sobota, 6 lutego 2010

Boi się burzy

XI Prawo Murphiego w medycynie ratunkowej: Są dwa rodzaje wezwań: - Ja p...ę  i  - Nie p...l

 Każdy, kto choć dwa dni mógł dyżurować w zespołach wyjazdowych pogotowia, potrafi z pewnością przytoczyć kilka (choćby jeden?) przykładów bezsensownych wyjazdów karetki.
W tym momencie zazwyczaj podnoszą się głosy oburzenia narodu i z sapiącego tłumu słychać np:
- bo jesteście od tego żeby zap...ć (jeździć)
Zgoda. Karetki są po to, żeby jeździć. Sam często powtarzałem te słowa będąc młodym wolontariuszem, ale z biegiem czasu, owa formuła zaczęła ustępować miejsca innej wypowiedzi:
- Kur...cze i po co my tam jechaliśmy?!?

W oficjalnych instrukcjach pracy pogotowia istnieje podział wyjazdów na określone typy, które zwyczajowo obsługiwane są przez odpowiadające im karetki i zespoły ludzkie. I tak do niedawna mieliśmy:
Karetka z literą R - Reanimacyjna
z literami RN - Reanimacyjna Neonatologiczna
z literą W - Wypadkowa
z literą P - Przewozowa
W moich stronach funkcjonują nieformalne nazwy karetek obrazujące natężenie pracy zespołów.
R - Relaksacyjna (dwa, trzy wyjazdy na dzień to max)
RN - Raczej Nie dziś (trzeba wyjątkowego pecha, żeby jechać więcej niż raz dziennie)
W - Wycieczkowa (jeździ do wszystkiego i wszędzie)
P - Pavulans (to akurat głupia nazwa) :)
Nowa ustawa o Państwowym Ratownictwie Medycznym wprowadziła zmiany dotyczące nazewnictwa pojazdów:
S - Specjalistyczna (Sporadycznie opuszcza garaż), P - Podstawowa (Przychodnia na kółkach), T- Transportowa (Tylko nie zapomnij po drodze odebrać wyników, pacjentów, krwi itp.) ... ale nie o tym ma być.
Jakkolwiek by się karetki nie nazywały wystarczy, że dyspozytor(ka) ma słabszy dzień i zaczyna się "sajgon".
Wszyscy jeżdżą do wszystkiego. Jeszcze nie zdążysz człowieku pacjenta oddać szpitalnikom, a już radio w aucie się drze dokąd mamy się udać :)
A pacjenci potrafią być bezlitośni. "Przyjeżdżajcie... umiera" - Na miejscu okazuje się, że boli go gardło, "dusi się..." - czytaj - ma kaszel. Wyjazdy "siatkowe" - czyli pacjent czeka przed domem z siatkami i walizkami - gotowy na odwóz do szpitala. I wiele, wiele innych. Zainteresowanych odsyłam tutaj (jest co czytać)
Niekwestionowane hity: 1. Boi się burzy! 2. "Dobrze, że już jesteście panowie bo nie ma mi kto wymienić żarówki pod sufitem".

... że co... że ściemniam..? Poniżej próbka na co idą NASZE pieniążki:










Wystartowaliśmy łagodnie - "coś go boli" (pewnie na widok cen paliw) to prawie jak "nie oddycha". Przynajmniej jest to świeża sprawa (z tego samego dnia). Lecimy dalej:










Tu pacjent potrafi skonkretyzować okolicę bólu - zawsze to jakiś progres (tylko czemu czekał z tym całą dobę i to koło sklepu/przystanku?) Dalej:

 
 Tygodniowy venflon - poważna sprawa - zwłaszcza w gabinecie reCHabilitacji. Tu może pomóc tylko karetka S.










Widać cierpliwość pacjenta uległa wyczerpaniu... W końcu ileż można cierpieć.
A poniżej dowód na to, że ludzie nadal dają wiarę twierdzeniu: "Pogotowie i umarłego postawi na nogi" ;)







I tak każdego dnia, tygodnia, miesiąca. Te i podobne wyjazdy stanowią około 80% działalności większości stacji pogotowia w Polsce. A kasa leci...
A nie łatwiej by było tak? ;)










* * *

Zdaję sobie sprawę, że i tak będę jeździł do "sraczek" i innych fascynujących dolegliwości. Taki urok systemu. Korci mnie jednak aby jako puentę wstawić taki oto rysuneczek (powinien być malowany na karetkach zamiast tych wszystkich liter-symboli):

 
------------------------------
A to już taki mały bonus. Wezwanie karetki

16 komentarzy:

Anonimowy pisze...

