poniedziałek, 29 marca 2010

Daj mi tę noc

Jeśli Twoja praca polega na kontaktach z innymi ludźmi, bez względu na to czy jesteś lekarzem, urzędnikiem, ratownikiem etc. - na pewno przeżywałeś/aś coś podobnego.
 Dzień z gatunku "drzwi otwartych".
Zazwyczaj zaczyna się nieśmiało, jak każdy inny, zwykły dzień. Przybywa pierwszy "petent", wykonujesz swoje obowiązki z uśmiechem, w głowie układając sobie Plan Zagospodarowania Wolnych Chwil. Bo przecież zapowiada się spokojnie, luźno i bezstresowo. Tysiące ważnych, mniej ważnych i po prostu przyjemniejszych rzeczy koniecznie chciałbyś wykonać, zaraz po tym jak "petent" opuści Twoje stanowisko pracy. Ale, gdy pierwszy interesant wychodzi z uprzejmym "do widzenia", w drzwiach już staje drugi, a potem trzeci, czwarty, piąty... I dalej nie liczysz. Wiesz, że właśnie przytrafił Ci się dzień "otwartych drzwi".
W Twoim specjalnym miejscu, usycha pyszne śniadanie, którego już na pewno nie zjesz. Przeciągi z nieustannie wachlujących wrót hulają po Twojej głowie. Migają twarze, mieszają się dźwięki powitań i pożegnań.
Uśmiech już dawno zniknął z Twoich ust, ustępując miejsca wyrazom rezygnacji. A to wciąż nie koniec... Jeśli nikt nie wyrwie Cię z zaklętego kręgu petentów, rezygnacja pęknie jak mydlana banieczka, przekłuta ostrą szpilą wściekłości. I w końcu eksplodujesz, chlapiąc dziką furią po wszystkich zgromadzonych.
Znasz ten stan?
Teraz jeszcze zamień dzień na porę nocną i pomnóż przez sześć. Wówczas w pełni zrozumiesz, co owego dnia czułem.

