: Na szczurach, to ja się kompletnie nie znam... Wiem niestety, co to wyścig szczurów jest i tyle ;)

Anonimowy pisze...

Całe szczęście, że szczury się nie ścigają - za to tłuką namiętnie ;)

Czyli, jak rozumiem "podac w bolusie" znaczy "szybko, bez obijania się"? Faktycznie, pompowanie strzykawą wydaje mi się mało realnie, szybciej bym sobie kroplówkę wyobraziła...

Ni

Maria pisze...

Najbardziej podobało mi się:

"Skrot CPR oznacza Centrum Przyjmowania Roszczeniowych, a bolus to mala flaszka bolsa chyba"

Najlepsi są i tak ci, co uczą ortografii i gramatyki, lub odsyłają do szkół - bez względu na temat pytania:)

Oczywiście JUŻ wiem co to bolus(choć jeszcze może kojarzyć się z permanentną bolączką)

No i Boluś, i Loluś:)

szamanka pisze...

No super, nie dość że świetnie piszesz to potrafisz rozpętać dyskusje. Gratuluje. To czasami wyższa szkoła jazdy. Nie raz zdarzyła mi się grupa, którą sprowokować do dyskusji to była …………..
A tak a propos leku w bolusie. Miałam kiedyś awanturę z lekarzem, który znieczulonej pacjentce kazał podać w bolusie bez rozcieńczenia ampułkę Euphylliny. I zdziwko go szczeliło kiedy wręczyłam mu strzykawkę do ręki i kazałam to zrobić samemu. A doktorek to był z tych co to znieczulonych pacjentów lubił potraktować jak doświadczalne króliczki. Na szczęście już nie leczy. Doigrał się. Co potrafi zbyt szybko podana, nierozcieńczona Euphyllina nie wtajemniczonych odsyłam do mądrych książek.

szamanka pisze...

I jeszcze o "medycznych" forach w Internecie. Kiedy ,któryś z moich pacjentów zaczyna mi opowiadać co to wyczytał na temat swojej choroby to wstępuje we mnie diabeł i mam mu ochotę wywalić kompa przez okno. Bardzo bym chciała aby takie wypowiedzi szczególne tych co”to też to mieli”
i doradzają innym po prostu było zabronione i to pod karą jakąś czy coś bo robią więcej szkody niż dobrego. Najlepszy przykład z ostatnich miesięcy. Pani lat 36 kiedy zauważyła u siebie guza w piersi zamiast biegusiem do lekarza, to zatopiła się w lekturze internetowych forach na ten temat i ………… wpychała sobie pod skórę ziarna cietrzewicy, które to ropiejąc pod skóra miały wyciągnąć chorobę. Pani nie ma już wśród nas, zostało 2 dzieci. To tylko jeden przykład a mogłabym takich podobnych nieco pomnożyć.

Szyszynka pisze...

Crew, czy Ty nadal prowadzisz jakies szkolenia nt pierwszej pomocy? I może planujesz przypadkiem coś w okolicach Warszawy...?

Anonimowy pisze...

Szamanko, włos się na głowie jeży - ziarna ciecierzycy (bo to chyba miałaś na myśli?) pod skórę sobie wpychać?? W życiu bym nawet nie próbowała.
Ale... hmmm.... moja własna mama odradzała mi biopsję zmiany w piersi, strasząc Bóg wi czym. Nie dawała się przekonać, że diagnoza z obrazka usg to jak wróżenie z fusów (a ja się nie dałam przekonać jej). Może pewne pokolenie tak po prostu ma?

Ja osobiście uważam, że w internecie można znaleźć ciekawe rzeczy, ale trzeba umieć oddzielić sens od bajek. A jak ktoś nie jest pewien, co jest co, to zajrzeć do owych mądrych książek. Zdobyć te książki nie jest żadną sztuką (zrozumienie ich treści ponoć nie wszystkim jest dane).

Sama się obracam głównie wokół leczenia szczurów i tu akurat najcenniejsze rzeczy są w internecie, ino trzeba... wiedzieć, na których portalach i jeszcze przesiać te informacje przez sito własnej wiedzy i doświadczenia. Bo zawsze może się znaleźć jakaś "ciekawostka".

"Ropiejąc wydobyć chorobę". Hmmm, a czy pani nie pomyślała czym grozi wpychanie sobie tych ziaren? A jeśli to jej nie uszkodzi, to czym grozi to ropienie? Ludzie czasem w kwestiach medycznych są tak bezmyślni - ze szkodą dla siebie i innych (na przykład tych dzieci).

Ni

Anonimowy pisze...

Zaintrygowała mnie ta ciecierzyca i znalazłam to: http://www.igya.pl/schorzenia-choroby/35-rak/523-terapia-raka-metoda-nia-dr-ashkar-film.html

Uwaga, tylko dla czytelników o mocnych nerwach - sama nie doczytałam do końca tych bzdur. Nie dość, że facet udowadnia, że wszystkie nowotwory biorą się z chemii w żywności (taaaak, jasne) i każdy na raka zachoruje, kto je żywność z marketu (taaaa), wyklucza inne przyczyny raka, to jeszcze tworzy własny model zmian w komórce i twierdzi, że wszyscy onkolodzy się nie znają.
A oczywiście on się zna. Niszcząc skórę czosnkiem i wpychając do ran ciecierzycę.

