środa, 3 marca 2010

Naga prawda.

Wczorajszy post Abiego sprowokował mnie do intensywnych rozważań na temat postrzegania nagości w ratowniczym rzemiośle.
Oczywiście nie mam tu na myśli nagości "wzajemnej" na linii: ratownik - ratowniczka, lekarz - lekarka, pielęgniarz - pielęgniarka, salowy - salowa... Nie chodzi mi też o wszelkie możliwe krzyżówki między personelem, bo na (cytując za Green Emili) "opisy pogotowiarskich orgietek" przyjdzie jeszcze czas.
Chciałbym skupić się na jedynej, słusznej linii nagości w medycynie, czyli: pacjent versus personel.
Od czasów studenckich przyzwyczajani jesteśmy do "golizny" naszych pacjentów. Rozbieramy ich nie tylko z odzieży, ale i powłok skórnych, tkanek miękkich, warstw mięśniowych... oglądamy golusieńkie kosteczki i jakoś nikt z nas się nie wstydzi, nie krępuje... Aż przychodzi chwila, kiedy zamykamy książki i atlasy anatomiczne. Zrywamy z pomarszczoną, zakurzoną panią Teorią, by zacząć szalony flirt z młodziutką Praktyką i wówczas... wychodzi naga prawda.


Jako, że najbliższa ciału koszula, zacznę od historyjki, która przydarzyła się nam podczas studenckich ćwiczeń z anatomii.
Zajęcia prowadził młody lek. med. Bardzo skrupulatny, dokładny w nauczaniu i pedantyczny w każdym calu. Nie tolerował spóźnień. Dwie minuty się człowiek zagapił w toalecie i już można było tam zostać na dłuższe posiedzenie, bo na ćwiczenia z anatomii doktor, po czasie, nie wpuszczał.
Pędziliśmy zatem jak szaleni z zajęć sportowych, prosto do pracowni anatomii. O żadnym prysznicu, bufecie czy przerwie na fajkę mowy być nie mogło. Spoceni po grach zespołowych, wpadaliśmy do sali, a doktor już pukał palcem w tarczę zegarka.
Tego dnia, prowadzący omawiał kręgosłup i wszystkie jego tajemnice.
- Pokażę państwu teraz jak naprędce można sprawdzić skrzywienia kręgosłupa. Potrzebny mi będzie ochotnik... lub ochotniczka - lekarz puścił oczko do damskiej części "widowni".
- Hi hi hi... - zapiszczały studentki - a co trzeba będzie zrobić, doktorze?
- Rozebrać się - odpowiedział rzeczowo lekarz - skoro mamy oglądać kręgosłup...
Dziewczyny ucichły.
- No..? Nikt nie chce? To może pan przyjdzie.
Palec doktora wskazywał na Antka "Szczotę". To "twarzowe" przezwisko nadaliśmy Antkowi ze względu na jego bujny brak włosów na głowie. Szczota po prostu, obsesyjnie golił czachę na zero.
- Jaaa..? - zająknął się wyrwany student
- Tak pan. No szybciutko, proszę na środek.
Reszta studentów odetchnęła z ulgą, podczas gdy Szczota człapał na przód sali.
- Proszę zdjąć koszulkę...
Biedny Antoś. Spocony po ostrej grze w koszykówkę, teraz ponownie oblał się wstydliwym rumieńcem. Powolnym ruchem zdejmował T-shirt.
- Ooooo... - wyrwało się z ust nas wszystkich. Okazało się bowiem, że ksywa "Szczota" ma swoje drugie dno. Spod koszulki wyłonił się spocony niedźwiedź brunatny. Obrazek przekomiczny. Gąszcz włosów na klacie i plecach oraz lśniąca, łysa glaca.
Czerwony ze wstydu Antek odłożył koszulkę na stolik i stał w pozie najwyższego skrępowania. Wyglądał jakby miał ochotę zwiać z pracowni.
- Niech się pan teraz odwróci bokiem do kolegów i wykona skłon w przód. - Doktor, patrząc w naszą stronę, wyjaśniał kolejność działań
- Będę pocierał panu kręgosłup, aż uzyskam zaczerwienioną linię.
To mówiąc mocno przejechał dłonią po plecach wypiętego studenta. Sekundę później cofnął rękę jak oparzony. Popatrzył na nią z miną wyrażającą głęboki niesmak i złapał leżący na stoliku T-shirt.
- Fujj... Pan jest cały mokry...Nie mogę pana tak badać. Niech się pan troszkę przetrze... może tym?
Szczota, nadal pochylony w przód, złapał koszulkę i wzdychając: Dziękuję panie doktorze, wytarł sobie dokładnie twarz i łysinę. Następnie odrzucił przepocony ciuch na stół i drżącym ze wstydu głosem powiedział:
- O.K. jestem gotowy.