Właśnie upływała szósta, ostatnia doba Światowego Festiwalu i pierwszy miesiąc mojej pracy w nowej firmie.
W punkcie ambulatoryjnym zaliczyłem wszystkie sześć dni i nocy dyżurów. Początkowo niedolę swoją dzieliłem z lekarzem i pielęgniarką, ale gdzieś na trzeci dzień doktor postanowił zmienić tryb dyżurów "na telefon", a pielęgniarki po dwudziestej szły do domu. Zostawałem więc sam, skwapliwie korzystając z każdej minuty snu.
Ostatnia noc czarowała uczestników imprezą pożegnalną. Dyskoteka, ognisko, bankiet, małe imprezki w pokojach. Alkohol lał się strumieniami. Starzy, młodzi, najmłodsi... zataczali się po ulicach festiwalowego miasteczka, krzycząc i śpiewając we "wszystkich" językach świata.
Dosłownie, co kilka minut ktoś dobijał się do drzwi ambulatorium. Niezmiennie wstawałem, włączałem światło, wprowadzałem "petenta", załatwiałem jakąś "pierdółkę" typu plaster na odcisk, bandaż na kolano, wyprowadzałem "petenta", kląłem jak szewc, gasiłem światło i natychmiast zasypiałem. Chwilę później sytuacja się powtarzała.
Po północy pod ambulatorium podjechała jedna z naszych karetek. Kierowca, wraz z ratownikiem medycznym płci pięknej, rozpoczęli powolną likwidację placówki. Pakowali sprzęt do pudełek, by rano można było wynieść wszystko do samochodu i odjechać w siną dal. Ja w tym czasie zasypiałem na kozetce.
Kolejny łomot do drzwi poderwał mnie na równe nogi. Otworzyłem sklinając w znanych mi językach.
Za progiem stało troje młodych ludzi. Przez mętne, alkoholowe spojrzenia przebijał jakiś strach i panika.
Chwila rozmowy i już wiedziałem, że muszę iść z nimi do innego budynku, bo "Someone needs help..."
- Pewnie znów jakiś ból gardła, albo stan podgorączkowy... - myślałem wściekły.
Wziąłem torbę medyczną i polazłem tropiąc wężowy szlak moich przewodników.
W małym, hotelowym pokoju stało dwoje dorosłych ludzi. Wyglądali na trzeźwych i zdrowych. Przez chwilę patrzyłem na nich pytająco, czując, że oto osiągam stan Wkurwienia Absolutnego.
Dziesięć sekund później mój wzrok spoczął na wersalce i rzeczony stan W-A uleciał, jakby go wcale nie było.
Na łóżku leżała młodziutka dziewczyna. Pierwszym spojrzeniem wyłowiłem kilka niepokojących elementów:
Brak ruchu, szeroko rozrzucone ręce i białka oczu świecące spod uchylonych powiek.
- O cholera... Źle to wygląda... - Udrożniłem ją wysuwając żuchwę. Kontrolowałem oddech... - Jest..! Słaby, ale jest! Tętno też takie sobie, nawet sześćdziesięciu na minutę nie ma... Alkoholu nie czuję, no może minimalnie. - Powtórzyłem jeszcze badanie reakcji bólowej - Zero... nawet najmniejszy mięsień na twarzy nie drgnął.
- Narkotyki..? - zastanawiałem się szybko. Podniosłem dziewczynie powiekę, aby zobaczyć źrenice, ale wywinęła natychmiast gałki w górę i znów zaświeciła mi białkiem.
- No dobra, chyba czas dzwonić po wsparcie. - Podtrzymując udrożnienie, wolną ręką gmerałem przy komórce. W końcu wystukałem numer do kierowcy, który trzy budynki dalej pakował nasze graty do pudeł.
- Podjedź karetką pod budynek czwarty i zasuwaj do mnie na trzecie piętro. Weź z auta plecak reanimacyjny.
Czekając na posiłki, szukałem wzrokiem ewentualnych obrażeń na ciele dziewczyny. Dopiero teraz oszacowałem jej wiek. Wyglądała na szesnaście lat. W rzeczywistości miała czternaście. odrzuciłem koc, który przysłaniał nogi i biodra. Dziewczyna ubrana była w dżinsową spódniczkę mini. Skąpy materiał podwinięty w górę, odsłaniał zsuniętą bieliznę.
- Co jest kurwa?! - Wyrwało mi się na ten przykry widok. Próbowałem rozmawiać z dorosłymi, których poziom zakłopotania gwałtownie wzrósł wraz z usunięciem koca.
- Była z obcą grupą przed budynkiem, ponoć piła piwo... - Mężczyzna wyrzucał z siebie angielskie słowa z prędkością karabinu maszynowego. - ...dwadzieścia minut później ktoś ją znalazł na trawniku w takim właśnie stanie, ktoś inny ją zaniósł do jej pokoju.
- Czyżby GHB, albo inny syf? - myślałem o pigułce gwałtu - Dziwne to wszystko... Zanieśli ją na trzecie piętro, a spódnica się nie odwinęła w dół? A te majtki zsunięte..? - Nie miałem więcej czasu na zabawę w detektywa, bo panna przestawała oddychać.
Kierowca wpadł zziajany, dźwigając wielki plecak.
- Gdzie jest Ptaszyna? - spytałem o ratowniczkę.
- Została na dole w karetce... - wysapał.
- Aha... no to szykuj ambu, może najpierw spróbujemy na rurce U-G..?
Powrócił spontaniczny, mizerny oddech. Martwiło mnie niskie ciśnienie. Na szczęście venflon jeszcze udało mi się wcisnąć w jakąś żyłkę.
- Dobra... - Sapnąłem do kierowcy - idź po nosidełko i zmywamy się stąd, póki panna oddycha. Jakiś płyn jej puścimy w karetce.
Stargaliśmy pacjentkę po schodach. Nosze na platformie wjechały do budy. Wskoczyłem do środka i zonk... Światło w przedziale medycznym zdechło.
- Ona znów nie oddycha..! - Powiedziała Ptaszyna.
- Bierz ambu i ognia! - Szukałem tętna na szyjnej i promieniowej. Na szyi coś słabo stukało, na ręce nic...
- Zapal reflektory. - wrzasnąłem do kierowcy i poleciałem przed maskę montować kroplówkę i spuszczać baloniki powietrza z wężyka.
Potem już poszło gładko. Płyn szedł w żyłę na maksa, tlen na ambu. Lekować nie chciałem, bo diabli wiedzą, co dziewczę połknęło. Zgodnie z pogotowarskim przysłowiem "sygnały leczą", ryknęliśmy syrenami, błysnęły niebieskie żarówy i karetka poszła w długą... do szpitala. Za nami, prywatnym samochodem jechali opiekunowie nieletniej panny.
Na podjeździe przed SORem, dziewczynie zaczęły wracać odruchy. Usunęliśmy rurkę i szczęśliwie przekazałem pacjentkę na pediatryczną IP. Jeszcze tylko krótki raport z uwzględnieniem stanu bielizny pacjentki oraz okoliczności zdarzenia.
"Dziękuję, jesteście wolni." - powiedziała pani doktor z pediatrii. Wychodząc słyszałem jak opiekunowie kategorycznie nie zgadzali się na żadną obdukcję, badanie ginekologiczne i policję.
- Dziwne, dziwne... - dumałem pchając nosze w stronę karetki.