"P - Pavulans "

lol-> chyba chodzi o lansowanie pawianów :D, bo przecież nie o historię z polowaniem na skóry. To już takie nudne i tendencyjne jest.

"Dobrze, że już jesteście panowie bo nie ma mi kto wymienić żarówki pod sufitem"

Grunt, że ma się kto zająć bezpiecznikami...pod sufitem.


Ja się boję dohtorów, wenflonów i cyrku, sraczkę leczę sama (czyt. sraczki dostaję na widok karetki), a kiedy raz jedyny wezwali do mnie karetkę...

Do silnego krwotoku z nosa przyjechał ginekolog i wypalił od progu:
"Ja, to chyba nie od tej dziurki".
Zapakowali mnie do jakiegoś poloneziny i zawlekli do szpitala.

Na dwa zastrzyki.

W sumie nuda.
Pozdr.

luc.as pisze...

Takich gości, co to przez telefon opowiadają cuda, a na miejscu spakowani są powinno się:
a/ do pierdla wsadzać
b/ zatrudniać do mycia karetek, koniecznie nocami. Oczywiście w ramach wolontariatu
c/ wystawić mandat + pkt. karne.
Jeśli dany adres/osoba uzbiera powiedzmy 20 pkt. karetka tam więcej nie pojedzie :D

Anonimowy pisze...

Nalepka na karetkę pierwsza klasa.
Jednak przypuszczam, że większość wzywających bez potrzeby niestety nie zrozumie napisu.
Lepiej po polsku, ale wtedy się nie zmieści :)
Może w formie obrazków? Bardzo ciekawie by było.

Stwierdzam, że pan co dusił żonę umie odróżnić dobro od zła. Wie kogo kilim, a kogo przeprosić. (Bo 'kobieta to złoooo', jak głosi napis na ruinie obok mej pracy :)).

T.

cre(w)master pisze...

green - "P - Pavulans "
lol-> chyba chodzi o lansowanie pawianów :D, bo przecież nie o historię z polowaniem na skóry. To już takie nudne i tendencyjne jest."


Kiedy wysiadam z karetki, a ludzie wołają - Hej macie pavulon? - dostaję torsji, a chwilę potem mam ochotę pójść z krzykaczami na gołe klaty... Grrrr

luc.as - doskonały pomysł :) Można by złożyć do biura inicjatyw poselskich... Nie myślałeś o polityce? Posłem pewnie byś po tym nie został, ale w związkach zawodowych ratowników medycznych miałbyś ołtarzyk i rzesze wiernych wyznawców :)

T. - karetka-komiks... Zatrzymujesz się obok takiej na czerwonym świetle, czytasz, oglądasz i poziom edukacji w społeczeństwie rośnie :) A może by tak gości ze spray'ami zatrudnić?

Nomad_FH pisze...

Boska naklajka :D

Jestem również za komiksem na karetce :D

a ja to bym chetnie poszedl na gołe klaty, ale z krzykaczkami :D

Kinia pisze...

