wtorek, 16 lutego 2010

Dziwny sen miałem...

Szanowna wycieczko... Stoimy przed wejściem do Szpitalnej Izby Przyjęć.
Obiekt zbudowany w latach 60-tych XX wieku, zmodernizowany początkiem XXI wieku, spełniał rolę bastionu obronno-mieszkalnego i był pierwszą linią defensywy dla całego szpitala.
Fasadę budynku wieńczą ozdobne uchwyty, w których przed wiekami umieszczano chorągwie z napisem "Solidarność", "Strajk" oraz "Żądamy chleba".
Budynek w swojej historii przetrwał trzy oblężenia Stowarzyszenia Pacjentów Represjonowanych oraz jedno białe miasteczko...
Po krwawych wydarzeniach rewolucji w NFZ, ostatecznie popadł w wielowiekową ruinę. Odrestaurowany dziesięć lat temu, wpisany na światową listę zabytków UNESCO, udostępniony do zwiedzania.
Zapraszam do środka...

...Znajdujemy się w holu głównym, inaczej zwanym rejestracją.
Przed nami lada obronna z płyty wiórowej. Okienka w formie otworów strzelniczych stanowiły osłonę, zza której rejestratorki mogły odpierać ataki hord pacjentów. W gablocie widzicie państwo rzadki okaz starodruku - Zeszyt Skarg i Zażaleń, a w nim jedne z nielicznych oryginalnych zwrotów pięknej staropolszczyzny: 
"To jest kurwa skandal!", "Ileż można czekać?" oraz przepiękna sentencja "Pocałujcie mnie w dupę!".
Lada jest jednym z wielu elementów obronnego systemu umocnień wewnątrzszpitalnych. Jako inny przykład pomieszczeń silnie ufortyfikowanych możemy podać pokój socjalny pielęgniarek oraz gabinet lekarza dyżurnego. Niestety gabinet nie zachował się do dzisiejszych czasów. Doszczętnie spłonął podczas produkcji i degustacji destylatów.
Przechodzimy dalej...

Wchodzimy do pomieszczeń użytkowych, tzw. badalników. To właśnie tutaj chorzy oczekiwali na badanie i pierwszy kontakt z lekarzem - specjalistą. Pod oknami, na łóżkach widzimy zmumifikowane postaci pacjentów, zastygłych w oczekiwaniu...
Na podłodze zachowane autentyczne płytki z końca XX wieku, na nich wciąż wykrywalne śladowe stężenia lizolu oraz tzw. detergentów - środków ówcześnie stosowanych do czyszczenia i dezynfekcji pomieszczeń. Wzdłuż ściany, w przeszklonych szafach, zgromadzono fragmenty odzieży z epoki. Do najciekawszych eksponatów zaliczamy kolekcję obuwia, a w niej: kapeć pacjenta, chodak ordynatorski oraz absolutny unikat - but gipsowy, lewy. Na szczególną uwagę zasługują również antyczne spodenki hermetyczne, desygnowane znakiem firmy Pampers.
Proszę za mną...

Przechodzimy teraz korytarzem dla personelu. Po lewej stronie widzimy zamknięte drzwi do pomieszczenia o nawie "Magazynek". Jego zastosowanie nie jest do końca wyjaśnione. Według niektórych historyków, magazynek spełniał rolę przechowalni środków czystości i sprzętu BHP. Jednak większość autorów, w swoich opracowaniach podaje, iż było to miejsce schadzek średniego i wyższego personelu. Miano tu uprawiać kult tytoniowy oraz obrzędy o charakterze seksualnym... Legenda głosi, że wewnątrz nadal znajdują się niedopałki tak zwanych papierosów oraz uwięziona siostra Krystyna z pediatrii. Wszelkie hipotezy na ten temat pozostają niepotwierdzone, gdyż klucz do magazynku zaginął wraz z ostatnim woźnym szpitala, w końcu lat dwudziestych ubiegłego wieku...
Bardzo proszę, nie przechodzić za ogrodzenie... Te drzwi naprawdę są zamknięte...
Idziemy dalej...

Przed nami pomieszczenia główne. Gipsownia, sala reanimacyjna oraz ambulatorium chirurgiczne.
Wewnątrz zobaczycie państwo ekspozycję figur naturalnej wielkości. Całość wystawy nosi nazwę Medyczna Jesień Średniowiecza. Zapraszam... Wchodzimy, wchodzimy...

Patrzymy na prawo... Oto scena przedstawiająca zabieg zwany cewnikowaniem pęcherza moczowego. Jak widać, gumową rurkę wsadzano w... ...tak proszę pani, figury są naturalnej wielkości...
O czym to ja..?
Na ścianie, jeden z nielicznych zachowanych przykładów sztuki XXI wieku... proszę pani, prosiłem - nie dotykać figur..!
...A więc malarstwo XXI wieku. Autor E. Kopatch, tytuł obrazu - Reforma.
Impresja przedstawia taczki oraz siedzącą w nich, postać w białym fartuchu. Znawcy sztuki uważają, iż może to być autoportret.

Patrzymy na wprost... Grupa postaci wykonujących rytualny zabieg obmycia, nazywany płukaniem żołądka. Jak widać gumową rurkę wsadzano tym razem w... słucham..? Nie... ...z tego co mi wiadomo tamte rurki były jednorazowe...

