wtorek, 23 marca 2010

Ambiwalencja uczuć

Życiowy scenariusz:
Szpital im. Bolesława Bieruta (oddział położnictwa)
Żłobek im. Dzieci Rewolucji,
Przedszkole im. Władysława Gomułki,
Szkoła Podstawowa im. Karola Świerczewskiego,
Liceum im. Władysława Sikorskiego,
Wyższa Szkoła im. Jana Pawła II,
Ambitna Praca im. Wyścigu Szczurów,
Żona im. Dolores,
Dzieci im. Xsavier, 
Fabienne, 
Etiennette,
Vivienne,
Wspólne bycie serc, 
nas dwoje, nastroje... 
W bicie serc. Na cztery się zmienia...
STOP! STOP!
... ale nuuuudaaaa... A gdyby tak...

Żłobek im. Dzieci Rewolucji,
Przedszkole im. Władysława Gomułki,
Szkoła Podstawowa im. Karola Świerczewskiego,
Liceum im. Władysława Sikorskiego,
Wyższa Szkoła im. Obi-Wan Kenobi'ego,
Wyższa Szkoła im. Rycerzy Jedi
Wyższa Szkoła im. R2D2
Wyższa Szkoła im. Luka Skywalker'a...

...Wieczny student..?

Myślę, że mogę tak o sobie mówić. Należę bowiem do ściśle wyselekcjonowanego gatunku ludzi poszukujących. ;) Ba... Nawet ludzi "niuchających"... za tym jednym, jedynym, właściwym kierunkiem edukacji.
Od zarania dziejów (szkoły średniej) zgłębiałem tajniki różnorakich dziedzin nauki:
Ekonomia, wychowanie fizyczne, turystyka, rekreacja, rehabilitacja... I wszystko pod płaszczykiem szkolenistwa wyższego.
Na przestrzeni lat, starałem się smakować tę wiedzę, przetwarzać ją, doprawiać sosem zainteresowań, trawić... aż powstał wielki, multimedialny bigos a'la Pascal Niedoprzełknięcia.
Wtedy to właśnie zapragnąłem podeprzeć swoje największe pasje i "zboczenia" stosownym dokumentem. W mojej skołatanej głowie zaświtała myśl doskonała jak ciastko z musztardą:
- Zostanę dyplomowanym Ratownikiem Medycznym!
I w ten sposób zgotowałem sobie kolejne siedem semestrów studenckiego pasztetu.

W ostatnim-siódmym semestrze, władze uczelni postanowiły wprowadzić pewne zmiany personalne i ulżyć niedoli biednych studentów. Nowym opiekunem naszego rocznika została młodziutka (na tle reszty pracowników naukowych) Pani Zgrabna.
Studencka brać przyjęła tę zmianę z ulgą, gdyż poprzednia opiekunka, kwalifikacjami i energią życiową celowała bardziej w hospicjum dla bezdomnych ślimaków, niż w niebezpieczną pracę z tabunem "ratowniczych baranków".
Pani Zgrabna z wrodzonym wdziękiem i entuzjazmem przystąpiła do wykonywania swoich obowiązków. Korespondowała z nami, załatwiała wpisy do indeksów, koordynowała praktyki, terminy obrony. Od czasu do czasu pomagała w "pilnowaniu" studentów na egzaminach, rozpraszając tym samym żaków płci męskiej. Wszak nazwisko "Zgrabna" do czegoś zobowiązuje.
Śmiało można powiedzieć, że była kompetentna i pracowita, a przy okazji miła i ŁADNA :)
Uczelniane samce prześcigały się w uprzejmościach wobec Pani Zgrabnej. Papierosek, miłe słówko, żarcik, spojrzenie... Wszystko się liczyło i wszystko deklasowało kolegów. Ot, taka niewinna rozrywka w ponurych ścianach naszego uczyliszcza.