Jak się dalej potoczyły losy młodej dziewczyny, która w ten sposób zakończyła występy w kraju swoich przodków, nie wiem...
Na pewno będzie mogła zanucić smętnie: "Józek (lub inne, dowolne imię męskie) nie daruję ci tej nocy!"
Ja zaś mogę skandować hip-hopowe: "Nie wszystko jest takie łatwe, pozory traktuj jak pułapkę."

11 komentarzy:

słodko-winna pisze...

Mam nadzieje, że dziewczynie nie zawalił się świat...

Anonimowy pisze...

Noź karwa, przecież to pachnie kryminałem! Mam na myśli tych pierdzieli-zboków, co byli z nią w pokoju.
Mam nadzieję, że w szpitalu dochtory już sobie z nimi poradzili, heheh ;-P
Momentalnie bym ich aresztowała i za nic nie wypuszczała, heheh :-)
nika

Anonimowy pisze...

Tzn. tych zboków, nie dochtorów :-D
nika

Anonimowy pisze...

A tu przypadkiem nie zachodzi (tfu! tfu!) domniemanie przestępstwa i nie trzeba tego zgłosić na policję?
Bo coś mi właśnie tak to wygląda.

cre(w)master pisze...

Witajcie :)
Powinni zgłosić sprawę na policję. Czy tak się stało, nie wiem. Co słyszałem w szpitalu, to napisałem. Zostawiłem podstawową dokumentację. Nikt później się do mnie o nic nie zwracał.
Ciężka sprawa.
Może jednak państwo "angliczaństwo" mieli jakieś mocne argumenty i całej sprawie ukręcili brzydki łebek?

doro pisze...

Nie strasz mnie, w tym tygodniu będę miała jakieś straszne dni otwarte wydziału i mam pilnować dużych dzieci na warsztatach i ognisku...

Mała Mi pisze...

Możesz mnie polubić :) bo ja nigdy nie byłam na takich dniach wolnych... więc napewno Cię nie zadręczałam! ha! ;)

Cała JA: pisze...

no nie nudziło ci się, to na pewno...

nie wiem czy pracując w twoim fachu miałabym na tyle silne nerwy, żeby odciąć się od życia pacjentów...
pewnie spokoju by mi nie dało dowiedzenie się jak to się skończyło...
podziwiam nerwy... :)

cre(w)master pisze...

@Doro - nie będzie tak źle. Dzieci sobie poradzą, Ty na pewno też... A gdyby sie pojawiły jakieś kłopoty - wyślij do mnie maila ;P

@Mała Mi - Ciebie zdaje się, można lubić nawet kiedy non stop stoisz w "drzwiach otwartych", czy jak wolisz, "dniach wolnych"
Dała mi Mała Mi wolne dni :)

@Cała Ty (JA) - Nie wiem co czują moi koledzy po fachu, kiedy działają. Ja muszę się wyłączyć duchowo. Jeśli przypuszczam, że jest naprawdę groźnie, patrzę na człowieka jak na mechanizm, który powinien działać. Dusza zostaje na zewnątrz karetki. Inaczej bym chyba oszalał.
Kiedyś musiałem podać zastrzyk tzw. "trójcę", bliskiej osobie, która bardzo cierpiała. Ręce mi się trzęsły jak młot pneumatyczny.
Emocje mogą przyjść potem... i przychodzą. Jak choćby dziś, ale to już zupełnie inna historia będzie :)

Mała Mi pisze...

Cóż za rymy :) mmmmmmmm :)

Asia (Aś) miło mi. pisze...

właśnie jestem pełna podziwu ze względu na umiejętność spoglądania na człowieka jak na zwykłe urządzenie mechaniczne, bez duszy :)
być może tylko w twoim fachu takie postrzeganie jest pożądane.
dziewczyny szkoda, i szkoda niewyjaśnionej historii.