poniedziałek, 1 marca 2010

Samiec twój wróg!

Zapomniał wół, jak cielęciem był...
Ta właśnie idea przyświecała mi, gdy postanowiłem przypomnieć sobie, jak to jest - być pacjentem. Wszak nic tak nie poprawi współczucia i empatii, jak bieda i niedola, dzielona z innymi ofiarami systemu zdrowotnego.
Na drugą stronę barykady przeszedłem z okazji... bólu zęba...
Wiem, głupio się przyznać. Stary chłop, ratownik, igły, karetki, krew... a tu, boi się dentysty. Pewnie jakaś trauma z dzieciństwa mi została. Nic nie poradzę. Zapach mnie zaleci i koniec. Umarł w butach.
Twardo walczyłem z bólem. Zaparłem się... nie pójdę i kropka. Kiedy Ketonal (domięśniowo) przestał pomagać, skapitulowałem.
Żeby nie doznać zbytniego szoku podczas wcielania się w rolę pacjenta, postanowiłem pójść po pomoc do burżuazyjnej, prywatnej kliniki stomatologii.
Piękne wnętrza, elegancki wystrój poczekalni, miękka, skórzana sofa, tony czasopism... Nic nie pomagało. Zapach wciąż ten sam, jak w dzieciństwie. Ciary przeszły mi po plecach. I jeszcze... ten dźwięk... O Jezu... borują kogoś...
Ciekawe... Kiedy jestem w domu, czy w pracy, to mnie boli, nie do wytrzymania, a jak siadam w poczekalni, to mógłbym przysiąc, że nic mi już nie dolega.
Roztrząsając te zawiłości progu bólowego, chciałem się wycofać chyłkiem na ulicę. Niestety, w tej właśnie chwili, na korytarz wyszła pani i powiedziała:
- Proszę, zapraszam pana...
- Cholercia, a to ci pech... musiała teraz wyleźć..? - spojrzałem uważnie na kobitę - zaraz, zaraz... może nie taki znowu pech..?
W progu stała młoda, śliczna dziewczyna. Błękitny fartuszek uwydatniał jej bardzo kobiece kształty, a biała, króciutka spódniczka odsłaniała boski rys kończyn dolnych. Uśmiechała się do mnie tajemniczo, jakby z obietnicą czegoś znacznie lepszego wewnątrz gabinetu.
- Jeszcze możesz zrezygnować - głos rozsądku podpowiadał mi dyplomatyczne rozwiązanie metodą uniku.
- Ooooo ii oo ii oooo!!! - Paskudny samiec, niczym Tarzan, zakrzyczał lęki w mojej mózgownicy.
- Trudno... Łan kozie def - przełknąłem ślinę i wkroczyłem, niczym Alicja w krainę czarów.
A w środku...
- Jeszcze jedna..? - zamrugałem oczami z niedowierzaniem. Przy stoliczku stała wierna kopia pierwszej piękności. Tylko inny kolor włosów zdradzał, że nie mam double vision na tle nerwowym.
- O jaaa cieeee... - mlaskał samiec. 
"Kopia" uśmiechnęła się i delikatnie dotykając mego ramienia posadziła mnie na fotel.
- Gdzie ja jestem? - myślałem gorączkowo, podczas gdy dwie Venus zakładały mi serwety na koszulę - Co to, jakiś konkurs Miss Polonia, czy "Mamy cię"..?
