poniedziałek, 15 marca 2010

Sanitariuszki vol. 2

"A każdy chłopiec chce być ranny
Sanitariuszki - morowe panny
Bo gdy cię kula trafi jaka
Poprosisz pannę, da ci buziaka - hej!"

Kontynuacja opowieści o egzaminacyjno-kursowych perypetiach harcerskich sanitariuszek (oraz ich instruktorów).
Poprzednią część można znaleźć tutaj.

* * *
"eS" leżał nieruchomo na leśnej ściółce. Wokół pachniało igiełkami. Chciał iść jeszcze głębiej w las, ale egipskie ciemności i nierówne podłoże skutecznie wyhamowały instruktorski zapał.
- I tak będą mieć problem żeby mnie tu znaleźć... - pomyślał i rozrzucił nogi w pozie "strasznego wypadku".
Lato było piękne, ale akurat tej nocy niebo zachmurzyło się i naprawdę zapanował mrok jak w prostnicy u Afroamerykanina.
W odróżnieniu od "eR" i "eŁ" - "eS" był... specyficznie uroczy... Powiedzmy - surowy materiał na rzeźbę dla Michała Anioła. Taki "piękny umysł".
Jednak w myśl powiedzenia: każda potwora znajdzie swego amatora - "eS" na brak zainteresowania ze strony płci pięknej nie mógł narzekać. Widocznie panie lubią takich "z grubsza ciosanych" gentelmenów. :)
- Pewnie do rana się nie wyrobią z tymi ćwiczeniami... - dumał zatroskany. Chciał jeszcze poprawić ułożenie ciała, ale słaby blask czyjejś latarki wyłowił go z atramentu nocy. Znieruchomiał.
- Mamy go! Dziewczyny... mamy poszkodowanego! - radosny wrzask oznaczał koniec rozmyślań. "eS" zamknął oczy i czekał na przeznaczenie. Trzask gałązek przypominał przemarsz stada słoni.
- Tutaj jest! Świeć mi tu... na jego twarz, nie na mnie, głupia..! Oooo to "eS"...
- Jezu dziewczyny, co tam było w kolejności? Co robimy..? - zaaferowane dziewczęce głosy wywołały leciutki uśmieszek na instruktorskiej twarzy.
- Czekajcie... Wzięłam notatnik z wykładów...
- Wzięłaś zeszyt??? Ty to jesteś... Krycha... no po prostu mucha nie siada!
- No wiem... świeć mi tu. Zaraz, zaraz... - szelest przewracanych kartek świadczył o intensywnym przeszukiwaniu notesowych zasobów.
- u, u, u...udrożnienie górnych dróg oddechowych, to nie... upławy... też nie, utonięcia, nie... O mam! Utrata przytomności!
- Czytaj, czytaj...
- ...
- No co tam masz napisane?!
- Świeć mi tu! Nie na niego..! Punkt pierwszy: Sprawdzić czy poszkodowany oddycha...
Miękki kosmyk włosów połaskotał "eS" w nochal. Poczuł leciutki zapach perfum.
- Kurczę, one nawet na nocny alarm się perfumują? - pomyślał zdziwiony - Za moich czasów, jak był alarm, to do namiotu wpadał szef i darł się: Panowie wstawać, ubierać gacie... żółtym do przodu, brązowym do tyłu! I taka toaleta musiała wystarczyć...
Z zamyślenia wyrwał go sceniczny szept
- Oddycha!
- Dobra, teraz punkt drugi... - czytała zaaferowana Krycha - ...wykonać szybkie badanie urazowe...
- To ja zbadam...
Dłonie przesuwały się wzdłuż całego ciała, wreszcie dotarły do prawej nogi.
"eS", zgodnie ze scenariuszem gry, skrzywił się delikatnie i wydał cichy jęk, w ten sposób sygnalizując jakieś obrażenie.
- Oj, coś go tu boli - "głośno" wyszeptała ratowniczka.
- Czekaj... czyli, że coś ma z nogą... Szukam... - znów zaszeleściły kartki... - En, en... no-ga, mam! Ale co z tą nogą?
- Nie wiem, no boli go... Może sprawdź pod "złamanie"?
- Zet, zet, zator... zatwardzenie... zarostu golenie... to nie... złamanie nogi...jest! Punkt pierwszy: Dołożyć nogę zdrową do uszkodzonej. Punkt drugi: Związać nogi razem, w trzech miejscach. Punkt trzeci...
- O matko..! Co się stało? Włącz latarkę! Nic nie widzę! Boję się..!
"eS" otworzył na chwilę oczy. Wokół panowały ciemności. W leśnej głuszy słychać było stłumione szepty przerażenia i odgłosy walki z zepsutą latarką.
- Pokaż mi to dziadostwo... - szeptały dziewczyny
- No nie świeci, może bateria padła...
- Krycha co robimy..? Krycha...? Gdzie jesteś..?
- TU! - Stanowczy głos zabrzmiał tuż przy uchu "eS". Ranny drgnął zaskoczony niespodziewaną bliskością kursantki. - Próbuję namacać poszkodowanego...
Ręce Krystyny błądziły po leśnej ściółce, aż wreszcie dotarły do miękkiego ciała.
- Mam go... Teraz, gdzie noga..? Macanko przemieszczało się w niebezpieczne rejony podbrzusza.
"eS" szeroko otwartymi oczyma próbował przewiercić ciemność. Krótki błysk latarki oświetlił scenę niczym flesz aparatu. Macanko ustało na wysokości spojenia łonowego.
- Ufff - wysapała Krycha - ...mało brakowało... Mam nogę. Spróbuję dołożyć do tej złamanej. Co z latarką?
- Naprawiamy - przejętym sapaniom towarzyszył dźwięk walenia latarki o pień drzewa.
Krysia z wysiłkiem przekładała kończynę nieprzytomnego. "eS" poczuł jak coś twardego uwiera go po wewnętrznej stronie ud.
- Dobra, zrobiłam... Dziewczyny dajcie jakieś chusty trójkątne, bandaże i co tam macie. Będziemy wiązać te nogi... Jest szansa na światło?
- Yyyy... Raczej nie... Szkiełko się stłukło... Musimy teraz namacać apteczkę.
Damski patrol zajął się pętaniem stóp poszkodowanego. Tymczasem "eS" odczuwał narastający ucisk w udach.
- Co jest? - myślał - Patyk mi tam jakiś wsadziły?
Otwieranie i wytrzeszczanie oczu niewiele pomagało. Czuł się jak niewidomy. Delikatnie uniósł rękę i wolnym ruchem próbował zlokalizować obiekt między nogami. W pewnej chwili, jego dłoń natrafiła na sterczący w górę drewniany drążek.
- A jednak patyk... - Przesuwał ręką wzdłuż drążka - Zaraz... to... nie, to niemożliwe... a jednak... to mała choinka..? - Opuścił szybko rękę czując, że sanitariuszki zabierają się do wiązania kolan. Micha mu się cieszyła od ucha do ucha. Szczerzył zęby w mroku, mając świadomość, że i tak nic nie widać.
- Ciekawe co zrobią jak się pokapują? - W duchu dławił się ze śmiechu.
Krzątanina przy kolanach ustała.
- Dziewczyny... coś tu jest... jakiś patyk...
- Gdzie..?
- No między jego nogami...
- To go wyciąg...
- Nie da się...
Zaszeleściły małe gałązki.
- O cholera... to choinka... jest... i rośnie...
- Jak to rośnie..?
- No tu rośnie...
"eS" umierał ze śmiechu. Łzy płynęły mu po policzkach. Dusił się i ostatkiem woli powstrzymywał salwy rechotu.
- Krycha co robimy..? Odwiązujemy..? Krycha..?
- Chwila... Myślę...
Zapadła cisza. Drzewa wokół szumiały jakąś partyzancką pieśń, "eS" konał z radości na leśnym kobiercu.
- Dobra... Mam plan! - zabrzmiało zdecydowane, wściekłe warknięcie.
Chwilę nic się nie działo, po czym do uszu poszkodowanego dobiegł niepokojący dźwięk...
RRRYYTU - RRRYYTU - RRRYYTU...
Uśmiech zastygł na twarzy "eS". Piłowana choineczka drżała między nogami, a twarde ostrze harcerskiej finki regularnie dziabało poszkodowanego w krocze.
- Dobrze dziewczynki... Już starczy tej akcji! - Pisnął nienaturalnie cienkim głosikiem.
Próbował poderwać się z ziemi lecz związane nogi przydusiły go do rosnącego drzewka.
RRRYYTU - RRRYYTU - RRRYYTU... - zawzięcie niosło się po lesie.