Podobają mi się te Wasze nazwy karetek :D np. taki Pavulans, albo Wycieczkowa :D

A tak z innej beczki.Wiem, że z systemem się nie wygra i się go nie zmieni choćby na głowie stanąć, zrobić salto w powietrzu i w międzyczasie zrobić kwiat lotosu...Ale, czy ktoś wogóle zajmuje się od czasu do czasu weryfikacją tych wezwań i to wszystko sprawdza? Chodzi mi o to, czy ktoś wogóle zbiera te wezwania po jakimś tygodniu/miesiącu/innym okresie czasu do kontroli, żeby zobaczyć do czego to się jeździ i ile to kosztuje? Czy np. taki zarząd pogotowia, nie mógłby się tym zająć? Jeśli się gdzieś mylę to wybacz, nie wiem dokładnie jak polskie pogotowie działa i jaka jest jego struktura. Przecież to się w głowie nie mieści. Dlaczego ludzie nie chodzą do przychodni z czymś co ich boli już od dłuższego czasu?!?! To co teraz napisze zabrzmi pewnie trochę irracjonalnie, ale dobrym rozwiązaniem byłoby założenie takiego czegoś, co istnieje w UK. Nazywa się toto NHS direct, jest to linia telefoniczna, działa 24h na dobę i w razie jak nie można się wybrać do przychodni z różnych powodów, a nie jest się w stanie umierającym, to dzwoni się pod taki specjalny numer (czasami dyspozytorzy w pogotowiu przekierowują jeśli uznają wezwanie za nie zagrażające życiu lub nie wymagające pobytu w szpitalu/A&E), po drugiej stronie osoba wykwalifikowana przeprowadza coś w rodzaju wywiadu lekarskiego, po czym oddzwaniają do pacjenta z potencjalną diagnozą i sposobami postępowania.Oczywiście, jeśli sytuacja wygląda na zagrażająca życiu, każą dzwonić na pogotowie. Myślę, że w większości przypadków rozwiązałoby to problem wyjazdów, które opisałeś powyżej. Nie wiem jakby to się odniosło do kosztów, ale myślę, że może chociaż połowa tych pieniędzy, które pochłaniają wyjazdy typu tych opisanych w Twoim poście mogłaby pokryć koszt takiej linii telefonicznej.

Może brytyjski system zdrowia nie jest idealny, jednak lekarze pierwszego kontaktu są do niczego, co do szpitala to poczytać można u Abnegata i Szamana, jak wygląda sytuacja i ja się z nimi absolutnie zgadzam. Ale takie NHS Direct to nie był głupi pomysł...
Z drugiej strony trzeba zdać sobie sprawę z tego, że mówimy o Polsce i resztę każdy bez problemu dopowie sobie sam.

No to sobie pomarzyłam ;)

PS. Pracuję z kolegą, byłym paramedykiem, który czasami nas raczy opowieściami. Jedną z nich był wyjazd do przepalonej żarówki, bo starsza Pani nie umiała jej wymienić :D Jak to przeszło przez dyspozytornię - nie mam zielonego pojęcia :)

luc.as pisze...

Nie, nie. Na politykę to ja za głupi jestem.
Nie mów, że aż tak łatwo jest wznieść się na ołtarze :D
Po prostu jak czytam takie opisy to na początku jest śmiesznie, a potem nóż w kieszeni się otwiera.
Może do tych wyjazdów jakiś logistyk by się przydał? Zrobił jakąś optymalizację?
Może jakaś edukacja społeczna? Jak zgłaszać wezwanie?
Jest nawet taki paragraf w KC chyba, że (z pamięci jadę):
jeśli ktoś świadomie i celowo wprowadza inną osobę w błąd, celem uzyskania korzyści majątkowych... może pójść siedzieć :-)
Jeżeli taki pajac dzwoni i mówi, że boli go w mostku, a na miejscu chce receptę czy cokolwiek innego.
No jak w pysk strzelił!

A może... kara publicznej chłosty :D ?
Na rynek takiego, zapiąć żeby nie uciekł. I turyści za 2€ mogą z bicza pociągnąć :P
A nocami niech karetki myje ;-)

Anonimowy pisze...

"Kiedy wysiadam z karetki, a ludzie wołają - Hej macie pavulon? - dostaję torsji, a chwilę potem mam ochotę pójść z krzykaczami na gołe klaty... Grrrr"

Się ratownik nie stresuje, bo się ratownik spoci i na co to komu?!

A nie wystarczyłoby "Tak, mam- a co chcesz trochę? Bo jakoś z kasą krucho.. " I do tego MEGAPERWERSYJNY UŚMIECH?!

Chciałabym zobaczyć minę kogoś, kogo chciałbyś pavulonem poczęstować.

cre(w)master pisze...