Ni

szamanka pisze...

Tak oczywiście chodzi o ziarna ciecierzycy.Nie znam się za bardzo na takich dziwnych roślinkach a nie uważałam za stosowne sprawdzać tej nazwy bo cóż by to dało, dobił mnie sam fakt w XXI wieku w takie bzdury wierzyć. Zgroza. Ale miałam pacjenta pijącego mocz (własny), panią okładającą rany posiusianymi pieluchami, czy gruźliczkę rozgrzewającą płuca okładami ze .... świeżego kału ,babcie zasypujące odleżyny ziemniaczaną mąką ,którą potem trzeba usuwać było chirurgicznie itd. Itp. Gdybym umiała tak fajnie pisać jak Crew, to naprawdę było by co poczytać. Pozdrawiam i zdrówka wszystkim życzę.

szamanka pisze...

no tak, nie umiem tak fajnie pisać ale polece wam coś do poczytania

http://ledecharis.blogspot.com/2011/08/spacerowania-czas-radosci-czas.html#comments

to tak dla odprężenia po ciężkich tematach, jak się spodoba to zdradzę Wam kto to pisze i skąd ich znam. Radochy dnia codziennego dla wszystkich

cre(w)master pisze...

Mario: Skróty CPR faktycznie są obłędne :) Do mnie najbardziej trafia Centrum Pomiatania Ratownikami.

Szamanko & Ni: Jak czytam w Waszych wypowiedziach, co to ludzie potrafią wymyślić, to mi się włos jeży nie tylko na głowie. Może już więcej nie wymieniajcie "domowych pomysłów na samouleczenie", bo jeszcze ktoś przeczyta, zastosuje, a potem powie, że to na stronie ratownika takie cuda wynalazł ;)

Szyszynko: W okolicach Wa-wy już dawno nic nie szkoliłem. Zazwyczaj jest tak, że każdy pilnuje swojego regionu i raczej się nie pcha w "paszczę konkurencji" :) Jeśli już, to tylko na zaproszenia albo projekt jakiś wygrany...
Zapraszam na kurs "w Bieszczady" :)

Anonimowy pisze...

Czytam sobie wypowiedzi Szamanki i przypomina mi sie dzien, w ktorym uslyszalam od mojej lekarki domowej diagnoze - choroba nieuleczalna, przewlekla, majaca wplyw na rozne aspekty dzialania organizmu.
Pani doktor w krotkich slowach nakreslila mi obraz sytuacji, a potem wyglosila nastepujace zdanie: "pani na pewno jest teraz oszolomiona ta diagnoza i nie wie nawet, o co sie pytac. Prosze wrocic do domu, poczytac sobie w internecie, a jak bedzie miala pani jakies pytania czy watpliwosci, to prosze wydrukowac dana strone, przyniesc, ja pani wyjasnie wszystko wyjasnie." I faktycznie jak wrocilam z pytaniami, to mi na wszystkie odpowiedziala, wyjasnila rozne mity i ogolnie traktowala z szacunkiem. I w efekcie ma moj szacunek i zaufanie, ide do niej jak w dym.

Wnioski kazdy moze sobie wyciagnac sam.

a.

cre(w)master pisze...

I to jest moim zdaniem wielka sztuka przez jeszcze większe "S". Wypracować sobie u pacjenta szacunek i zaufanie za "profesjonalne człowieczeństwo w medycynie", a nie za sam fakt bycia lekarzem.

szamanka pisze...

ŚWIĘTE SŁOWA AMEN

Anonimowy pisze...

"Nie znam się za bardzo na takich dziwnych roślinkach a nie uważałam za stosowne sprawdzać tej nazwy bo cóż by to dało, dobił mnie sam fakt w XXI wieku w takie bzdury wierzyć. Zgroza."

Ale wiesz, Szamanko, XXI wiek XXI wiekiem, ale "świadomość medyczna" ludzi (takie moje określenie na potrzeby chwili) jest bardzo mizerna. A szkoda, bo czepiają się jakichś bzdur, zamiast sensownych informacji. Nie rozumiem, czy to tak trudne kupić sobie książkę medyczną, zrozumieć, i przynajmniej wiedzieć "o co tak naprawdę kaman"? Od jednej książki lekarzem się nie zostanie, ale przynajmniej coś się będzie rozumiało. I to w prawidłowy sposób.
Kolejną rzeczą jest żywa czasem obawa przed udaniem się do lekarza "bo a nuż coś znajdzie". I nawet w przypadkach poważnych będą stosować jakieś dziwaczne metody, oby tylko do tego lekarza nie dojść.
No i "własne przekonania przekazywane w rodzinie z dziada pradziada". To, że kiedyś rany okładano chlebem zagniecionym z pajęczyną - co ponoć pomagało - nie oznacza, że i dziś należy tak robić.

Ni

PS. Co do lekarzy. Mam takich swoich upatrzonych, którym ufam. I nie zamierzam zamienić ich na innych A ujęli mnie wiedzą.