Dziewczyny skończyły rytuał wstępny i zajęły miejsca po obu stronach fotela. Jedna z nich, wciąż uśmiechając się tajemniczo, zakwiliła:
- Pani doktor już idzie.
Poczułem lekki niepokój.
- Czyli to żadna z nich... - szeptał rozsądek - Cholera, może to był podstęp..?
Wykręcając niebezpiecznie szyję, starałem się zezować w stronę wejścia. Oczy mi już łzawiły od tej pozycji jogi.
- Dzień dobry panu...
- Ooooooo... Jestem w raju... - w drzwiach stanął trzeci anioł.
Po prostu śliczna.
-... Tes-to-ste-rooon... - śpiewał samiec
Pani doktor pochyliła się nade mną. Zapach jej perfum pomiział mnie w nos i poszedł bajerować korę mózgową. Byłem już gotów na wszystko. Niczym wyznawca Koranu, z imieniem Allaha na ustach, mogłem skoczyć w otchłań stomatologii, by potem nurzać się w zasłużonym raju, wśród tych pięknych dziewic.
- Muszę troszkę powiercić, żeby dostać się do środka - Powiedziała główna hurysa.
- Wierć, dźgaj, rób co chcesz, tylko nigdzie nie odchodź - pomyślała jakaś część mojej otumanionej łepetyny.
- U-u-u-u! - Wrzeszczał obleśnie samiec z podwzgórza.
- Życzy pan sobie znieczulenie?
- Tak, oczywiście, naturalnie - szemrał rozsądek.
- Mięczak, ciepłe kluchy! Tak chcesz kobiecie zaimponić? - samiec dusił "rozsądka".
- To jak? Znieczulamy?
- Nieee... Dam radę, wytrzymam... - ton mojego głosu zdradzał najwyższą pewność siebie i pogardę dla bólu.
- Jest pan pewny? - w ślicznych oczach zobaczyłem coś jakby podziw (?) /naiwniak/
- Taaa... Śmiało, możemy zaczynać...
- Uuuuu jaki laaans... - Darł się samiec w głowie.
Wiertareczka weszła na obroty. Zapach perfum ustąpił miejsca... czemuś dziwnemu... Piękna pani doktor zaparła się z całej siły na smukłych nogach.
PSTRYK... Wiertło wbiło się w głąb zęba, przeszło przez zębinę, miazgę i kanał, przeszyło podstawę czaszki i ukłuło w dupę cholernego samca z mózgowia.
- O KURWA!!! - wrzasnął samiec, a echo poniosło okrzyk rozsadzając mi czachę.
Instynktownie szarpnąłem w górę rękami, które nieoczekiwanie napotkały na opór małej tacki zamontowanej na ruchomym wysięgniku.
Plastikowa materia nie wytrzymała bezrozumnej, dzikiej siły i urwana tacka poszybowała w powietrze.
Wraz z nią fruwały lustereczka, haczyki, wiertełka i inne żelastwo, które dentystka miała poukładane "pod ręką". Brzęk narzędzi był niesamowity. Zdawało mi się, że trwa to wieczność. Biedna pani doktor, niczym spłoszona łania, stała skulona pod ścianą gabinetu. Co chwila coś jeszcze spadało z głośnym hukiem na ziemię. Jak deszcz meteorytów.
- kompromitacja - jęczał rozsądek.
- Feplafam... feplafam... - sepleniłem przez napchane w ustach tampony.
- ...ale blamaż... wtooo-pa, wtooo-pa - szydził w głowie samiec.

