wtorek, 2 sierpnia 2011

Nieostry dyżur! Relacja na gorąco cz.2

Druga dwunastka
(pierwsza dwunastka tutaj)

Godz. 19:05
Nocny dyżur zacząłem od stresujących myśli na temat brakujących worków na wymiociny. Staram się zagłuszać te zgryzoty pisząc notki do bloga.
Nowy kierowca-zmiennik przyszedł i spytał mnie, czemu siedzę w ciężkich butach.
- No faktycznie, czemu..?
Ubrałem lekkie klapki, buty odniosłem do szatni. Ledwo wróciłem do pokoju odezwał się mój służbowy telefon: "P1 do wyjazdu"
Biegnąc po buty zezuję w kartę wyjazdową: "Ból brzucha, gwałtowne wymioty"
- Ja to po prostu czułem..!
Odkąd znalazłem w aucie ostatni worek, wiedziałem już, że gdzieś na mnie ten "rzyguś" czeka.
Godz. 19:12
Jedziemy... Już sobie wyobrażam te chlustające wymioty w moim lśniącym przedziale medycznym.
Godz. 19:20
Pacjent faktycznie nie wygląda dobrze. Brzuch twardy, bolesny, obwód powiększony.
- Ile razy wymiotował?
- A z pięć bedzie...
- Od rana?
- A dziez od rana..? Od siódmy wiecór...
- A teraz się chce wymiotować?
- Tera juz ni...
Myślę o odpowiednich lekach, ale mój nowy kierowca najwyraźniej jest przeciwny podawaniu czegokolwiek.
- Masz dziesięć minut do szpitala... Nie ma sensu... - szepnął, a głośniej dodał - Idę po nosze i jedziemy!
- Na zodnych nosach nie pojadem... - wystękał pacjent wstając z łoża - Som poleze do auta!
Polazł... po drodze soczyście okraszając trawnik wymiotami. Trzymałem go pod ramię i dumałem, ileż on jeszcze tej treści może w sobie mieć, a także ile to będzie sprzątania w przeliczeniu na godziny?
Godz. 19:30
Jedziemy na szpital.
Pacjent za nic w świecie nie chciał położyć się na noszach, więc jedzie na fotelu. Ja siedzę w fotelu naprzeciwko niego, tyłem do kierunku jazdy. Jako, że w karetce miejsca mało, mamy raczej bliski kontakt ze sobą... Na tyle bliski, że czuję jego dość nieświeży oddech.
Ściskam w dłoni ostatni woreczek na wymioty, niczym spadochroniarz linkę wyzwalającą czaszę. Bacznie przy tym obserwuję mojego pacjenta, w myślach odliczając:
- sto dwadzieścia jeden, sto dwadzieścia dwa, sto dwadzieścia trzy...
Gdzieś w siódmej minucie jazdy, w chorym coś "dojrzało". Zmienił kolor, przymknął oczy i wydymając policzki wycedził:
- Łoj niedobze mi...
Za oknem mignął szpitalny podjazd dla karetek.
- Już prawie jesteśmy... Wytrzymaj! - myślałem gorączkowo, a widząc coraz mocniej rozdętą twarz dokończyłem myśl:
- O nie, o nie... O NIE! - ostatnie "o nie" pokonało barierę mózg-jęzor i w stanowczy sposób wyrwało mi się z ust.
Pacjent jakby lekko przestraszony, otworzył oczy, po czym przełknął... "moją rozpaczliwą prośbę o zachowanie czystości w aucie".
Jego zbiegnięta na powrót twarz zdawała się mówić: "Jak nie to nie... W szpitalu se porzygam."
Godz. 19:48
"P1 w stacji"
- Czyste i nadal lśniące... - dumnie dodaję w myślach.
Chwilę później zaczyna padać rzęsisty deszcz. Jeszcze nie wiem o tym, że będzie tak lało aż do końca mojego dyżuru. Żegnaj czysta karetko.
Godz. 21:59
Mam pewną teorię na temat magicznych właściwości moich klapków (klapek?) Co je włożę, to mam wyjazd.
Tym razem jedziemy dwadzieścia kilometrów do pana z "dusznością i zaburzeniami rytmu serca".
Na miejscu nie ma żadnej duszności, EKG wskazuje rytm zatokowy miarowy, a pan najwyraźniej chce, żeby ktoś go przytulił na dobranoc.
Sporządzam "wywiad":
- Czemu wzywał pogotowie? Przecież nie ma duszności.
- A bo mi serce tak dziwnie bucha...
- Kiedy dziwnie bucha, teraz?
- Ano teraz...
- A na EKG nic nie bucha, pan patrzy tu... (pokazuję monitor)
- A ja mam takie ogromne skoki ciśnienia...
- Ogromne? (CTK 130/100)
- Ano ogromne... ale nie teraz. Wcześniej miałem.
- To ile tego ciśnienia miał?
- A nie wiem, bom se mierzył z miesiąc temu w przychodni... ale skoki mam!
- Aha... A do szpitala chce jechać?
- Do szpitala?! A po cóż?!?
- Dobrej nocy!
Godz. 23:15
Właśnie przeczytałem o anestezjologu, który zmarł w piątej dobie dyżuru. Media twierdzą, że to z przepracowania. Zaczynam bacznie wsłuchiwać się w swój organizm, ale jedyne co słyszę, to gorgi z pustego żołądka. Profilaktycznie wrzucę na ząb jakieś jabłko i położę się do spania. Klapki zostają w szatni!
Godz. 01:20
Nie dam rady!
Jak można tak chrapać??!! Litości! Owszem, da się chrapać w jedną stronę, a w drugą, w sposób straszliwie irytujący, wypuszczać powietrze przez szczelnie zamknięte usta... ale żeby jedno i drugie na raz???
Słuchawek nie mogę ubrać, bo nie usłyszę smsa i pagera z wezwaniem. Koszmar!
Tęsknię do głośnika nad drzwiami i rozdartego głosu dyspozytorki: "Jedyyyynka do wyjaaazduuu!"
- Nie wytrzymam! To już lepiej gdzieś pojechać... 
Doprowadzony do ostateczności idę po klapki!
Godz. 07:00
Klapki straciły swą czarodziejską moc. Reszta nocy bez wyjazdu i bez snu. Znaczy kierowca się wyspał...
Pocieram piekące powieki, za oknem leje i zimno jak w październiku.
- Półmetek... jeszcze tylko dwie dwunastki i spać :)

