- Wulkan - nie wulkan, posprzątać trzeba! Wstyd ludzi przyjmować w takim zapuszczonym chlewiku.
W powietrze uniosły się sino-szare chmury. Namacałem laptopa, za którym zdążyłem się już stęsknić, po omacku wcisnąłem "power" na obudowie i kiedy kurz opadł stuknąłem w klawisze.
* * *
- Ci wszyscy ludzie to jednak mają nawalone w dyniach... - powiedział kierowca z niedowierzaniem patrząc na tłumy zgromadzone przed sceną. Panoramiczna szyba karetki tylko odrobinę tłumiła dźwięki emitowane przez ogromne kolumny i zestawy scenicznych głośników.- Abba Ooooojcze... - religijny zaśpiew wciskał się w szczeliny ambulansowej szoferki. Koncert dopiero nabierał rozpędu, niestety Ojciec najwyraźniej miał na wieczór inne plany. W kilka minut niebo zasnuło się ołowianymi chmurami, a ciężkie krople z impetem zaczęły spadać na wiernych wyznawców.
- Masz rację kolego. - skwapliwie przytaknąłem kierowcy, wodząc wzrokiem po lekko oszołomionych, kiwających się ludziach. - Normalne to to nie jest. Stać w deszczu, bujać się do rytmu i czekać w kogo "Tatuś" raczy palnąć piorunkiem.
- Abba Ojcze! - Wydzierał się ze sceny księżulo w stanie najwyższej nirvany - My się deszczu nie boimy! Prawda?!?
- PRAWDA!!! - Zabulgotał tłum.
- A to się zara okaże... - Zagrzmiał z nieba "Tatuś" i spuścił na stado swoich owieczek istną ścianę wody.
- Ale numer, ha ha - ryczał kierowca - Crew, patrz na te zakonnice bez parasolek. Miss mokrego habitu, ha ha.
- Ludzie są nienormalni... - patrzyłem na stojących po kostki w wodzie widzów - ...ale w sumie co mnie to obchodzi..? Jak chcą, niech mokną, marzną. Byle się nie potopili. Ważne, że my siedzimy sobie w ciepełku.
Samochodowe wycieraczki przestały nadążać z usuwaniem wody. Zrobiło się ciemno jakby ktoś w akwarium zgasił światło.
- Takie zabezpieczenia imprez masowych to ja lubię... - wykrzywiłem twarz w bezczelnym uśmiechu - Spokojnie, sucho i komforto...
W drzwi karetki zadudniły czyjeś pięści.
-CO TAM? - uchyliłem szybę i wpuszczając do szoferki strugi deszczu, starałem się przekrzyczeć grzmoty.
- Panowie... Tam pod sceną..! - Mokra postać wrzeszczała prychając wodą na wszystkie strony - POD SCENĄ LEŻY KOBIETA!!!
- To po co leży? - Spytał rzeczowo kierowca - Może niech wstanie..?
Wodnik Szuwarek widać nie usłyszał tej "fachowej" porady, gdyż bezceremonialnie otworzył drzwi i wydarł mnie z karetki.
- POKAŻĘ DROGĘ! - wrzasnął, wlewając mi do ucha z pół litra deszczówki.
- Sucho i komfortowo... k... jego mać! - myślałem ponuro, klucząc między oślizłą wspólnotą nawiedzonych. Z każdym krokiem woda lała mi się pod kurtką, płynęła po plecach, by w końcu znaleźć ujście kanałem sympatycznie zwanym - szparą pośladkową.
Panią w radosnej postaci padaczki dotargaliśmy do karetki. Kobieta śmiała się do rozpuku, będąc przy tym kompletnie nieświadomą czasu oraz przestrzeni.
Dziesięć minut i dwie ampułki leku później:
- Gdzie jestem..? - Pacjentka niepewnie oglądała swoje przemoczone ubranie.
- W karetce. - odpowiedziałem - Pamięta pani cokolwiek?
- Nic. - Zdezorientowana mrugała szybko powiekami i nerwowo wycierała mokre włosy.
- Miała pani atak. - odezwał się milczący dotąd lekarz - Ale gdy pani była nieprzytomna, zrobiliśmy wszystkie możliwe badania i... - zawiesił na chwilę głos - ...i jest pani w ciąży!
Białka szeroko otwartych ze zdumienia oczu pacjentki mocno kontrastowały z czernią rozmazanego tuszu.
- słu.. słucham..? - wyjąkała.
- Nic, nic... Taki żarcik - warknął uśmiechnięty doktor.
- Ale dowcip... - pomyślałem i ręce mi opadły, a z rękawów kurtki, na karetkową podłogę wypłynęło kolejne pół litra deszczówki... musi święconej ;)
* * *
No to idę... ścierać kurze i ogarnąć jakoś ten bajzel na kółkach.
10 komentarzy:
Pewnie w jednej chwili przebiegła w pamięci każda chwilę, która mogla ja doprowadzić do "co by było, gdyby";0
Świetnie się czyta o deszczu, gdy za oknem o siodmej rano jest 21 stopni.
Dobrze, że wróciłeś- nudno tu bez Ciebie :)
No, wreszcie :-)
nika
Gdzies Ty byl? Irak?
Jak by nie bylo - milo Cie uslyszec :)
Witaj z powrotem :)
A z doswiadczenia wiem, ze jak zabawa jest niezla to zadne ilosci deszczu nie przeszkadzaja (ech, to radosne taplanie sie w kaluzach). Kiedys po powrocie z takiego deszczowego koncertu odkrylam calkiem niezly strumien, ktory plynal sobie spokojnie wzdluz namiotu (wewnatrz!). Ale i tak super bylo :))
A jakby mi ktos taki "dowcip" zrobil, to by chyba "bez leb" dostal.
:) :) :) :) :)
urocze :-)
a swoją drogą, taka obserwacja z dnia dzisiejszego - jak tu dogodzić przeciętnemu użytkownikowi świata? padało - źle; teraz upały - jeszcze gorzej
Witam Gospodarza:)
Bardzo szybko się Ciebie czyta.
Proszę, proszę
A "Jarosław dobrem zwycięży"
http://wiadomosci.gazeta.pl/Wiadomosci/1,80273,7973323,Szczatki_prezydenckiego_samolotu_ozdobily_oltarz_na.html
http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/1,35271,7975444,Pytania_z_Jasnej_Gory__Czy_powodzie_w_Polsce_powoduja.html
http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,95190,7977179,Procesja_z_relikwiami_juz_w_Swiatyni_Opatrznosci.html
Nie wiadomo czy zanosić się śmiechem się, czy płaczem?
Pozdrowionka:)
Czyżby Lednica?
Nie Lednica :) Coś znacznie mniejszego kalibru. Pozdrawiam
Prześlij komentarz