C.D.N...

9 komentarzy:

akemi pisze...

Dziewczyny spacerujące z piłą po lesie... To ma przyszłość!;-)

PS.'"eS" na brak zainteresowania ze strony płci pięknej nie mógł narzekać. Widocznie panie lubią takich "z grubsza ciosanych" gentelmenów.'
Jak same ociosają, to i lubią;-D

doro pisze...

iglak - twój wróg ;)

Anonimowy pisze...

O Jezusicku :-DDD
nika

Malutka... pisze...

Jak spod dłuta Michała Anioła, to musiał być całkiem nieźle ciosany.

Macanko, macanko - choinka! Noż pointa, że prawie z wyrka spadłam :)

Miłego dnia

abnegat.ltd pisze...

I z ta choinka go zatargaly? 80
:D
Massakra.

ps:codename: pinte mom
ino nie napisali czego...

Anonimowy pisze...

A ja się pytam, dlaczego miały tylko jedną latarkę? :)

Ale o perfumach nie zapomniały...

T.

Muscat pisze...

Spłakałam się ze śmiechu! A taką miałam chandrę - już mi przeszło!

Anonimowy pisze...

A piła to standard jest na wyposażeniu czy w pilniczek do paznokci były dziewczyn zaopatrzone?? ...świetne :)
ruda_

Anonimowy pisze...

Na początek to może cześć, a raczej Dzień dobry:)

Fajnie się czyta Pana posty, naprawdę super.

Ale nie o tym. Czytając o choince między nogami przypomniała mi się scena jak na moim kursie HSR kolega wsadził między nogi polar już wszystko zrobił. I przypomniał sobie że w kieszeni tego właśnie polaru ma telefon którym musi wezwać pomoc :)

Wracam do dalszej lektury, jeszcze trochę przede mną ale to w sumie dobrze:)

pozdrawiam szymowski