Siódmy semestr zbliżał się ku końcowi.
Jechaliśmy studencką kawalkadą aut na Bardzo Poważną Uroczystość. Jako dumny posiadacz nawigacji GPS prowadziłem cały sznurek samochodów. Jechałem roztropnie. Bez gwałtownych zrywów i hamowań. Uprzejme miganie kierunkowskazami przy omijaniu każdej dziury w asfalcie, zero wyścigów, zero wyprzedzania, zero "No jak jedziesz - Baranie!" Po prostu zmotoryzowana słodycz.
Powód tej niemęskiej łagodności znajdował się we wstecznym lusterku. Tuż za moim samochodem podążało granatowe kombi Pani Zgrabnej. Ach co za radość... wieść kobietę na manowce. :)
W miejscu docelowym, na parkingu zebrał się wianuszek studentów. Wśród nich jak wisienka na torcie tkwiła, a jakże... Pani Zgrabna.
Oczywiście koledzy natychmiast przystąpili do twórczego wypełniania wolnego czasu. Telepatycznie ogłoszono ulubioną męską konkurencję: "Kto na dłużej przykuje JEJ uwagę..."
W ruch poszły papieroski, zapalniczki, mądre słownictwo, niemądre dowcipy. Każdy wytaczał najcięższą artylerię jaką dysponował.
Papierosowe dymki smętnie unosiły się w powietrze. Rozmowa zeszła na tematy zbliżającej się obrony i zakończenia studiów.
Ze zdumieniem spostrzegłem, że od jakiegoś czasu Pani Zgrabna odpowiada na męskie zaczepki półsłówkami, za to coraz częściej, ukradkowo zerka w moją stronę.
- Co jest..? - myślałem - Pobrudziłem się na twarzy, czy jak..? A może... ja się jej podobam..? Nieee... to już raczej brudny jestem...
Na wszelki wypadek wystawiłem drugi profil na widok publiczny. W efekcie intensywność ukradkowych spojrzeń wzrosła.
- No to albo cały jestem czymś upaprany, albo naprawdę się jej spodobałem. - Zaniepokoiłem się nie na żarty.
Moje duchowe rozterki sprawiły, że odpadłem całkowicie z samczej rywalizacji. Stałem dumając, czy powinienem iść do auta i obejrzeć twarz w lusterku, czy może bezczelnie puścić Pani Zgrabnej "oczko".
A zawody trwały w najlepsze. Żaden z kolegów nie mógł zyskać przewagi nad innymi.
- Przepraszam... Czy pan ma starszego brata? - Kobiecy głosik zakończył męskie szranki i konkury. Pani Zgrabna patrzyła wprost na mnie.
- O rany! Podrywa mnie..! Tylko czemu tak banalnie..? - myślałem nieco oszołomiony.
- Nnnie proszę pani... - wyjąkałem.
- A może młodszego pan ma?
- Niestety też nie... - odpowiedziałem, kończąc w duchu - a ja ci nie wystarczę?
- Szkoda... - Zgrabna stropiła się nieco.
Zapadła krępująca cisza. Panowie z zazdrością spoglądali w moją stronę.
- Zrób coś! Powiedz coś..! Może jakiś dowcip..? No już! - ponaglałem sam siebie.
- A może pan miał kiedyś pseudonim Cremaster..?
Poczułem jak grunt usuwa mi się spod nóg.
- T..tak - wydukałem zaskoczony.
- ... i był pan harcerzem..?
- Poległem... - pierwszą myśl dedykowałem moim kolegom, których gęby już rozszerzały się w szyderczych uśmiechach. Zaraz po myśli pierwszej, w moją czachę zastukała kolejna - Kim jesteś???
- Owszem... byłem harcerzem - odpowiedziałem cichutko.
Pani Zgrabna uśmiechnęła się radośnie.
- Nosiłam pana na plecach, w harcerstwie... Na egzaminie z pierwszej pomocy! To było tak dawno temu... Byłam wtedy nastolatką...

Roześmiane twarze zamazały mi się w jedną rechoczącą całość.
- Starczy już tej cholernej edukacji... - pomyślałem strapiony. - Niedługo babcie profesorki, wpisując mi ocenę do indeksu, będą mówić: "Pan mi tak ślicznie śpiewał serenady przy ognisku... Do widzenia... i proszę nie zapomnieć zabrać laski..."

... Choć z drugiej strony... Zgrabna pytała mnie o STARSZEGO brata. Znaczy, że się jeszcze nieźle trzymam!
No to co... podyplomowe..? A może jakiś nowy, fascynujący kierunek? ;)

24 komentarze:

Malutka... pisze...

I się porobiło... zwierzeniowo? romansowo? Bylebyś, Crewmaster, o pisaniu nie zapominał... ;) Swoją drogą wyliczanki na ich troje/ nastroje podziałały na mój zmysł, węszący jakoweś woale...

Anonimowy pisze...