10 komentarzy:

Raira pisze...

Śledze twojego bloga od hmmm... wczoraj, ale chyba zostane tu na dłużej. Sama myślę o ratownictwie medycznym, jeśli oczywiście moje marzenia o zawodzie lekarza zawiodą.
Jeszcze nie wiem, czy warto, zawód ciężki, płacą podobno mało.
Zawsze się mówi, że najważniejsza jest "pasja", jednak z samej pasji się nie najesz.
Na razie mam jeszcze czas na wybór. Pozdrawiam

słodko-winna pisze...

Wiesz, co cenie w Tobie? To poczucie humoru, ktore pozwala w najciemniejszych miejscach znalezc jasne punkty.

Gitarowa pisze...

Proponuję żebyś panu kierowcy zamontował na nosie takie coś: http://www.ezomarket.pl/antychrap-klips-zapobiegajacy-chrapaniu-p-2073.html?utm_source=nokaut.pl&utm_medium=cpc&utm_campaign=2011-08&utm_content=2073#nclid=ccf3a4632f166671767f803f63986ec2

nie chcesz przecież skończyć jak ten anestezjolog, nie? Postaraj się przespać biedaku! :/

A co do Pana Wymiotującego- czegóż to nie można osiągnąć przy pomocy samej siły woli... :D

Raira- też chcialam być ratownikiem, całe życie o tym marzyłam. teraz jednak zmieniłam plany i będe próbować z lekarskim. Ale pasja do ratownictwa jednak pozostaje. Chcę zostać anestezjologiem, bo wydaje mi się że to najbardziej zbliżone.

Anonimowy pisze...

Po pierwsze masz talent w pisaniu sprawozdań. Po drugie, zawsze gdy czytam Twoje notki płaczę ze śmiechu bo ile razy miałem podobne (jak niemalże identyczne) sytuacje. Czekam na relację z pozostałych dwóch 12-stek.
Kolega "po fachu"

Raira pisze...

