poniedziałek, 1 lutego 2010

Ślina (Yin i Yang)


- Co jest k...a twoja mać!?! Ileż można czekać na tą p....ą karetkę.!?!
Pacjent gramolił się do auta wyrzucając z siebie potoki bluzgów.
- Dwie godziny k...a tu siedzę (siedział może 20 minut) Po dializie zmęczony jestem (faktycznie jak na zmęczonego przystało słabo coś krzyczał) Do domu k...a jechać chcę, a ty gdzie się ch...u włóczysz?!?
Gęstość piany wzrastała z każdą minutą. Powoli ruszałem spod szpitalnej stacji dializ.
- Proszę pana. Proszę nie krzyczeć i nie przeklinać, pobudzi pan pacjentów w całym szpitalu.
Na chwilę odebrało mu głos... Nabierał świeży haust powietrza.
- Był pilny transport do szpitala dlatego się spóźn...
- G...o mnie obchodzi twój transport!!! Wrzask ze zdwojoną siłą rozszedł się w budzie karetki. - Czekaj sk...u pójdę na skargę do twojego szefa! Zobaczymy jak wtedy będziesz śpiewać! Będziesz zapier... tym autkiem na czas pajacu!
Strużka wściekłej śliny wystrzeliła z ust furiata i spłynęła po moim policzku.
Z całej siły depnąłem w hamulec. Obchodząc karetkę dookoła głęboko wciągałem w płuca mroźne igiełki. Wdech... wydech...
Otworzyłem drzwi po stronie pasażera i wykonałem zapraszający gest
- wypierdalaj...
---------------------------------
Starsza, drobniutka kobiecina półsiedząc na izbowym łóżku zaciągała ramionami z każdą rozpaczliwą próbą łapania oddechu. Koledzy z nocnego dyżuru przywieźli ją przed paroma minutami.
- Doktorze, pilnie potrzebujemy do badania.
Lekko zaspany izbowy przyczłapał do badalnika. Chwilę później wydawał polecenia.
- Delikatnie odessać panią, podkręcić tlen, przygotować leki.
Dobierając cewniki obserwowałem otwór tracheostomijny ziejący na szyi pacjentki. Kobieta po wykonanej dawniej laryngektomii całkowitej*, w obecnej chwili dusiła się coraz bardziej. Sina twarz i coraz słabiej wachlujące ramiona wskazywały stopień wysiłku, cierpienia i braku tlenu. Z otworu w szyi bulgotało niczym gotująca woda w czajniku.
Każdy ruch cewnika wywoływał grymas bólu na jej twarzy. Zaciskała wtedy powieki i mimowolnie szarpała rękoma w górę. Po chwili opuszczała je jakby ze wstydem.
I tak krok po kroku powtarzaliśmy operację. Pacjentka krztusiła się, ja przestawałem odsysać. Po rękawiczce płynęła strużka śluzu... A za każdym razem gdy wyciągałem cewnik kobieta gładziła mnie po ręce i przełykowym, przerywanym szeptem rzęziła
- dziękuję...



----------------------------
*Laryngektomia całkowita - całkowite usunięcie krtani

10 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Dziekuję za to zestawienie zachowań.
Czarne na białym.

T.

inessta pisze...

Pisz i nie bój się nic. Z takim poczuciem humoru i zdolnością do obserwacji zajdziesz daleko. A czy ja mogę sobie dodać Twój blog do obserwowanych?

cre(w)master pisze...

inessta - oczywiście. Będzie mi bardzo miło :)

T. - gdyby jeszcze między tym czarnym i białym istniała równowaga... ech marzenia...

Anek pisze...

Witaj :-)
Już wszystko przeczytałam. Poproszę o więcej :-)
Upraszam się o wpisanie na liste gości :-)
Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

Powiem Ci, że takie zapiski bardzo służą obu stronom, tak myślę.
Mi, postawić się chociaż trochę w Twojej sytuacji, Tobie - nabrać dystansu, odreagować(?)
:)
Oby tak było.

T.

cre(w)master pisze...

T. - tak trzeba i taki był mój zamysł pisania bloga. Często ludzie w mojej branży nie widzą kim się stają. Jak tak nie chcę... Z dnia na dzień coraz więcej, szybciej, ostrzej. Idę coraz dalej, a retrospekcja (mam nadzieję) pozwoli mi dostrzec punkt wyjścia i pomoże nawigować - w razie problemów z własnym ego.

Anek - nierozgarnięty jestem deczko. Jaka lista gości? Pomoże ktoś? :)

Anonimowy pisze...

Kibicuję Ci zatem w Twej nawigacji z całego serca :)

Jako przerywnik polecam wpis z bloga, do którego zagladam chętnie. Ta notka uczy, bawi, wychowuje, nastraja refleksją :)

http://moje50.blog.onet.pl/Co-nam-zostalo-z-Pana-co-nam-z,2,ID399419390,n

T.

Kinia pisze...

Trafiłeś w samo sedno... Każdy pracując dla służby zdrowia spotyka się z takimi sytuacjami, przykre to, ale prawdziwe. Dobrze, że świat nie jest tylko zamieszkany przez ludzi takich jak pacjent nr 1 :)

Anek pisze...

No - "czytaczy" Twojego bloga :-)))) Gości wizytujacych Twoje przemyślenia itp

Nomad_FH pisze...

Ja również pozwoliłem sobie dodać do obserwowanych :) Dobrze, że takich blogów - rozsądnie pokazujących, że nie wszystko jeszcze w służbie zdrowia upadło jest przynajmniej kilka - w tym Twój :)