środa, 17 marca 2010

PIK - po drugiej stronie

Przytłumiony dźwięk wyrwał mnie z objęć Morfeusza. Otworzyłem zaspane oczy. Resztki snów pętały mi się pod kopułą. Jakieś mary, widziadła i wyśnione krajobrazy zadawały kłam twierdzeniu - "Już nie śpię!"
Nieprzytomnym wzrokiem skanowałem pomieszczenie w poszukiwaniu źródła dźwięku, który śmiał przerwać mi zasłużony odpoczynek.
PIK... Stłumiony sygnał zabrzmiał ponownie, tym razem jakoś bardziej swojsko...
- Ja skądś znam ten dźwięk... Tylko dlaczego dobiega z wewnątrz mnie..? - zrezygnowałem z patrzenia na świat. Zamykając oczy pogrążyłem się w sennym roztrząsaniu dylematu: Co we mnie pika?
PIK..!
- No dobra... dość tego! - otworzyłem szeroko oczy - Połknąłem w nocy budzik, czy co?
Przestawiłem tryb skanowania z termowizji na radiopelengację i pełen niepokoju nasłuchiwałem odgłosów swego organizmu.
PIK..!
- Aha! Mam cię! - Zakrzyknąłem radośnie i z ulgą, dochodząc do wniosku, że "pikadełko" znajduje się nie we mnie, a pode mną.
Zgrabnym ruchem ninja sturlałem się z łóżka i z okrzykiem "cover me!" wychyliłem głowę, zerkając ponad krawędź materaca.
PIK!!! - Wyraźny, ostry dźwięk zakończył proces lokalizacji intruza.
Na łóżku leżał sfatygowany, przytłoczony "ciężarem obowiązków" i zmięty bezsenną nocą - laptop.
PIK - wiernie sygnalizował nadejście kolejnej wiadomości.
- Nie jest dobrze... - pomyślałem - Ludzi budzą biegające koty, dzieci, małżonkowie (kochankowie, konkubenci), w ostateczności telefon lub listonosz... A ja sypiam z komputerem? Nie jest dobrze... To już nałóg... - powtarzałem w myślach i zaniepokojony wizją uzależnienia... ...zagłębiłem się w lekturze elektronicznej korespondencji :) Przeglądałem blogi, czytałem komentarze, odnosiłem się do nich, próbowałem ustosunkować, sankcjonować, edukować, ewoluować i robić wiele innych, mądrych rzeczy kończących się na "wać"...
PIK PIK PIK - Nakarm mnie... - Komputer przerwał moje "waciowanie", domagając się prądu.
- Nie jest dobrze... - natrętna myśl powróciła - Ludzie karmią swoje koty, dzieci, małżonków (kochanków, konkubentów), w ostateczności telefon lub listonosza... A ja..?
Oj bez przesady! - zirytowałem się wewnętrznie - Wszyscy karmią swoje komputery, wszyscy zaglądają na blogi, czytają, odnoszą się, "waciują"... O proszę... Taki "X", czy "Y", a nawet "Z" - klikałem w linki zaprzyjaźnionych blogów - Wszyscy tu są... WSZYSCY... 
Zadumałem się.
- A kim i jacy naprawdę są Ci wszyscy ludzie, po drugiej stronie migających pikselków, literek, obrazków..?
Wirtualna rzeczywistość może mamić jak krzywe zwierciadło... ale czy tylko w V-R  takie dylematy i zmyłki na nas czyhają?