* * *
Rok później Szczota, wraz z gromadką innych studentów, odbywał praktyki na oddziale ratunkowym lokalnego szpitala. Najwyraźniej tego dnia pielęgniarkom odechciało się wykonywać EKG, gdyż od kilku godzin, badania te zlecały przyszłym ratownikom.
Podzieliliśmy się sprawiedliwie boksami i w ten sposób każdy nowy pacjent miał przydzielonego "anioła stróża".
Nie minęło pół dnia, a już wiedziałem, że do starszych wiekiem pacjentek koniecznie należy mówić: Zrobimy ekg, NIE TRZEBA ściągać biustonosza! Zapominając użyć tej magicznej formuły miałem jak w banku, że pacjentka błyskawicznie zdejmie wszystko i będę musiał zagarniać plemienne piersi, w poszukiwaniu pola na elektrody. Nauczyłem się też, że młode pacjentki, na dźwięk słów "EKG", natychmiast szeptały: Mogę zostać w staniku - prawda?
Ileż to umiejętności i obycia z golizną wyniósł człowiek po jednym dniu zajęć praktycznych... lecz dzień się jeszcze nie skończył.
Pod wieczór na socjalną wersalkę wpadł zziajany Szczota.
- Mówię ci Kremaster... Co ja miałem przed chwilą...
- Co..? - zapytałem sennie, zmęczony przewalaniem plemiennych cycków.
- Taka młoda dżaga przyszła na badanie. Mówię ci, jaka lufa..!
Otworzyłem oczy, a zawiść ukłuła mnie pod żebra. 
- Co ty?! Cholera, ty to zawsze się wstrzelisz farciarzu... Opowiadaj.
- Nie zazdrość... Co ja z nią miałem.
- Co? Pewnie nie chciała zdjąć biustonosza, nie?
- Gorzej... ale od początku. Wchodzę do mojego boksu, bo mnie piguły wyścigały, że ktoś czeka na badanie.
Patrzę, a na kozetce siedzi ta laska. Ręce mi się roztrzęsły i cały czas tylko myślałem, czy nie są za zimne... Chyba głupio to musiało wyglądać, bo ona zrobiła się czerwona i pyta o co chodzi... 
To ja do niej, żeby się rozebrała, zrobimy badanie EKG. Powiedziałem jej jeszcze, że idę po aparat. pozaciągałem te białe kotarki wokół boksu i poszedłem.
- No i..? - Czułem, że emocje mi opadają. Szczota, swoim zwyczajem, pewnie zacznie teraz przynudzać.
- Chłopie! Wracam, wtaczam ten wózeczek z ekg, patrzę... a ona leży cała goła!!!
- Jak cała? - ponownie otworzyłem oczy.
- No GOŁA! Golusieńka... Nawet rajstopy zdjęła!
- A majtki? - usiadłem na wersalce
- WSZYSTKO!
- O ja pier...niczę! I co zrobieś?
- A co miałem zrobić? Przecież nie powiem jej, że za dużo zdjęła, bo by mnie zabiła!
- I co???
- Co... co... Namoczyłem te miejsca pod elektrody, poprzyklejałem... Przez chwilę chciałem te gaziki rozłożyć jej... no wiesz... tam niżej, żeby zasłonić trochę... ale zanim się namyśliłem to już były zimne... i taka lipa...
- Lipa? Chłopie, ty to masz szczęście..!
- Daj spokój. W życiu tak szybko EKG nie robiłem. Zamiast się delektować, to mi łeb latał na lewo i prawo czy jakaś piguła albo doktor nie idą. Pierdzielę takie szczęście, już wolę cycki plemienne!

* * *
I proszę...
Jakże różne reakcje zaskakują nas samych, w chwili gdy ostatnia zapora intymności opada z szelestem na szpitalną posadzkę.

16 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Kurcze, chyba następnym razem pójdę na EKG w golfie (takim po uszy) :D

Co Ci więcej powiedzieć: dobrze piszesz ;)

T.

Anonimowy pisze...

...no tak, no tak i znowu przeze mnie :DDD

Moja koleżanka masuje zawodowo kuracjuszy, wysłała pana za kotarkę, i kazała mu się przygotować.