Ciut offtopikowo (się mi przypomniało):
Słyszałam w radiu ostatnio, że dzieci pytane o to, kto był pierwszy na księżycu, często odpowiadają - Luke Skywalker :)

T.

Anonimowy pisze...

"Ja Ci nie wystarczam?" :-DDD
Ale z drugiej strony baby są głupie, zamiast wprost zapytać, to kluczą dookoła, grrrr.
nika

doro pisze...

Hahahaha!Człowiek całe życie się uczy, to dlaczego nie miałby być studentem non-stop?

cre(w)master pisze...

@Malutka - eeee... żadnych romansów nie było i nie będzie. Toż to moja "uczennica" była :)

@T. - A ja zawsze myślałem, że Twardowski był pierwszy - choć Amerykanie od lat nam jakieś bzdury wmawiają. Jak nie Armstrong to znów Skywalker...

@Nika - Tak już ma(cie)ją te kobietki... Kluczą, warczą... :)

@Doro - Nie da się tak. Ileż można pić i się opieprzać? :D

Malutka... pisze...

A mało to romansów: uczennica - nauczyciel w historii edukacji było? ;)
Ale lepiej, że nie miłośnie, bo byś się nad pisaniem nie skupiał ;)

Malutka... pisze...

Aha, a Alf to nie przybysz z księżyca...? Bo ja myślałam, że on był pierwszy... ;/

Anonimowy pisze...

...tylko dohtoracik, dohtoracik rządzi ;)))!

Obsesyjna myśl o dohtoraciku rozsadza mi mózgoczaszkę.
Dohtoracik jest fajny (Co Nika?!!)


Też skończyłam wyższą szkołę no ten Jana Pawła II i socjalistyczne przedszkole, ćwierćkomunistyczną podstawówkę i guaniaste LO a na dokładkę studia na postkomunistycznym uniwerku ;)))

Nie jesteś Królewna Śnieżka -nie musisz umieć wszystkiego.

Optuję za rozprawą dohtorską o sztucznym oddychaniu metodą usta usta...

Anonimowy pisze...

...to tak w ramach kolejnego kierunku studiów :)))

akemi pisze...

Nieważny kierunek, ważne żeby się dobrze szło;-)

Nomad_FH pisze...

Chodźmy na wschód - tam musi być jakaś cywilizacja :D

Anonimowy pisze...

Hehe, pewnie że dochtoracik rządzi. Prawda Emili :-)))
Będę dochotorem, co nie leczy, ihaaaa ;-P
nika

Anonimowy pisze...

"Chodźmy na wschód - tam musi być jakaś cywilizacja :D"

Nomadku-specjalnie dla Ciebie meldunek ze wschodu:

- Jak tu jest cywilizacja, to mi wyrośnie kaktus...na czole ;))))

Pozdrawiam

Nika - się ma rację, no nie ?;p

Nomad_FH pisze...

Choć legendy mówią:
Szli na zachód osadnicy, szlakiem wielkiej niedźwiedzicy :D

Anonimowy pisze...

:D

Asia (Aś) miło mi. pisze...

świat jest taki mały! :) a nasza pamięć szwankuje, żeś ty jej nie pamiętał ;)

Mała Mi pisze...

hahahaha ;) niezły podryw ;D uśmiałam się :)

Jednak do Ciebie się odezwała... a do innych nie.. zapamiętała... ;D

Anonimowy pisze...

Crewmasterze, czekamy na nowy wpis.
Halo, halo, odbiór ?!:)

T.

abnegat.ltd pisze...

CM, to faktycznie sie strasznie dlugo zrobilo... Dalbys znak jaki.

Nomad_FH pisze...

Ja Wam mówie, że CM poszedł szukać rzeczonej uczennicy/późniejszej opiekunki jego grupy :D

Anonimowy pisze...

No właśnie. Poszedł i nie wrócił, ha!
nika

Anonimowy pisze...

Szaman też zamilkł. Pomór jaki, czy co? Aaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!
nika

akemi pisze...

Dobry Wieczór:)
Ja rozumiem, że wiosna, że dotleniać się trzeba, ale ileż można?
Poza tym, rzeczona obietnica, by witać mnie codziennym "dzień dobry" poległa w zgliszczach, gruzach i chaszczach...
I nie podoba mję się to.
;-)

Nomad_FH pisze...

Akemi: ja bym Cię przywitał, ale gdzież mi tam do gospodarza :( (pomijając to, że ja wstaje skoro świt o 11) :D