poniedziałek, 22 marca 2010

Windą do nieba

Szedłem do pracy pochmurny jak gradowe niebo.
Przykrył mnie jeden z tych dni, kiedy wszystko wywołuje skurcz poirytowania, złości, wbija szpilę w duchowe miejsce zwane "Bez powodu".
Szpitalny korytarz zasnuł się mgłą zniechęcenia i niewiary. Smutne, białe anioły ciągnęły za sobą smugi znużenia zlepione brakiem snu i motywacji. Pajęczyna obojętności wyzierała z ciemnych zaułków i tylko gdzieniegdzie przebijały blade światełka ludzkich trosk.
Przeciskałem się przez to wszystko, ostrym jak maczeta "przepraszam" torując sobie drogę do szatni.
Bez magicznych obrzędów, bez rytuału "Przejścia", bez dźwięku plemiennych bębnów i śpiewu chórów, przeobraziłem się w białego pomocnika aniołów i ruszyłem na oddział, jak i one, smużąc uczuciem beznadziei.
Za oknami porywisty wiatr gnał ołowiane chmury okraszone milionami zimnych kropel.
Oddział ratunkowy przywitał mnie smętną zielonością kafelkowych ścian. Cherubinowe pióra spadały, plamiąc bielą błyszczącą posadzkę. Markotne kupidyny, wespół z archaniołami, grzały dłonie nad szklanką ziemskiej herbaty. Tępy dyżur w tym szpitalnym "czyśćcu" przygniatał wszystkich jesiennym ciężarem.

Niesiony z porywem wichru dźwięk trąb jerychońskich przerwał bezgłośną Modlitwę Znużonych, a w ślad za nim, na podjeździe stanęła karetka.
- Jako, że anioł Piotr odpoczywa w urlopowym raju, ty dziś obejmiesz funkcję stróża - rzekł do mnie zgaszony serafin ze stetoskopem na szyi. Anielskie blond włosy smutno opadły na nieziemską twarz, a złożone skrzydła łagodnie falowały w lekkim przeciągu otwieranych drzwi.
- Bądź wola twoja... - zaintonowałem psalm i ruszyłem na spotkanie człowieka z "pękniętym sercem".
Zawał dolnej ściany mięśnia sercowego - brzmiała diagnoza ludzkiej przypadłości.
- I weźmiesz ze sobą drugiego anioła i ruszysz w podróż na hemodynamikę - wyśpiewał serafin zwijając papierowy zapis EKG.
- I uczynisz to bez zbędnej zwłoki, a ja zaraz do was przyfrunę... - dokończył.
- Amen... - odśpiewałem szykując pacjenta do drogi przez szpitalne korytarze.
- Ach... i to jeszcze weźmiecie... Na wszelki wypadek... - Na łóżku wylądował worek ambu - Ruszajcie zatem... Godspeed...
Milczący anioł Dariusz schwycił wózek z leżącym pacjentem i pociągnął postękując z cicha. Pchnąłem łóżko, by ulżyć bratu w anielskiej niedoli. Na skrzydłach popędziliśmy w stronę przeznaczenia.

Klatka medycznej windy objęła trójkę istot zmierzających w inny wymiar szpitala.
- Uważaj bracie na skrzydła swe białe... - zapiałem wciskając guzik z rzymską cyfrą I.
Stalowe, brunatne drzwi zamknęły się za nami z szumem biblijnego potopu. Podłoga zafalowała i... miast nieść nas w niebiosa, utknęła w pół piętra.
Tkwiliśmy, zawieszeni w tym dziwnym uniwersum, zamknięci pomiędzy światami, uwięzieni w próżni bytu.
Dwaj biali i człowiek "z pękniętym sercem".
Anielskie pierze unosiło się i opadało w rytm naszych wrzasków i szarpań.
- Oż Sodomia i Gomoria! - bluźnił Dariusz, pięściami waląc w drzwi...
- Bądź przeklęta żono Lota, Goliacie i całe windziarskie nasienie..! - tłukłem nerwowo po świecących przyciskach...
- Uuuuuuchhhhhhhhhhhh... - wydał ostatnie tchnienie pacjent i wyzionął ducha.