Facet się rozebrał do rosołu i na jej minę odpowiedział, tekstem, że przecież na kręgosłup masuje się wszystko.

Asia (Aś) miło mi. pisze...

szkoda, że po latach w zawodzie nawet i jędrne cycki już nie cieszą.

Anonimowy pisze...

No i masz! Czy można chłopu kiedykolwiek dogodzić? ;-P
Ta ma cycki plemienne, ta małe, inna sterczące, i tak źle, i tak niedobrze ;-D
nika

abnegat.ltd pisze...

...ja protestuje...
...mi sie wszystkie podobaja...
...moze z wyjatkiem turystycznych...
...ale tak - to wszystkie.

Howg.

Anonimowy pisze...

Abi, jak wyglądają turystyczne i dlaczego nie? :)

T.

Szaman Galicyjski pisze...

To takie, które mozna zarzucić na plecy i pójść w sina dal.

Anonimowy pisze...

Łojezu, skonałam ze śmiechu :-DDD
nika

Anonimowy pisze...

Szamanie,
toż to to samo co 'gwiżdżące' - wykonują szybki ruch grawitacyjny, no i nigdzie iść nie trzeba.

T.

Anonimowy pisze...

To wersja turystyczna robi siniaki na kolanach, odbija łopatki i potrafi uszkodzić sąsiada....

;)

abnegat.ltd pisze...

...czyli inaczej bimboues gigantus zwisus...

Joanna pisze...

Cycki plemienne są cudowne.Kupuję.:))))

inessta pisze...

ja już sie oduczyłam mówić do pacjenta, że proszę się rozebrać. (pobieram krew) Właśnie po pewnym incydencie, gdy pacjent poproszony o rozebranie się, dumnie porzucił koszulę, sweter i podkoszulek i zaprezentował się w pełnej krasie. Galot nie zdążył zdjąć, bo go powstrzymałam. Teraz mówię do każdego dokładnie to co ma zdjąć: kurtkę, marynarkę czy bluzę. Ale zadziwia mnie jeden fakt: że fakt chęci rozbierania się jest odworotnie proporcjonalny do wieku, przystojnosci i wyglądu. Tzn, im brzydszy, mniej proporcjonalny i starszy tym chętniej się rozbiera. Ciekawe dlaczego??

Anonimowy pisze...

No cóż -kolega miał przygodę ...

a powiedz jako już doświadczony ratownik jak to jest .Otóż mi znajoma doświadczona pielegniarka mówiła nieco sarkastycznie że jak ma młodych studentów medycyny na oddziale -to jak ma być badana (z rozebraniem )młoda pacjentka to jak oni koty do miski lecą ...
Jak to jest ?
I w temacie -jak panie reagują na studentów przy bardziej "iwazyjnych " sytuacjach jak gineksy czy poród. Stresują się -wyganiają ?
To krępujące jest - jak rozładować sytuacje żeby nie było stresu dla pacjentki ?
Początkujący.

cre(w)master pisze...

Chciałbym móc powiedzieć o sobie - "doświadczony". :)

To krępujące jest - jak rozładować sytuacje żeby nie było stresu dla pacjentki ?

Z moich obserwacji poczynionych w szpitalach wynika, że jedyny działający sposób, to profesjonalne zachowanie.
Jeśli pacjentka zobaczy, że interesuje mnie coś innego ponad aspekty medyczne - zacznie protestować. I to jest zupełnie naturalne.

Nie muszę być lekarzem, żeby być profesjonalistą.
Jako student przychodzę do szpitala, aby zdobyć jakiś fragment wiedzy lub doświadczenia. Jeśli podczas badania, zabiegu itp. pacjent/ka będzie mieć przeświadczenie, że po to właśnie tu jestem, nie powinni robić problemów.
Choć wiadomo jak to w życiu, może być różnie :)

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Dzięki za odpisanie -na moim tle jesteś naprawdę człowiekiem z olbrzymim juz obyciem ..
A jak jest gdy student jest skrępowany- jak w temacie -przy badaniach naruszających intymność pacjenta/tki -jak się zachować żeby nie wyjść na głupa albo takiego co się "z choinki urwał "?.
Jeszcze w sytuacji jaK np ktoś z personelu patrzy i ocenia
.Właśnie boję się sytacji że "strzelę buraka" -a ktoś pomysli-opatrznie- że niezdrowo się intresuję tym czym nie powienienem .
Początkujący .
Pozdr.