* * *
Rzecz działa się parę lat temu. Na harcersko-instruktorskie warsztaty, do uroczej, górskiej mieścinki zjechało sporo młodych ludzi.
Zwinne druhny-recepcjonistki z uśmiechem rejestrowały kolejnych uczestników imprezy.
- Witamy. Sala numer 5, po schodkach i w lewo... Tak... Jest koedukacja... Też się cieszymy.
Przyjezdni sprawnie udawali się pod wskazane numery sal i jak to zwykle w warunkach turystycznych bywa, rozpoczynali od obrzędu "wicia gniazda", czyli rozkładali maty, śpiwory, menażki i inne harcerskie fetysze.
- Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus...
- Na wieki wieków... - Odpowiedziała zaskoczona druhna recepcjonistka. Przed nią stał młody mężczyzna w turystycznych trepach i ochraniaczach na spodniach. Spod rozpiętej technicznej kurtki GORE-TEX przebijała biel koloratki.
- Na warsztaty przyjechałem - rzekł skromnie uśmiechnięty młody ksiądz - dobrze trafiłem?
- Ależ tak... - pierwsze zdziwienie minęło i druhna profesjonalnie kontynuowała swoje obowiązki.
- Pan... ksiądz... znaczy druh jest harcerzem?
- O tak..! Czuwaj! - Zakrzyknął kapłan i uchylił kurtkę pokazując miniaturkę harcerskiego krzyża.
- Czuwaj! Witamy - rozpromieniła się recepcjonistka - Sala numer sześć, po schodkach i w prawo...
- Bóg zapłać - druh kapelan dźwignął wielki plecak i poczłapał po schodach na pięterko.

- Bardzo przepraszam... - miły, męski głos poderwał recepcjonistkę spod lady.
- Tak..? - Zapytała unosząc głowę. Przed nią stał znajomy, młody ksiądz. Nadal w kurtce, butach i ochraniaczach.
- Mam taki problem... Otóż w sali numer 6 przebywają dziewczęta...
- I...? - druhna szukała jakiegoś podsumowania kapłańskiej myśli.
- I właśnie ja nie powinienem... nie mogę... sypiać w jednym pomieszczeniu z młodymi kobietami... - Ksiądz spłonił się na twarzy
- ... w ogóle z kobietami nie mogę... Ksiądz proboszcz, gdyby się dowiedział miałby mi za złe...
- Tak, oczywiście... - harcerka zamrugała oczami - zaraz druha przekwateruję do innej sali, gdzie są sami chłopcy...
- Wolałbym... proszę księdza...
- Słucham..? - Dziewczyna pytająco spojrzała na mężczyznę.
- Zwracajcie się do mnie "proszę księdza"...
- Aaaa tak, oczywiście - wyjąkała ponownie zaskoczona.
- A czy ja mógłbym dostać całkiem osobne lokum? Potrzebuję ciszy, skupienia, modlitwy... Brewiarz muszę odmawiać. Ksiądz proboszcz nigdy by mi nie wybaczył...
- Dobrze... Wobec tego tu są klucze do pustej sali. Po schodkach, na drugie pięterko i na lewo... proszę księdza... - druhna z uśmiechem wręczyła duchownemu kluczyk.
- Jeszcze raz Bóg zapłać i przepraszam za kłopot.
- Ależ drobiazg... proszę księdza.
Energiczne kroki zginęły w perspektywie schodów. Uśmiech znikał z dziewczęcej twarzy.
- No to będzie dziwnie - powiedziała recepcjonistka do swej, wciąż oniemiałej, koleżanki.

I było "dziwnie". Przez dwa dni harcerze - instruktorzy bawili się, wygłupiali, uczyli... a pomiędzy tym wszystkim przemykał młody ksiądz. Taszczył zawsze ze sobą modlitewniki. Przystawał w zadumie, uśmiechał się łagodnie, niczym pasterz doglądający stada owieczek. Podczas zajęć milczał, z rzadka ciskając jakąś uduchowioną, bogobojną myśl.
Niby harcerska impreza wyjazdowa, niby zorganizowany skautowy luz i naturalność, ale wszędzie, gdzie księżulo zawitał, wkradała się skrępowana "dziwność"...