W głębi ekspozycji, słabo widoczna postać przemykającej salowej. W prawej dłoni dzierży rytualny dzban, zupełnie nie wiadomo dlaczego, nazywany w tamtych czasach kaczką.
W powietrzu wciąż jeszcze można wyczuć, ledwie uchwytny zapach, prawdopodobnie kadzidełek lub innych wonności.

Proszę teraz na lewo... Tu zaprezentowano rekonstrukcję zabiegu l-e-w-a-t-y-w-y. Jak państwo widzicie, chory ma wsadzoną gumową rurkę w... ...nie proszę pana, chodzi o inne rurki... ...doprawdy, jest tyle innych pytań, które może pan zadać..! Może lepiej przejdźmy już dalej...

Przed nami Ambulatorium i lekarze szyjący w maskach. Maski zakładano prewencyjnie. Dzięki temu, po zabiegu, pacjent i jego prawnik nie mogli narzucać się doktorowi, z wyrazami wdzięczności i szacunku...
...O co pan chce znów spytać.. ...nie wiem czy nie znali innych metod leczenia... Pyta pan jak sobie radzili..? Trudno powiedzieć... Ze źródeł historycznych wiemy, że homeopatia i bioenergoterapia, w pełni, rozwinęły się dopiero pod koniec XXI wieku...

* * *
 - Aaaa! - obudziłem się z krzykiem.
- Co się tak drzesz jak dyrektorskie gacie? - salowy pochylał się nade mną z dymiącą kaczką w dłoni. - Złaź z łóżka i zmiataj z badalnika, bo nocni przywieźli kolejnego pijaczka.
- Jezuniu... Dziwny sen miałem...


----------------------------------
fot. www.dziennik.pl

10 komentarzy:

inessta pisze...

mała poprawka; nie rejestracja ale powinno być : portiernia, recepcja albo w najlepszym wypadku pierdzielnik. Tak określają u mnie pacjenci to pomieszczenie. Acha i pracują tam nie rejestratorki tylko portierki :))

Zadora pisze...

Salowy pochylił się nad Tobą z preparatem do aromatoterapi, żeby Cię trochę okadzić...prewencyjnie :)

Anonimowy pisze...

Jezusicku, zeszłam ze śmiechu i spadłam z krzesła :-D
I ten starodruk, ta parująca kaczka, łomater Dei :-)))
nika

Anonimowy pisze...

Rewelacja!!!

Malutka... pisze...

No i się pocięłam ze śmiechu - nie żart - zachciało mi się uatrakcyjnić lekturę pałaszowaniem zielonego jabłuszka, a że nawykiem moim jest je kroić nożem... to palec spisuję na straty ;) Zadławienia nie było,na szczęście.
Najlepszy przewodnik poszpitalny - ci od poznańskiego Przybyszewskiego powinni Cię zatrudnić do działu promocji i reklamy :D :D :D
Pozdrawiam ciepło, porażona szpitalną wycieczką...

abnegat.ltd pisze...

:D
Uwieziona pani Krysia
:D

Nomad_FH pisze...

Boskie :D :D :D
Przepiękny przewodnik i pytania o gumowe rurki :D

Anonimowy pisze...

Dołączam się do grona płaczących ze śmiechu :)
Genialne

Anonimowy pisze...

Moim zdaniem warto do eksponatów muzealnych dorzucić:

- rolkę papieru toaletowego, szarego - jako super absolutny unikat
- krótką pielęgniarską spódniczkę z rozcięciami bocznymi rozmiar 34 :)
- i hit : hiper super niewygodne drewniane krzesełko z poczekalni przypominajace w 1 sekundzie użycia o posiadanych przez pacjenta hemoroidach lub groźbie ich powstania.


T.

cre(w)master pisze...

inessta - a u mnie pacjenci poskarżyli się szefowi, że panie rejestratorki wyglądają ZA ŁADNIE i nie można się skupić na własnych dolegliwościach. (Laski miały ponoć za głębokie dekolty w bluzkach) Ja tam nie narzekam :P

Zadora - Salowy miał preparat do urynoaromatoterapii - takie okadzanie daje większego kopa do pracy... i ponoć na włosy dobrze robi :)

nika - krzesełko, mam nadzieję, niewysokie było, bo bym sobie nie darował strat w ludziach...

Malutka - Przykro mi z powodu paluszka... Liczę na to, że jego "brak" nie wpłynie na opóźnienia w pisaniu bloga - chętnie zaglądam...

Abi - Siostra Krystyna była etatową... hm... bywalczynią magazynka. To przecież o niej traktuje dowcip z libacją szpitalną, ordynatorem i "radosnymi" lekarzami...
- szefie, siostra Krysia nie jest w ciąży!
- o, to i ja się napiję... ;)

Nomad - Rurki naprawdę nieustannie przewijają się przez izbowy krajobraz... Ludzi chyba od zarania dziejów fascynowało wpychanie "CoPopadnie" we wszystkie możliwe otwory :)

T. - drewniane krzesełko, to nie jest jakiś tam drobny eksponat. To w pełni refundowane przez NFZ urządzenie diagnostyczne, ze ścisłym przebiegiem amortyzacji. Przychodzisz, siadasz, a "gdy swędzi i piecze" - od razu śmigasz na pięterko do proktologa :)