Gitarowa: Na razie moim szczytem marzeń jest neurochirurgia, ale to szczyt marzeń. Później myślę nad pielęgniarstwem/ratownictwem med. nie wiem, co lepsze. Potem inne związane z medycyną. Pomysłów mam wiele, ale trzeba się na coś zdecydować.
Teraz idę do 2 klasy liceum (klasa o profilu "z elementami ratownictwa medycznego" - dużo z tego ratownictwa nie miałam, ale cóż...). Na razie mam jeszcze czas.



Crew:
A może by tak... wywalić pana kierowce gdzieś?
Nie wiem, sprytny plan: obudzić "niby przypadkowo", a gdy ten nie będzie mógł zasnąć... samemu się kimnoć trochę.
Może pomoże. A jak nie to załadować jakiś ciekawy film na kompa i jakoś przeżyć tą noc.
Są do kupienia takie plasterki na nos - zapobiegają podobno chrapaniu. Ale myślę, że to będzie poniżej godności szanownego chrapacza :)

Cóż, jedyne wyjście to przeżyć, a potem odespać w domu...
Czekam na kolejne relacje z następnej dwunastki :)

cre(w)master pisze...

Raira - Bardzo mądrze piszesz i pięknie planujesz swoją przyszłość. Pasja jest w życiu potrzebna, a szczytem marzeń byłoby, gdyby pasja była źródłem godziwego utrzymania.
Dlatego Droga Rairo pielęgnuj i z uporem realizuj swoje marzenia o zawodzie lekarza :)
Na ratownictwo raczej się nie pchaj. To jeszcze nie ta dekada... Może następne pokolenie będzie miało lepiej?

Słodko-winna - Dziękuję Ci za te słowa. Są naprawdę bardzo krzepiące.

Gitarowa - Podobnie jak Raira masz ambitne i mądre plany. Gdybym miał z dziesięć lat mniej, też bym się starał dostać na lekarski. Życzę powodzenia w realizacji i trzymam kciuki.
A co do klipsa dla kierowcy... Uśmiałem się z tego linka. Niestety obawiam się, że niewiele to pomoże, bo mój kolega jest nocą permanentnie niedrożny oddechowo.
Hmm... A może by tak pacnąć mu jakiegoś "zwiota" i zaintubować? ;>

Anonimie - Witaj Kolego po fachu :)
Wielu ratowników ma (miało) podobne sytuacje w pracy, Niestety niewielu płacze przy tym ze śmiechu :)
Ta powtarzalność zdarzeń dobitnie wskazuje jak wygląda codzienność w tym zawodzie.
/Czytajcie dziewczyny i uczcie się dobrze na ten lekarski ;)/

Anonimowy pisze...

Miło Cię znowu czytać cieszę się ze wrociłeś pozdrawiam
GB

Anonimowy pisze...

Ale pasja do ratownictwa jednak pozostaje. Chcę zostać anestezjologiem, bo wydaje mi się że to najbardziej zbliżone.
medycyna ratunkowa ;) pasja plus medycyna plus sor/karetka (plus specka deficytowa)

gu pisze...
Ten komentarz został usunięty przez autora.
pielegniarka pisze...

gratuluje autorowi bloga niezwykłego poczucia humoru w opisywaniu trudów swojej codziennej pracy :-) Trafiłam na ten blog przypadkiem szukając indeksu leków aplikacji na smartfona ale tak jak pisał ktoś wcześniej chyba (a nawet napewno) zostanę tu na dłużej. :-) sama jestem pielęgniarka i moim marzeniem jest pracować w pogotowiu, niestety wszyscy ratownicy których znam bądź z którymi mam styczność w pracy odradzają mi to ... Ale marzenia są silniejsze dlatego mam metlik w głowie. Boję sie pozostawienia samej sobie na początku pracy przeciesz to zupełnie inna specyfika pracy niż w szpitalu... Ale jakbym miała w zespole autora blogu to nie straszny byłby mi żaden wyjazd :-) :-) he he he pozdrawiam :-)