Aż nastał dzień trzeci... Dzień akcji edukacyjnych, pro-społecznych i prewencyjnych. Wszyscy uczestnicy warsztatów siedzieli braterskim kręgiem w dużej sali gimnastycznej. Wśród zielonych i szarych mundurów czerniała plama księżej sutanny.
Kolejne zespoły prezentowały swój dorobek. Młode druhny przelewały z namaszczeniem wodę do kubeczków, obrazując tragedię afrykańskiej suszy.
- Woda jest życiem. To nasza akcja - mówiły.
- Palenie zabija... - Następna ekipa obrazkowo przedstawiała niszczące działanie papierosów.
- Zapnij pasy! - Instruktorzy ratownicy przekonywali zgromadzonych, że warto i trzeba jeździć w pasach bezpieczeństwa...
- A czy ja mógłbym też coś powiedzieć..? - Ksiądz podniósł dłoń w geście uciszania.
- Oczywiście, prosimy... - wśród harcerzy zapanowała cisza i "dziwność".
- Ukochani w Chrystusie Panu... Druhny i Druhowie... - Kapłan wstał i tonem kaznodziei rozpoczął wywód.
Młodzi ludzie pospuszczali z zażenowaniem głowy. Ksiądz bowiem mówił o rzeczach niesłychanych. Wywlekał swoją przeszłość, nieszczęśliwą miłość, odrzucenie, niezrozumienie... Prawił o jedynej, słusznej miłości do Boga, o życiowej drodze duchownego i decyzjach jakie należy podejmować...
- Po co on to do licha mówi?!? - głowili się instruktorzy. "Dziwność" osiągnęła masę krytyczną, jednak nikt z obecnych na sali nie śmiał przerwać tej krępującej sceny.
Nagle wśród harcerzy zapanowało dyskretne poruszenie.
- Patrz, patrz na niego... - szeptali, trącając się łokciami.
Młody kapłan, wciąż mówiąc o utraconej, pięknej dziewczynie i powołaniu, stopniowo rozpinał guziki sutanny.
- O Jezuniu... - szeptały oniemiałe druhny.
- Co on robi?!? - warczeli druhowie.
Czarne sukno opadło z szelestem na podłogę. Zapanowała absolutna cisza...
- Promuję taką akcję..! - powiedział stojący w samej koszulce i spodenkach mężczyzna.
Na białej bluzce widniał wielki napis:
NIGDY NIE WIESZ...
KTO JEST PO DRUGIEJ STRONIE!

* * *
PA PA - piknął nienakarmiony komputer i zdechł z głodu. Ekran okrył się żałobną czernią, w której zamajaczyło moje odbicie.
- Do łaźni MARSZ! - zakrzyknęła moja poranna, zaspana podobizna.
- Muszę to wrzucić na bloga... Dla tych wszystkich "znajomych", po drugiej stronie monitora - pomyślałem i raźnym kłusem popędziłem w stronę łazienki.

20 komentarzy:

akemi pisze...

Raz na jakiś czas przypadkiem w miejscu publicznym, niech będzie, że w splątanym dziwnymi myślami internecie słyszy się prawdziwie klarowne zdanie rozkazujące:"Do łaźni MARSZ!", wypowiedziane z taką mocą i z takim przekonaniem, brzmiące tak kategorycznie i tak przejrzyście, że człowiek, który jest również kobietą, musi, po prostu musi dowiedzieć się, cóż to znaczy? Że aż chce się pójść za tym, który to powiedział, nawet jeśli to obcy, po to tylko, aby sprawdzić, co kryje się w jego słowach i jak to wpłynie na losy wszystkich zainteresowanych.

PS. Jak i również chce się poznać tego księdza "z drugiej strony ulicy";-))

doro pisze...

Czy wspominałam już, że mam na imię Wojtek i mam 12 lat? ;P

cre(w)master pisze...

Akemi - Do łaźni MARSZ!
człowiek, który jest również kobietą, musi, po prostu musi dowiedzieć się, cóż to znaczy

Trzeba by zerknąć do Słownika Męskiego, Przeznaczonego dla Kobiet :)

Doro - Witaj Wojtku /12/ :)
Czytając moje posty bądź łaskaw zamykać oczy przy słowach na "k", "ch", "p" i innych nieprzyzwoitych :)

Anonimowy pisze...