Konsternacja i grobowe milczenie nastało. Jakże to, stróżu mój..? Zdawały się pytać wpół przymknięte oczy pacjenta. Jakże to, bracie mój..? Pytały szeroko otwarte oczy Dariusza.
- Ja... pierdolę..! - wyszeptały usta moje, skalane ludzkim błotem przekleństw.
- Aniele Dariuszu! Weźże ten mieszek, ambu zwany i tchnij w nieszczęśnika życiodajny ładunek - zakrzyknąłem układając ręce na mostku chorego. - Nie umieraj nam tu... Noż kurwa mać..!
- Chyyyyyyyyyyyyppp... - pacjent gwałtownie zaczerpnął powietrza nim cokolwiek zdążyliśmy zrobić.
Bzzzzzzzzzzzz - winda z trzaskiem ruszyła w górę.

Alleluja, alleluja... - anielskie zastępy grzmiały pieśń radosną, gdy wysiadaliśmy na pierwszym piętrze. Wiatr rozgonił ciężkie chmury i ucichł. Na błękitne niebo wstąpiło słońce oświetlając nam złocistą smugą drogę na oddział.
Ogromne litery układały się na tablicy w napis "Hemodynamika", ale ja mógłbym przysiąc, że widzę zgoła inne wyrazy:
- SIÓDME NIEBO -

--------
Wydarzenia tamtego dnia zadały kłam twierdzeniu, że windą do nieba nie sposób dojechać. Ja dojechałem... i świat wypiękniał :)

19 komentarzy:

słodko-winna pisze...

"Duchowe miejsce zwane bez powodu"-pozwolę sobie zapamiętać:))

słodko-winna pisze...

Bardzo fajne te żywoty aniołów:D

akemi pisze...

Dzień Dobry:)
Niebiańsko tak tu u Pana. Ładnie. I dobrze, że niebo już niebieskie. Niemal zapomniałam o istnieniu tej piosenki;-)

Anonimowy pisze...

"- Nie umieraj nam tu... Noż kurwa mać..!"

Cudne :)
I mógłbym przysiąc, że po lekturze i u mnie te szare chmury jakoś tak lepiej wyglądają, a i na zajęcia bardziej chce się iść, a może i nawet do ludzi uśmiechnąć ;-)

Pozdrawiam
Michaś

Anonimowy pisze...

Chyyyyyyyp, to ja, nika :-))) Zachłystnęłam się :-) A żebyś wiedział, że jako pacjentka gapiłam się na swojego ulubionego dochtora, jako na anioła :-))) Chodził (i nadal chodzi :-) w pięknym zielono-seledynowym wdzianku oraz portkach i bynajmniej nie jest liryczny tylko mocarny, jak anioł Michała Anioła :-)))))))
nika

Nomad_FH pisze...

Świetnie napisane :)
Oj widzę, że będzie tu coraz częściej pojedynek pomiędzy Tobą, a Abnegatem :D Obydwaj macie świetny styl i czyta się z przyjemnością :)
Oczywiście, żartuje z pojedynkiem - oby więcej tak dobrych blogów dotyczących medycyny.

A ten fragment mnie rozwalił:
Konsternacja i grobowe milczenie nastało. Jakże to, stróżu mój..? Zdawały się pytać wpół przymknięte oczy pacjenta. Jakże to, bracie mój..? Pytały szeroko otwarte oczy Dariusza.
- Ja... pierdolę..! - wyszeptały usta moje, skalane ludzkim błotem przekleństw.

cre(w)master pisze...

Słodko-winna - Zapamiętać owszem można, choć ja uważam, że to miejsce samo o sobie daje znać. Oby jak najrzadziej i tego sobie życzmy :)

Akemi - Też mi tego błękitu brakowało. Poczytałem na takim, jednym blogu troszkę o chmurach i mnie natchnęło jak je porozwiewać :)

Michaś - Własna i nieprzymuszona chęć pójścia na zajęcia jest u młodego człowieka objawem wysoce niepokojącym. Zakładając, że jesteś człowiekiem młodym, można powiedzieć, że czytanie moich postów Ci szkodzi :) Uważaj więc... ;)

Nika - Mocarny dochtór..? Musi ortopeda (?) :)

Nomad - Od Abiego to ja się mogę uczyć pisać i nie tylko pisać... Gdyby zamieszkiwał bliższe rejony, nie dałbym Mu spokoju :)

Anonimowy pisze...