Cholerne, samcze nasienie!
Czekaj gadzie..! Jeszcze kiedyś cię utłukę, zobaczysz - wykupię cały karnet do stomatologa!

14 komentarzy:

Malutka... pisze...

Ależ... Ja na słowo: dentysta - reaguję zawsze tak samo : "To ja spadam, cześć" i nie ważne czy przystojny agent Cooper (znaczy Tomek K.) czy babcia w opałach (Bogumiła W.) - nic wiek, płeć i w ogóle - w głowie czerwona lampka się zapala - zwiewać, zwiewać... Ehhh :(

inessta pisze...

oh, ja ja lubie wszelkie znieczulenia :)) Po co sie mczyć? jeden strzał i mogę gebę rozdziawiać dwie godziny :)Chociaż, żeby wyrwizębowi nie było za dobrze kontrolnie marszczę nos i zamykam oczęta, że niby boli :)
p.s. podziwiam za wiercenie na żywca

Anonimowy pisze...

Mi tam nie straszny stomatolog.
Mam już kilka lat tego samego:
1. przystojny (okrutnie)
2. staranny fachowiec
3. bez pytania stosuje znieczulenie
4. blomby ;) trzymają się jak przedwojenna złotówka :)

T.

Anonimowy pisze...

Uśmiałam się :-D Z opisu rzecz jasna, nie z bólu.
Choć ja z dentystą nie mam żadnych zatargów. Póki co, heheh.
nika

Nomad_FH pisze...

Ja też ma ładną stomatolog, która w dodatku jest moją przyjaciółką, więc to już wogóle koszmar ;) pomijając przeypadłości przy zastrzykowe (opisane u Abiego), to tak to luzik, leżę sobie - wypoczywam na fotelu i nic sobie nie robię z jakiegoś bbbzzztttt.
Co lepsze - co do zapachu, obecnie biuro mam na piętrze nad kliniką stomatologiczną i idąc schodami - ten zapach się czuje. Więc już mnie nie rusza :D

Ale tak czy inaczej - takie anioły są zdradzieckie :)
Aby nie być gołosłownym :D
Dentystka nomadowa
Niestety - przyjmuje w normalnym stroju :(

cre(w)master pisze...

Malutka - łączę się z Tobą w bólu i solidaryzuję w pełni. Teraz już nawet samiec w głowie nie działa.

inessta - mój organizm jest dziwny. Dostaję zastrzyk, gęba mi cierpnie za jakieś 15 minut, a przestaje boleć dopiero w domu. Po dwóch godzinach mogę coś wyseplenić i znów czuję śluzówkę. Czyli w sumie cała robota idzie prawie na żywca. Żaden dentysta mi nie chce wierzyć, że po 10 minutach nadal mnie boli :(
Ciekawe jak by mnie anestezjolog znieczulał do jakiegoś zabiegu? "Wyłączę panu wizję i fonię, a potem się zobaczy..." Brrr...

T. Gratuluję specjalisty, a czy te plomby tez kosztują tyle co przedwojenna złotówka? ;)

Nika - ja z dentystą tez nie mam zatargów. Każdy z nas ma swoje terytorium i tak jest dobrze :) On nie lubi ratowników, ja dentystów wobec tego oglądamy się okazyjnie.

Nomad - Twoja pani stomatolog bardzo... bardzo :) ale gdybym Ją zobaczył w gabinecie w tych lateksach, skórach i gotyckich klimatach, spitalałbym w podskokach :)

Nomad_FH pisze...

:D :D
W dodatku jest niepozorna i niewysoka. I często ją pacjenci biorą za pomoc stomatologiczną i pytają kiedy przyjdzie pani "doktur" ;)
Tak czy inaczej [reklama]najlepsza dentystka z jaką miałem do czynienia [/koniec reklamy]

Nomad_FH pisze...

* update - żeby była jasność, do tej pory - wyznawałem zasadę - dobry dentysta to martwy dentysta :)
Jakoś tak było, że ja i dentysta to dwa przeciwstawne bieguny :)
A przetestowałem ich trochę i do żadnego drugi raz nie wracałem.

cre(w)master pisze...

Skoro tak, może jakiś adresik? :) Na przeglądy mogę jeździć nawet przez pół Polski.

Anonimowy pisze...

Crewmaster - Cenowo nie narzekam. Chociaż sie kiedyś spytałam mojego doktora, czy plomby robione sa z drobnomielonych szczątków satelitów, że tak małe a takie drogie :)

Ale nie będę rozwijać wątku stomatologa - faceta, bo tu przewaga w dyskusji facetów o kobiełkach zębodłubach ;)
Nomad: zacna ta Twoja dentystka :D

T.

Joanna pisze...

Ja cierpię na "syndrom fotela dentystycznego",siadam i ze strachu przestaje mnie boleć.Boję się dentysty panicznie.Płaczę ze strachu,chociaż normalnie raczej płaczliwa nie jestem i taka ze mnie raczej baba-harpagan.No cóż...

abnegat.ltd pisze...

Matko boska :D
Wykonczyles mnie na amen.
Zaplulem sie :DDD

Nomad_FH pisze...

Crewmaster: to jest Chorzów, św. Pawła 11.

luc.as pisze...

Nie zapomnę dentystki, która siadała obok i mówiła: "no to otwieramy buziaka" :D