"- Ukochani w Chrystusie Panu... Druhny i Druhowie..."

I w tym momencie wyleciałabym z sali za śmiech. Nadgorliwość gorsza od faszyzmu jest.

Że tak powiem "robię w branży" (czyt. chodziłam do szkółki katolickiej ;))) ) i widzę, że ksiądz jakiś taki "usztywniony" za bardzo. Przeżył traumę w seminarium lub jest ściśle związany z proboszczem, ekhm...

Kiedyś, przysłali do nas na wydział młodych kleryków na egz. u profesora. Siedzieliśmy razem pod drzwiami czekając na "egzekucję".

Jeden z nich wyszedł z kolejną dwóją (bo zaliczał enty raz) i na cały głos pod drzwiami mówi:
-No nie k...wa, no nie, no tak mnie w...wił, że jak tak dalej pójdzie to się wezmę i ożenię. Się nie będę męczył. K..wa,ale mam przej...ane.
Na korytarzu konsternacja.I ogólny wytrzeszcz.
Z sali wychodzi ksiądz profesor i głośno mówi:
- Ucz się synu i pij melisę- i teatralnym szeptem dodaje- jak się ożenisz to dopiero będziesz miał prze...bane.Czasami trzy z dwoma daje nam bilet do raju. Zapraszam za tydzień."

o_O


Tak na marginesie-> ja powinnam nosić koszulkę z napisem:

"NIGDY NIE WIESZ CO JEST POD "KOPUŁKĄ" "

pozdr.

-e.

- e.

Anonimowy pisze...

Emili - :DDDDDDD

T.

Anonimowy pisze...

T. - jak widać wracam do formy ;)

Anonimowy pisze...

Emili - ;D


Po lekturze notki Gospodarza naszła mnie refleksja - a może nasz Gospodarz chciałby, byśmy na ten przykład podali swój PESEL?

Mój jest taki:
kilkadziesiąt_z_ogonkiem_0205_kilka_tysięcy_z_ogonkiem
;D

T.

inessta pisze...

No i po to musimy zorganizować warsztaty twórczo podejmujące temat pierwszej i czasami jedynej pomocy. Aby się poznać, obłapić i zobaczyć kto zaś.
p.s. pesela nie podam, mam za stary:))

Anek pisze...

18 + VAT ;) i zmienne oprocentowanie ;)

Anonimowy pisze...

Inessta, jak to 'obłapić' ! :)
Tak 'łapami' ?? ;)

Ja cież, no nie wiem co nasze nie zawsze lub zawsze lepsze połówki by na to powiedziały...

Zamiast PESELA można REGON lub NIP-uś :)

T.

Anonimowy pisze...

Mój pesel jest tyleż prosty ileż tajny.

;)))

W ramach akcji "poznajmy się bliżej" mogę wysłać zdjęcie...mojej ślinianki podżuchwowej prawej ew. fotkę ósemki, której nie ma.

Będzie nieco intymności i namiastka życia wewnętrznego.

...to tak, żeby mi nikt nie mówił,że się nie uspołeczniam.

inessta pisze...

pisząc "obłapić" miałam na myśli podawanie i ściskanie łap na powitanie i pożegnanie. Nic więcej. Co do uspołeczniania się posiadam gipsowy odlew własnych szczęk :)Moge udostępnić.

abnegat.ltd pisze...