Nomad_FH - gdybym mógł sobie powybierać to też preferowałbym krzykaczki i to najlepiej te... miękko opływowe :)

Kinia - za wysłanie karetki do zgłoszenia odpowiada dyspozytor. Jeśli wyśle nas do "sraczki" ma przewalone u ratowników, jeśli nie wyśle karetki i pacjent przypadkiem umrze (bo ból brzucha okazał się zawałem dolnej ściany m. sercowego) ma przewalone ogólnie w sądzie, w pracy, w życiu... System tu niewiele zmieni. Ewentualnie pacjent może wartościować swoje potrzeby względem przyjazdu karetki.
Kiedyś na stacji, w której jeździłem był lekarz "na telefon". Dyspozytorka, w razie wątpliwości, wołała go na konsultację do słuchawki i on sobie rozmawiał ze zgłaszającym. Tak czy inaczej większość decyzji była: Jedziemy.
Jak jest teraz - nie wiem bo pracuję już w innym miejscu, a tu lekarz pacjenta przez telefon "bada", wystawia skierowanie i wysyła karetkę z ratownikami na transport :( Paranoja.

luc.as - edukacja społeczna jest ważna, ale w obliczu "coś mnie boli, coś mi dolega" wszelkie programy edukacyjne nie sprawdzają się. Pacjent nie musi wiedzieć co go boli, czy to co go boli może go zabić itp.
Pomysł z biczowaniem za 2 euro jest jeszcze lepszy niż punkty :) Budżet państwa można podreperować.
Nie wiem tylko kto ma nocami myć karetki ten chłostany czy ten turysta? :) W sumie turysta by też mógł umyć... za 5 euro...

green - "A nie wystarczyłoby "Tak, mam- a co chcesz trochę? Bo jakoś z kasą krucho.. " I do tego MEGAPERWERSYJNY UŚMIECH?!"

A wieczorem mógłbym się podziwiać w newsach TV - nagrany jakimś telefonem komórkowym. Już widzę ten nagłówek: AFERA - handel środkami farmakologicznymi. :)
Dzięki - lepiej już powarczeć pod nosem... Grrrr.

Anonimowy pisze...

"A wieczorem mógłbym się podziwiać w newsach TV - nagrany jakimś telefonem komórkowym. Już widzę ten nagłówek: AFERA - handel środkami farmakologicznymi. :)
Dzięki - lepiej już powarczeć pod nosem... Grrrr".

Nie warcz !!!

No i co?

Przecież wystarczy na Ciebie popatrzeć i od razu widać, że jesteś urodzoną gwiazdą :DDD -> takie wystąpienie w dzienniku...to jest coś!!!

(Ja chcę autograf, ja chcę autograf, noo ;) )

inessta pisze...

Bardzo proszę, nie unoś się za żarty z pavulanem. Wiem, ze to temat drażliwy. Dodam, że my w mojej przychodni często raczymy się żartami z pavulanem w roli głównej. Zwłaszcza, że niektórym pacjentom należałby się ten środek za darmo i od ręki. Co wyrywniejszym sugerujemy darmowy pavulan na uspokojenie :))))

cre(w)master pisze...

inessta - Wbrew pozorom nie tak szybko uzyskuję stan uniesienia :D

"Dodam, że my w mojej przychodni często raczymy się żartami z pavulanem w roli głównej."

Już myślałem, że raczycie się samym rzeczonym specyfikiem - takie z Was wyluzowane postaci :)

green Obiecuję, że jak już wystąpię w newsach to autograf masz jak w banku... Chyba, że mnie zamkną :)

luc.as pisze...

Nie wiem tylko kto ma nocami myć karetki ten chłostany czy ten turysta? :)
ten co dzwoni bezsensownie po karetkę, a jest spakowany, czeka na schodach i chce się przejechać po mieście (pkt. b/ 1-ego posta :-).
W dzień chłosta, a nocą gąbeczka w dłoń :D
Chyba wystarczy tego mojego dywagowania...

cre(w)master pisze...

luc.as - nie bądźmy aż tak okrutni. Zamiast gąbeczki dajmy mu mopa ;)

Anek pisze...

Jest jeszcze jeden aspekt wzywania karetki - jak samemu pojedziesz na pogotowie, nawet jak coś się dzieje niepokojącego -trafiasz na dziki tłum i czekasz nawet kilka godzin. Jak przywiezie cię karetka - wchodzisz w pierwszej kolejności. Wielu o tym wie i z tego korzysta.
pozdrowienia

Anonimowy pisze...

po "stan po wyrwaniu zęba, krwawienie, nie może wstać" do gabinetu dentysty nic mnie nie zdziwi....