@Cremaster: Nie ortopeda, tylko neurochirurg :-)))
nika

Anonimowy pisze...

No, już w "Seksmisji" hasłem powodującym ruch winy było hasło: "Kurwa mać".
Wstrzeliliście się w konwencję, aniołki drogie :)

Anonimowy pisze...

windy - ruch windy miałam na myśli :)

Asia (Aś) miło mi. pisze...

nienawidzę wind, wybieram zawsze schody, mogą być ruchome, choć i te niekiedy płatają figla ;)

historie z zatrzymaną windą na półpiętrze zawsze wywołują u mnie dreszcz i jeszcze większy niepokój, zmieszany z narastającą nienawiścią do wind ;]

Anonimowy pisze...

Świetnie napisane! Naprawdę miło gościć u Ciebie, Cre(w)master.
A skoro mój ex oddział (KIT) był na 7 piętrze to znaczy,że pacjenci mieli bliżej...???
P.S. Winda jako środek transportu to, jak dla mnie, wynalazek piekła.
ruda_

cre(w)master pisze...

Nika - Neurochirurg??? I jak on z taką mocarnością grzebie w tych "układach scalonych"?
To tak jakby Pudzian miał składać rafandynki - miniaturki.

ewiater - Witaj :)
To nawiązanie do Sexmisji było już taką moją lekką fantazją literacką. W tej windzie poszła naprawdę "bogata" wiązanka, ale konkretnych haseł nie pamiętam :)

Aś - mnie również miło ;)
Mam taką znajomą, która nie wejdzie do windy i koniec. Będzie szła po schodach nawet na piętnaste piętro. Dobrze, że w NY nie mieszka :)

ruda_ - Dziękuję bardzo za miłe słowa.
A skoro mój ex oddział (KIT) był na 7 piętrze to znaczy,że pacjenci mieli bliżej...???

Do nieba z pewnością. Gorzej mieli ci, którzy nie zasłużyli... Musieli schodzić dłużej...

Anonimowy pisze...

Będę ostrożny ;-)

A swoją drogą natrafienie na Twój nick (i (chyba) załapanie o co z nim chodzi ;) ) gdzieś przy okazji czytania o przepuklinach pachwinowych na zajęcia, dało mi naprawdę dużo radości ;D

Michaś

doro pisze...

Fajne, zgrabne i w ogóle mrrrr ;)

Anonimowy pisze...

Sarah McLachlan + 'Angel' + Meg Ryan + (nielubiany przez niektórych ;))Nicolas Cage to jest mniód na mą duszę ;)

T.

Anonimowy pisze...

@Cremaster, naprawia te układy scalone z wielką delikatnością. Jestem na to żywym dowodem :-))) nika

abnegat.ltd pisze...

No kkurcze - tylko bez takich mi tu ;)
Crewmaster - mistrz jestes i czyta sie teksty Twoje z prawdziwa przyjemnoscia, gdzie mi do Ciebie. Obiektywnie to mowie, zadne okadzanie wspolblogowicza...

A to spotkanie na szczycie (Babiej chyba nie - jakis poroniony rezerwat tam teraz zrobili; na szczescie sa inne gory) to sie jeszcze zrobi. Wstepnie przelom lipca-sierpnia ;)

Nomad_FH pisze...

Hmmm przełom lipca i sierpnia powiadasz :D
Szemu nie, byle nie weekend 30.07-1.08 ;) ale nastepny - szegoż nie :D
Rezerwat? Świnie :D ;) thak szłowiekowi szycie utrudniać :D

Jeśli chodzi o windy, biedni są wszelcy specjalsi (AT/SPAP itp.) tam z założenia windami nie jeżdżą :D Choć może już się to zmieniło :)
Zresztą strażacy również jakoś wolą schody (ciekawe dlaczego :D - chyba nie dlatego, że w racie pożaru prąd może przestać płynąć :>)