Crewmaster, moze dwunastoletni Wojtus zadziala raz czy dwa... Ale gdy zaproponuje przesylanie golych zdjec :D - to sie w tym momencie undercover konczy. W klamstwie trzeba byc perfekcyjnym - i ta perfekcja po jakims czasie zaczyna razic.
A ze otwieramy sie w sieci nie wiedzac przed kim - toz kreacja sieciowa jest pozbawiona atrybutow fizycznych. Ciala, wieku, plci nawet. Ale nie pogladow. Nasza "netowa przyjazn" - nazwijmy to tak z braku lepszego okreslenia o tej porze- jest przyjaznia bytow niefizycznych. Toz moge byc zakompleksionym, przykutym do lozka chuderlakiem kreujacym stukilowego anestezjologa. Ale - gdy ta kreacja jest pelna i sobie, oraz czytelnikom, wierna - czyz nie jest prawdziwa?

luc.as pisze...

a mógł być...
http://www.youtube.com/watch?v=ptYkFb5sLDg
;-)

Nomad_FH pisze...

Ha! Kiedyś w zamierzchłych czasach - wraz z kręcącym się tu Tukim, Madziaro, Derrym (choć ten ostatnio coś się nie udziela) siedzieliśmy mocno - cholernie mocno w czymś, co się nazywało IRC. Na dzisiejsze czasy - nic ciekawego, bo to ani nie miga, ani kolorów za dużo nie ma, ani emotionków animowanych. Ale było to COŚ. Coś, co sprawiało (oczywiście - nie na wszystkich kanałach), że mialo się ochotę spędzać godziny na sieci i witać się z tymi ludźmi... Tam fałsz był szybko wyłapywany. Można oszukiwać dzień, tydzień, miesiąc... ale - kiedyś następuje konfrontacja. Tym bardziej, że dość szybko zaczęły się zloty. I zdziwienie: to ty? A trochę inaczej sobie wyobrażałem...
Niektóre znajomości przerodziły się w miłość, niektóre w głęboką przyjaźń trwającą prawie 11 rok, nie Tuki? :)
A niezapomniany wyjazd - wakacje - prawie miesiąc jazdy - tylko po znajomych z IRC-a, co kilka dni w innym miejscu. I wszędzie było z kim iść na piwo, przenocować się itd.
Obecnie - podobną funkcję tworzą fora, na niektórych są zloty - całkiem fajne, więc pewne elementy pozostają. Ale - to już nie to...
Blogi - tak naprwdę dopiero odkrywam, ale cieszę się - że poznałem już swietnych ludzi :) Mam nadzieję, że nie są to tylk kreacje - i kiedyś spotkamy się na szczycie :) (vide niegdysiejsza propozycja abiego) :D

akemi pisze...

@Abi, napisałeś:
"Nasza "netowa przyjazn" - nazwijmy to tak z braku lepszego okreslenia o tej porze- jest przyjaznia bytow niefizycznych."

Bo to jest przygotowanie do życia po życiu, jak już będziemy naprawdę niefizyczni;-)

Oraz
"Toz moge byc zakompleksionym, przykutym do lozka chuderlakiem kreujacym stukilowego anestezjologa."

Taaa... Oczywiscie, że TEORETYCZNIE możesz. Podobnie jak Cre(w)master, który w realu mógłby się okazać niespełnioną w swojej roli kobietą, a na blogu udaje walecznego ratownika;D
Jednak mimo wszystko, wydaje mi się, że można odróżnić wielkich kreatorów nieistniejących światów od drobnych kłamczuszków, koloryzujących swój mały, ale prawdziwy świat.:)

doro pisze...

no, a ja mam głupawy głos w realu ;))))))

Anonimowy pisze...

Ha! Mam na to lekarstwo!
Spotkajmy się wszyscy w jakiś łykent na szkoleniu ratowniczym u Cremastera, coby się przygotować do spotkania, kiedy już będziemy, jak to powiedziała Akemi, bytami niefizycznymi :-)))
Abiego, jako że obryty zawodowo w ratowaniu, położymy na noszach i będziemy nosić, a Ty Cremaster dasz wykłady. Howgh.
nika

Nomad_FH pisze...

Nika: chcesz nas zabić? Wnosić abiego? Toż to reanimacja dla nas będzie potrzebna :D

Anonimowy pisze...

No np. we cztery osoby damy chyba radę, co? :-))) nika